Artykuły

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Tor łyżwiarski na Małym Stawie czyli karkonoskie Medeo

.

Grzegorz Wojciechowski

.

     

         Teraz sprawa nie do pomyślenia, ale kiedyś było inaczej. Obecnie wiemy, że w Małym Stawie żyją zwierzęta rzadkie, którym nie jest wolno dostarczać stresów związanych ze sportowymi emocjami. Traszka górska i ropucha szara potrzebują spokoju, dlatego teren Małego Stawu przynależy do Karkonoskiego Parku Narodowego.

       Jednakże fakt, iż ów zbiornik wodny położony jest na wysokości 1181 m.n.p.m., a jego wody przez wiele miesięcy skute są lodem, wzbudzał już od dawna zainteresowanie miłośników łyżwiarstwa. Kształt i wielkość stawu była ponadto doskonale dostosowana do wielkości toru łyżwiarskiego, jego obwód wynosi bowiem 756 m. Doskonale więc można było wpasować tu tor do jazdy szybkiej na łyżwach ( ok. 400 metrów obwodu ).

    Na początku wieku XX sport łyżwiarski przegrywał walkę o dostęp do naturalnych lodowisk, położonych na lokalnych akwenach wodnych z przemysłem spożywczym. Lód był bowiem eksploatowany, transportowany i sprzedawany do ośrodków miejskich, gdzie wykorzystywano go do celów chłodniczych.

    W roku 1930 organizowano w Karpaczu zawody o mistrzostwo Niemiec, powstał problem toru lodowego, o ile hokej i łyżwiarstwo figurowe posiadało miejsce do rozgrywania zawodów – był nim zbiornik przeciwpowodziowy przy zaporze na Łomnicy, to łyżwiarze szybcy nie mogli tam się „zmieścić” bowiem potrzebowali znaczne szerszej przestrzeni. Trzeba więc było łyżwiarstwo szybkie przenieść do Małego Stawu, łączyło się to jednak ze znacznymi kosztami, związanymi z przygotowaniem tego miejsca do przeprowadzenia zawodów. Z uwagi na specyficzne warunki mikroklimatu panujące w Kotle Małego Stawu, tworzący się tam na tafli zbiornika lód, miał strukturę niejednorodną i był nierówny, dlatego trzeba było wyrównywać go ręcznie. Przy tej pracy było zatrudnionych 35 ludzi, którzy równali przyszły tor przez 10 dni.

   Zaplecze socjalne stanowiło położone nad jego brzegami schronisko „Teichbaude”, należące w latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku do małżeństwa Paula i Margarety Hasse. Właściciele ci rozbudowali w tym czasie znacznie ten obiekt, zwiększając wydatnie liczbę miejsc noclegowych.

      Dzisiaj schronisko to nosi nazwę „Samotnia”.

     W czasie mistrzostw pogoda nie była zbyt łaskawa, pierwszego dnia powstała zamieć i trzeba je było przesunąć o jeden dzień. W dniu zawodów, tafla rozmiękła, pojawiła się również mgła, która utrudniała przeprowadzanie imprezy, jednakże udało się ją doprowadzić do końca i przeprowadzić wszystkie przewidziane programem konkurencje

       W latach 1932 – 1933 władze powiatu jeleniogórskiego wysuwając kandydaturę Szklarskiej Poręby na organizatora IV Zimowych Igrzysk Olimpijskich, planowały, aby właśnie tam urządzić tor lodowy i przeprowadzić zawody łyżwiarskie. Jak wiemy Igrzyska w roku 1936 odbyły się w alpejskim Garmisch Partenkirchen i cały projekt stał się bezprzedmiotowy.

     Po II wojnie światowej tradycja organizowania tu treningów i zawodów łyżwiarskich bynajmniej nie upadła.

     Nad Małym Stawem, mieszkając w Samotni trenował przed Mistrzostwami Polski znany warszawski panczenista i architekt, olimpijczyk z Garmisch Partenkirchen Janusz Kalbarczyk. 5 stycznia 1949 roku pisał on do redakcji „Przeglądu Sportowego” następującą relację z przeprowadzonych tam zawodów:

     „W ramach obozu kondycyjnego w Karpaczu odbyły się zawody wewnętrzne, przeprowadzone dla sprawdzenia obecnej kondycji zawodników. Pogoda była śliczna i tor otoczony dookoła górami, wyglądał zupełnie jak w St. Moritz. Przygodni narciarze, którzy do nas, do Samotni nad Małym Stawem, zawędrowali, byli widzami i oklaskiwali i chłopców z takim zapałem jak co najmniej na mistrzostwach. Niestety mróz w nocy był tak duży, że piękna tafla lodu popękała i rysy stanowiły pułapkę dla zawodników.

     Prawie połowa w biegu na 500 metrów „czyściła” tor plecami. Zupełnie niespodziewanie uzyskałem czas 49, 4 sek.”

    Tajemnica dobrego wyniku tkwiła jak się wydaje po części również w fakcie, że tor był położony na wysokości 1181 m.n.p.m., było więc to takie polskie wysokogórskie „Medeo”. Nawiasem mówiąc tor koło Ałma – Aty położony jest na wysokości 1691 m.n.p.m., czyli zaledwie 510 m wyżej niż położony był tor w Karkonoszach.

 

Tekst objęty prawami autorskimi. Publikowanie i kopiowanie bez zgody autora zabronione.

.

Koleją i samolotem na Śnieżkę

Hrabina z Bukowca, czyli opowieść o wspaniałej kobiecie, jej niezwykłej miłości i miejscowości koło Jeleniej Góry

Inne z sekcji 

Czego się boi Andrzej Duda. Mało znane epizody z życia polityka [ video]

. Redaktor Tomasz Piątek opowiada o początkach kariery politycznej pana Dudy, niezwykle interesujące i mało znane fakty Polecamy REDAKCJA  MAGAZYNU DOLNY ŚLĄSK   . Listek figowy i genitalia demokracji: Upadek pana Andrzeja Dudy Listek figowy i genitalia demokracji: W co gra Duda? Listek figowy i genitalia demokracji. Po trupach do władzy Wiersze Jana Zacharskiego – […]

Zapomniana królowa Polski. Nasze ślady w Kolonii

. Wojciech W. Zaborowski   Wnętrze świątyni wypełnia dźwięk organów i śpiew chóru, który wykonuje prastarą pieśń – hymn „Gaude Mater Poloniae” („ Raduj się Matko Polsko”). Dziwne uczucie. Oprócz wzruszenia – prawie niedowierzanie. Jestem przecież nie w polskim kościele, a w jednej z najwspanialszych gotyckich świątyń Europy, dokładniej, w Niemczech, w Katedrze Kolońskiej. Polski […]