Artykuły

Zamiast inżynierem został piosenkarzem

.

Z Bogdanem Czyżewskim rozmawia Leszek Miller

.

Bogdan Czyżewski, to jeden z najpopularniejszych piosenkarzy lat 60. i 70. ubiegłego wieku. W latach 1963 –1973 był wokalistą w duecie Rinn–Czyżewski, a w 1974 roku rozpoczął karierę solową. Współpracował z licznymi orkiestrami w kraju i za granicą, m. in. orkiestrami radiowymi Warszawy i Łodzi, Reprezentacyjną Orkiestrą Wojska Polskiego, Orkiestrą Moskiewskiego Teatru i Estrady, Big Bandem Radia Hawana, Orkiestrą Dresden Tanz Sinfoniker w NRD. Dał tysiące koncertów w Polsce, Bułgarii, Czechosłowacji, Kanadzie, na Kubie, w NRD, Rumunii, USA, ZSRR. Otrzymał wiele nagród, m. in. na festiwalach piosenki w Opolu i Kołobrzegu.

– Masz arystokratyczne korzenie i przymierzając się do rozmowy z Tobą, zastanawiałem się,czy nie mówić do Ciebie „panie hrabio”?

Nie żartuj, jestem normalnym człowiekiem. Wprawdzie cieszę się ze swego rodowodu i bycia artystą, ale woda sodowa nie uderza mi do głowy. Przywołam fragment pieśni ze znanej operetki: „Wielka sława to żart,książę błazna jest wart”. Tym przesłaniem kieruję się w życiu.

– Powiedz coś więcej o tym rodowodzie.

– „Panie hrabio” to na pewno zbyt wiele, ale rzeczywiście, mój dziadek Wawrzyniec Czyżewski zawsze powtarzał, że jest szlachcicem, tylko zubożałym. Z przekazów rodzinnych wiem, że dziadek i pradziadek pochodzili z miejscowości Czyżów Szlachecki, wsi położonej niedaleko Sandomierza. Od zawsze w rodzinie Czyżewskich panował duch patriotyczny, a na sztandarach nosili hasło „Bóg – Honor – Ojczyzna”. Kierowany tym wezwaniem mój pradziadek Bartłomiej Czyżewski wspierał finansowo i brał czynny udział w powstaniu styczniowym w 1863 roku, w rejonie Gór Świętokrzyskich, w oddziałach Mariana Langiewicza, dyktatora powstania. Po upadku powstania, wraz z Langiewiczem i innymi powstańcami, przekroczył granicę Galicji. Tam zostali aresztowani przez Austriaków. Po zwolnieniu z więzienia Langiewicz udał się na emigrację, a pradziadek powrócił do rodzinnego domu w Czyżowie. Klęska powstania styczniowego skutkowała zastosowaniem przez zaborców wielkich represji wobec samych powstańców, ale także wobec osób wspierających powstanie. Nastąpiły zsyłki na Sybir, konfiskata majątków, dobytku, ziemi. Pradziadek Bartłomiej został pozbawiony majątku. Jego syn Wawrzyniec Czyżewski przeniósł się do miejscowości Rzuców-Wandów, niedaleko Szydłowca. Tam założył rodzinę. Miał trzech synów i jedną córkę. Jeden z tych synów to mój ojciec Stefan Czyżewski. W roku 1918, mając 17 lat, poszedł na ochotnika do Legionów Piłsudskiego. Polska wybijała się wtedy na niepodległość. Ojciec chciał w tym uczestniczyć. W Wojsku Polskim został już na stałe. W 1944 roku walczył w Powstaniu Warszawskim w oddziałach AK. Zginął w czasie szturmu na znany wieżowiec PAST-a na rogu ulic Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej. Budynek został zdobyty przez powstańców, niestety ojciec ciężko ranny zmarł w szpitalu polowym na ulicy Śliskiej.

Jakie miałeś dzieciństwo?

Urodziłem się w Warszawie w rodzinie wojskowego. Ojciec, Stefan Czyżewski, był zagorzałym piłsudczykiem, w 1939 roku brał udział w kampanii wrześniowej, włączył się do konspiracji w Kedywie AK, walczył w Powstaniu Warszawskim, o tym już mówiłem. W czasie okupacji niemieckiej powiększyła nam się rodzina. Przyszła na świat siostra Maria. Po wojnie mieszkałem w Warszawie z matką, bratem i siostrą. Było bardzo ciężko, panowała bieda. Podziwiam mamę i szanuję za to, że dała radę sama nas wychować. Żona przed wojennego oficera po wojnie musiała nauczyć się krawiectwa, żeby utrzymać rodzinę.

Słyszałem, że kiedy byłeś w wieku szkolnym, Twoja Mama chciała Ci zapewnić zdobycie dobrego zawodu, a konkretnie tytuł inżyniera. Uważała, że zawody artystyczne są niepoważne i niestabilne.

Dlatego pokierowała mnie do Technikum Mechaniki Precyzyjnej w Warszawie, które ukończyłem. Po maturze podjąłem studia na Politechnice Warszawskiej. Kiedy zrezygnowałem ze studiów, mama była przerażona. Uspokajałem ją, że jak mi nie wyjdzie to zawsze mam zawód wyuczony: technik mechanik, przyjmą mnie w każdej fabryce.

.

W klubie studenckim „Stodoła” lata sześćdziesiąte XX w. ( foto:  Wikimedia )

.

Ale nie byłeś zainteresowany stabilnym życiem pana inżyniera i trafiłeś do świata artystycznego.

Na studiach poznałem kolegów studentów, którzy chodzili na imprezy muzyczne i kabaretowe do klubu studenckiego „Stodoła”.To był, przypomnę, duży barak, który pozostał po budowniczych Pałacu Kultury. W klubie działał studencki kabaret „Stodoła”. Poznałem tych chłopaków i przyjęli mnie do zespołu. Pod wpływem tych wrażeń i występów postanowiłem porzucić studia inżynierskie i poszedłem do szkoły muzycznej, aby poważnie zająć się muzyką. W 1958 roku Polskie Radio ogłosiło konkurs dla młodych talentów piosenkarskich, bo potrzebowano solistów dla orkiestry Polskiego Radia kierowanej wtedy przez Edwarda Czernego. Przystąpiłem do konkursu i znalazłem się grupie 20 osób wyłonionych spośród kilku tysięcy tych, którzy zgłosili się do wstępnych eliminacji. Zorganizowano nam profesjonalne szkolenia prowadzone przez fachowców z takich dziedzin jak emisja głosu, dykcja, solfeż, czytanie nut, interpretacja piosenek, możliwość próbnych nagrań w studiu. Potem wybrali kilka osób do stałej współpracy jako solistów Tanecznej Orkiestry Polskiego Radia. Wśród moich koleżanek była m. in. Sława Przybylska i Halina Kunicka, a także utalentowany, zapomniany dziś Olgierd Buczek. Jednocześnie nadal chodziłem do szkoły muzycznej, którą ukończyłem w 1961roku. Pierwsza piosenka, którą nagrałem dla Polskiego Radia, nosiła tytuł „Zginęła mi dziewczyna”, stała się radiowym przebojem. Mam ją w repertuarze do dziś. Potem było jeszcze wiele przebojów.

Jakie miałeś wzorce piosenkarskie, wokalne?

Moi ówcześni idole to piosenkarze francuscy – Gilbert Bécaud, Charles Aznavour, Yves Montand, których poznałem osobiście, kiedy występowali w Warszawie w Sali Kongresowej. Oglądając ich występy, dużo się od nich nauczyłem.

Z powodzeniem wziąłeś udział w pierwszym festiwalu polskiej piosenki w Opolu

.– Zaśpiewałem tam bardzo popularną później piosenkę „Szedł Atanazy do Anny” napisaną przez Jerzego „Dudusia” Matuszkiewicza. Z piosenką tą wiąże się zabawna historia, która spotkała mnie na pierwszym Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu. Utwór ten napisany był w stylu rock’n’roll. Na próbie wykonałem go prawie jak Elvis Presley, król rocka. Reżyser festiwalu, Janusz Rzeszewski, wezwał mnie do siebie i powiedział, że w żadnym wypadku nie pozwala tak zaśpiewać tej piosenki. Mówił, że jak to puści na antenę, to natychmiast wylatuje z Telewizji. Władza ówczesna zabraniała wszystkiego, co amerykańskie. Ale młodzież chciała grać takie kawałki. W końcu pozwolono, ale pod nazwą big-bit. Wykonałem i dostałem wyróżnienie za debiut.

A potem?...

Związałem się Estradą w Koszalinie, a przy okazji też z jazzową grupą New Orlean Stompers. To w Koszalinie, w1963 roku, poznałem Danutę Rinn. Początkowo myśleliśmy o kwartecie, ale to nie wyszło i został duet. I jako taki występowaliśmy ponad dziesięć lat. Pierwszą piosenką zaśpiewaną w duecie był utwór „Czy pani lubi tańczyć twista?”, który wcześniej nagrałem w duecie z Violettą Villas. Z Danutą Rinn przez dziesięć lat byliśmy związani i zawodowo, i prywatnie .

.

Danuta Rinn i Bogdan Czyżewski

Zdjęcie: „Odrodzone Słowo Polskie”

.

To był dla Ciebie najważniejszy okres w karierze?

Z pewnością tak. Pierwsze nagranie dla Radia to była piosenka „Ona ma dwadzieścia lat” napisana dla nas przez „Dudusia” Matuszkiewicza, co zabawne – z okazji XX-lecia PRL, w 1964 roku. Wylansowaliśmy razem z Danką trzy longplaye i około dwustu piosenek, w tym takie przeboje jak „Nie obiecuj, nie przyrzekaj”, „Żeby choć raz”, „Pamiętaj o mnie”, „Na deptaku w Ciechocinku”, a „Wszystkiego najlepszego” stało się sygnałem dla Koncertu Życzeń, jednej z radiowych audycji muzycznych. Dużo koncertowaliśmy w kraju i za granicą, od ZSRR po USA. Po latach nasz duet i nasze małżeństwo się wyczerpały, rozstaliśmy się, a Danuta szybko się przebiła solowo w Opolu przebojem „Gdzie ci mężczyźni”. Ja wtedy związałem się z Festiwalem Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu, zaczynając z powodzeniem utworem „A mnie wojsko służy” Jonkajtysa i Korcza. Wraz z nimi oraz pianistą Czesiem Majewskim stworzyliśmy grupę inicjatywną w celu powołania do życia teatru muzyczno-estradowego w Warszawie. Tak powstał Teatr na Targówku. Mieliśmy tam piękny, świetny balet i orkiestrę typu big-band. Związała się też z nami Ala Majewska i Ewa Śnieżanka.

.

 

Danuta Rinn nieco później ( foto:  Wikimedia )

.

Przez pewien czas byłeś związany z teatrem w Jeleniej Górze.

Może bardziej z Państwowym Przedsiębiorstwem Imprez Estradowych w Jeleniej Górze, ale teatr organizował również imprezy estradowe, takie jak ta w 1973 roku, gdzie wystąpiłem w spektaklu „Dziś dajemy wam pamięć” w reżyserii Marii Januszkiewicz.

Skoro jesteśmy przy Jeleniej Górze, to warto przypomnieć, że mamy wspólnego kolegę, wspaniałego parodystę – Andrzeja Bychowskiego, który kiedyś grał w tamtejszym teatrze.

Z Andrzejem znamy się i przyjaźnimy od bardzo dawna. Wspaniały kolega i bardzo dobry człowiek. Jego specjalność to parodie, monologi i skecze. Mieszkamy w Warszawie blisko siebie i często się spotykamy, prywatnie i zawodowo.

Lata mijają, a Ty ciągle czujesz się młody. Co teraz robisz?

Powiem inaczej: „Mijają lata, zostają piosenki” i z tych piosenek, które kiedyś nagrywałem dla Polskiego Radia, Telewizji, na płyty Polskich Nagrań, a potem wykonywałem na koncertach w Polsce, w Europie, na świecie, powstał program, który wraz z Andrzejem Bychowskim gramy dla naszych widzów, naszych fanów, zabawiamy ich przez prawie półtorej godziny, oczywiście pod warunkiem, że mają chęć przyjść, zobaczyć nas i posłuchać. A zatem zapraszamy.

Dziękuję za rozmowę.

.

Wywiad był zamieszczony w nr 3 z 2020 „Odrodzonego Słowa Polskiego”

.

Miał se Michalik cukiernię. Jak w Krakowie kultura z „Jamy” wyszła

Chwila liryki. Odsłona jedenasta – Wojciech Młynarski

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Pieśń bardziej sycylijska niż Sycylia

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Marlena wracaj do domu!

Wielki twórca małych form. Wspomnienie o Henryku Jagodzińskim ( 1928-2000 )

Chwila liryki. Odsłona dwudziesta czwarta – Włodzimierz Wysocki

Inne z sekcji 

Wspomnienia Pałacykowiczów; Pałac i Jazz

. Niedawno pożegnaliśmy naszego kolegę red. Czarka Żyromskiego, był on prawdziwym żywym archiwum wrocławskiej prasy. Z wielkim pietyzmem gromadził wiele wartościowych materiałów o dziejach wrocławskiej kultury, a także o Kresach Wschodnich z których pochodził. Dzięki uprzejmości prezesa Stowarzyszenia Dziennikarzy Rzeczpospolitej Polskiej Oddziału Dolny Śląsk red. Ryszarda Mulka, prezentujemy zebrane przez Czarka wspomnienia działaczy studenckich związanych […]

Tylko TAK znaczy TAK – Podpisz petycję w sprawie nowej definicji gwałtu

. Wujek zgwałcił 14-letnią dziewczynkę. Sąd oczyścił go z zarzutu gwałtu, bo… nie krzyczała. Na takie wyroki pozwala polskie prawo, bo zawiera definicję gwałtu sprzed II wojny światowej. Do Sejmu trafił projekt zmiany prawa, ale może napotkać opór konserwatywnych posłów oraz prezydenta. Dlatego zażądajmy głośno, by państwo przestało chronić gwałcicieli! Podpisz apel, a my dostarczymy […]