Opowieści Wojtka Macha

Opowieści Wojciecha Macha. Żużel, pogoda i rozwód

.

Wojciech Mach

.

Tegoroczny karnawał nie stał się okresem radosnych wielkich balów, maskarad i kuligów. Notabene to tylko politycy uparcie tworzą maskarady, udając przed wyborcami kogoś innego… Raczej mieliśmy rozciapkaną wiosno – jesień, w której brakowało nastroju zabawowego. Do tego koronowirus i kataklizmy w Australii. Jako zawodowy wodzirej prowadzący różne imprezy odczułem, że mniej było balów weselnych a więcej rozwodowych…

Kibice żużla, zmęczeni naturalną jesienno-zimową przerwą w rozgrywkach i stęsknieni za warkotem motocykli, zażądali przyśpieszenia początku rozgrywek. No cóż – zobaczymy, co pokaże pogoda za kilka tygodni: może na stadionach żużlowych trzeba będzie organizować wyścigi na sankach? Przypomnę, że w niektórych latach pogoda znacząco wpływała na wydarzenia żużlowe. Tak np. zima 1973/74 ciągnęła się długo, żużlowcy byli niedotrenowani gdyż warunki pogodowe nie pozwalały na jazdy na torze.

7 kwietnia 1974 na inaugurację sezonu żużlowego, na Stadionie Olimpijskim odbył się 1-ligowy mecz Sparty z ROW-em Rybnik. Już w drugim biegu prowadził w czerwonym kasku i swym niebieskim kombinezonie – Piotr Bruzda. Jadący za nim zawodnik rybnicki przy wyjściu z 2 okrążenia wywrócił się. Następny rybniczanin Jerzy Gryt zahaczył o leżący motor i też zaliczył glebę.. Ostatnim jadącym był Bolesław Gorczyca w niebieskim kasku. Chcąc ominąć obu zawodników i motor, uderzył w siatkę / wówczas miały one deski na dole/, odbił się od niej i wjechał prosto w stolik sędziego startera, stojący na murawie, przy linii startu. Wyglądało to makabrycznie – widownia zamarła ! Na tor wyjechały dwie karetki i lekarz najpierw zbadał bezwładnie leżącego, nie dającego oznak życia wieloletniego sędziego startera, siwego p.Mieczysława Pazoła. Podniósł mu powiekę i stwierdził, że źrenica jest mętna. Trup! Karetka na sygnale pognała do szpitala i tam okazało się, iż na szczęście funkcyjnemu prawie nic się złego nie stało. Po prostu z wrażenia zemdlał natomiast lekarz udzielający pierwszej pomocy nie wiedział, że ten pan jedno oko ma szklane, sztuczne…           Pod koniec meczu pechowy p. Mietek, z potłuczonym żebrem, wrócił na stadion ku owacji publiczności.   Sympatyczny Bolek Gorczyca, dzisiejszy znany wrocławski taksówkarz, doskonale owo zdarzenie pamięta i wspomina.

.                 Kilkanaście lat później wypożyczony z Gdańska wysoki, tyczkowaty Roman Wielemborek powtórzył na Olimpijskim popis rozjechania stolika i zamienienia go w stosik deseczek lecz bez dodatkowych sensacji. Za ten wiekopomny wyczyn na każdej przedmeczowej prezentacji otrzymywał olbrzymie brawa i wiwaty od kibiców.

Sezon żużlowy 1974 roku był wyjątkowo dramatyczny. W tym samym dniu, 7 kwietnia w Chorzowie podczas I-ligowego meczu Śląska Świętochłowice z Polonią Bydgoszcz zginął na miejscu 25-letni /niektóre źródła podawały wiek 17 lat / Zbigniew Malinowski, który wyjeżdżając z zewn pola po starcie wjechał prosto w słupek na początku 1 wirażu. Był on synem legendarnego żużlowca Jana Malinowskiego.

Równocześnie w Opolu w II-ligowym meczu zawodnicy Kolejarza na czele z Zygfrydem Friedkiem brawurowo jeździli po dechach drewnianej bandy. Nawet opisywała to ogólnopolska prasa jako akrobatyczne sensacje…

Te i inne zdarzenia, anegdoty oraz ciekawostki przypominaliśmy w czasie już XI WSPOMINKACH ŻUŻLOWYCH organizowanych przez TMSŻ „Sparta” i niezawodnych Lucjana Korszka i Czesława Janusiaka. W przedświątecznej atmosferze wśród 60 zawodników, działaczy i kibiców, żużlowcy SPARTY zapowiedzieli nieustępliwą, sportową walkę o mistrzostwo nawet kosmosu!

Na XII WSPOMINKACH, przewidzianych w jesieni, może TMSŻ będzie miało firmową grupę rozrywkową czyli znany, uwielbiany przez fanów wrocławski Zespół Muzyczno – Wokalny RELAKS od lat działający przy Stowarzyszeniu Na Rzecz Promocji Zdrowia „Curatus”. Przed początkiem sezonu rozgrywek wyjeżdżamy na krótkie tournee na Grenlandię aby tam rozbawić Eskimosów. Pod wodza założycielki – Elżbiety Szkatułki–Sztury przedstawimy im polskie upodobania w muzyce rozrywkowej i scenki kabaretowe. Opowiemy o żużlu tradycyjnym i być może zaszczepimy ice speedway. Zaprzyjaźnimy się z tamtejszymi mieszkańcami, przypomnimy sobie sztukę lepienia bałwanów i w czasie naszych letnich, tropikalnych upałów będziemy mogli tam się ochłodzić.

Różne są dole i niedole kibiców. Znajome małżeństwo wpadło w spiralę bankowych długów. Niedawno, po interwencji specjalistycznej firmy anty windykacyjnej długi zostały zlikwidowane i dostali 47 tysięczne odszkodowanie. Mąż połowę oddał małżonce i równocześnie wniósł pozew o rozwód chcąc rozpocząć nowe, beztroskie i kibicowskie życie bez obciążeń w osobie żony, która nie znosi sportu żużlowego… Tłumaczył, iż przy ślubie otrzymał obrączkę ale przecież nie jest gołębiem do obrączkowania i lubi pofrunąć na mecze, także wyjazdowe…

Zatem teraz życzmy sobie dobrej wiosny, zdrowych sportowych emocji i wiele radości z kibicowania.

.

Opowieści Wojtka Macha: Wizja wśród spalin

Przed żużlowe nastroje

Inne z sekcji 

Opowieści Wojciecha Macha. Dzieje kabaretu

Wojciech Mach   Historia kabaretów jest równie długa jak dzieje ludzkości. Zaczęło się to już przed epoką kamienną, gdy małpy na walnym zebraniu ustaliły, że od następnego roku staną się ludźmi. Zlazły więc z drzew i zorganizowały pierwszy kabaret pod nazwą CZŁOWIEK – TO BRZMI DUMNIE. W efekcie do dziś wielu z nas w przeróżnych […]

Opowieści Wojciecha Macha. Samojazdem w świat – cz. 1

. Wojciech Mach . Pierwsze pojazdy z napędem silnikowym nazywano samojazdem i automobilem. Najpierw traktowano je jako techniczną ciekawostkę a potem pomyślano o praktycznym wykorzystaniu. Protoplastą taxi były już w starożytności lektyki a w XVIII wieku we Lwowie czekało 50 lektyk, wyposażonych w numery i dwie latarnie. Nosiło je po dwóch drążników ubranych w jednakowe […]