
.
Grzegorz Wojciechowski
.
Co tydzień pojawiają się wyniki badań opinii publicznej dotyczące preferencji wyborczych Polaków. W tym tygodniu opublikował je IBRiS. Według nich: PiS ma 32,9%; Koalicja Obywatelska 18,2%; Polska 2050 – 17,3%; Lewica 10,1 %; PSL – Koalicja Obywatelska 5,9%; Konfederacja 5%.
„Nie wiem” odpowiedziało 10,6% badanych.
Analizując te wyniki widać, że rodzą się trzy pytania:
1. Gdzie jest „Strajk Kobiet” – podmiot polityczny, który jesienią przewrócił polską scenę polityczną?
2. Dlaczego przekładając procentowe poparcie liczy się, że 89,4% ( czyli tyle ile jest zdecydowanych) zdobędzie 100% mandatów Przecież jest to zwykła manipulacja, a wnioski polityczne przy tak liczonych mandatach są fałszywe.
3. Kto znajduje się w liczbie 10,6%?
Przeanalizujmy to i zastanówmy się gdzie znajdują się uczestnicy „Strajku Kobiet”
W PiS na pewno ich nie ma, w Konfederacji tym bardziej.
PO – traci elektorat poza tym to przecież rasowi dziadersi, Lewica – w sondażach stoi w miejscu, albo nawet traci.
A może w takim razie są u Hołowni? Nie sądzę, to nie są ludzie, którzy byliby w stanie zaufać zawodowemu katolikowi, wprawdzie cywilizowanemu, ale zawsze jest to dla tej grupy głównie młodych ludzi człowiek podejrzany, któremu do końca ufać nie można.
Kiedyś liczba niezdecydowanych była o wiele niższa i wynosiła zaledwie 2-4%, dziś jest kilka razy więcej.
Skoro na scenie politycznej pojawił się nowy podmiot polityczny jakim jest „Strajk Kobiet”, to dlaczego nie jest ujmowany w sondażach poparcia? Moja intuicja polityczna mówi mi, że to w owych niezdecydowanych znajdują się w olbrzymiej większości ci, którzy tak gremialnie spacerowali po ulicach polskich miast.
Można też zadać pytanie jaki procent, spośród tych osób, które nie chce iść do wyborów, uważa tak dlatego, że musi wybierać spośród partii, które im nie odpowiadają – czyli tak zwanych systemowych? Uważam że jest tam wielu, bardzo wielu, jesiennych spacerowiczów.
Nie ujmowanie w politycznych kalkulacjach tak ważnej siły politycznej, która zmieniła obraz polskiej polityki, można tłumaczyć tylko i wyłącznie chęcią rozmydlenia tego protestu i zmarginalizowania jego politycznych konsekwencji wyborczych. Wygląda na to, że to młodzi ludzie, głównie kobiety, jesienią odwalili w polityce najtrudniejszą robotę, a teraz pokazuje im się figę, albo jak kto woli środkowy palec. Nie ulega wątpliwości, że wszystkie sondaże są ewidentnie niewiarygodne i fałszują rzeczywisty obraz polityczny naszego społeczeństwa.
Mrożek napisał kiedyś, że biurokracja jest najwyższą formą entuzjazmu, i niewątpliwie miał rację. Jeśli więc „Strajk Kobiet” nie zacznie się instytucjonalizować, to zacznie znikać, będzie się po prostu rozpływał, pozostanie wspomnieniem. W polityce ludzie, którzy chcą zmian idą za siłą, widziano taką siłę w protestach ulicznych, teraz potrzeba znaleźć inne formy tego buntu wedrzeć się na polską scenę polityczną ponieważ ten cały żar najzwyczajniej zacznie wygasać, a ludzie, co może być najgorsze, zaczną przyzwyczajać się do nowej sytuacji i jakoś sobie radzić, wyjeżdżając do Czech lub na Słowację lub do rodziny za granicę, lub niestety kobiety zaczną znowu korzystać z wieszaka.
Z sondaży wyborczych wynika też jednoznacznie, że to Szymon Hołownia spija sobie spokojnie polityczną śmietankę, którą przecież nie on nawarzył.