
Redaktora Leszka Millera opowiastki o paniach i panach. Amator nieco starszych pań
27.02.2020
Lesław Miller
Henio już w ostatnich klasach szkoły podstawowej interesował się dziewczynami bardziej niż jego koledzy. Nie był zniewieściały, broń Boże! Przyjaźnił się z wieloma kolegami, kopał piłkę, uprawiał inne dyscypliny sportowe, potrafił się bić. Przy dziewczynach grał rolę mężczyzny, choć był jeszcze nastolatkiem. W duchu często myślał o seksie, gnębiła go ciekawość jak ten seks należy uprawiać. Z kolegami nie mógł o tym pogadać bo byli zieloni. Co oni wiedzieli o dziewczynach? Chyba tylko tyle jak je pociągnąć za włosy, lub zrobić inną gówniarską psotę.
Czytał więc Henio sprośne książki i – kiedy zostawał sam w domu- włączał skrycie Internet, który go edukował pornograficznymi filmami. Bardzo się podniecał i chciał wreszcie dopaść jakąkolwiek osobę płci żeńskiej. Mogła być od niego nawet trochę starsza. Łypał oczami na zgrabną sąsiadkę imieniem Laura, która jego zdaniem była stara, bo miała około 30 lat. Ale gdyby mu nie odmówiła, to chętnie by skorzystał.
Czas biegł do przodu i Henio przekroczył 17 lat. Koniec z idiotyczną cnotą, postanowił działać. Wprawdzie Wrocław jest dużym miastem ale tu nie mógł naleźć partnerki do łózka. Skorzystał z Internetu i umówił się z Jadźką. Pisała, że szuka przystojnego mężczyzny do wielkiej przygody życiowej, jest nowoczesna i nie chcę nikogo na siłę ciągnąć do ołtarza. Heniowi taka oferta odpowiadała. Jedynie z miejsca zamieszkania Jadźki nie był zadowolony, bo do Łodzi to kawał drogi. Bilet drogo kosztuje, a on nie był krezusem finansowym. Miał trochę oszczędności z kieszonkowego, a resztę postanowił pożyczyć od starszego kuzyna – Waldka, który prowadził warsztat samochodowy i siedział na pieniądzach. Nie odmówił krewniakowi głupich 500 złotych i nawet nie pytał na co są mu potrzebne.
Dysponując walorami NBP w kieszeni, poczuł się pewniejszy siebie. Zadzwonił do Jadźki i zapowiedział przyjazd do Łodzi już następnego dnia. Ucieszyła się bardzo i powiedziała, że wyjdzie na dworzec. Znakiem rozpoznawczym będzie ostro zielony kapelusik na głowie Jadzi. Henio nie mógł spać i ucieszył się kiedy zegar wybił godzinę piątą. Szybko zerwał się z łóżka, umył i pogonił na dworzec. W pociągu bardzo się denerwował i myślał jak to będzie, chyba Jadźka nie odmówi mu figli w łóżku. Wreszcie straci nielubianą cnotę i stanie się prawdziwym mężczyzną!
Pociąg dojechał do stacji Łódź Kaliska i Henio wysiadł z wagonu z dużą grupą innych pasażerów. Na peronie szukał dziewczyny w zielonym kapeluszu. Ale chyba nie przyszła, bo żadna nie była w takim nakryciu głowy. Nagle zobaczył kobietę w średnim wieku, w …zielonym kapeluszu. Na pewno Jadźka nie mogła przyjść i wysłała znajomą z informacją. Podszedł do niej i zapytał:
– Czy pani jest od Jadzi?
– To ja jestem Jadzia, Heniu.
Spojrzał na podstarzałą kobietę, mało co młodszą od jego mamy. Ale wpadł! Jednak nie było wyjścia i musiał brnąć dalej. Jadzia, choć nie młoda, miała jednak ładną twarz i zgrabną figurę. Zaprosiła go do samochodu i pojechali do centrum miasta na kawę. Przy małej czarnej dowiedział się że Jadzia jest zamężna, ale złożyła w sądzie pozew rozwodowy, bo nie zamierza być dłużej z sadystą i pijakiem. Póki co nie może go zaprosić do domu, ale skorzystają z mieszkania koleżanki, która pojechała na urlop. Henio dostał takiego mętliku w głowie, że nie wiedział jak ma się zachować. Nie mógł się wycofać jak tchórz i dał się zaprowadzić do mieszkania koleżanki Jadźki, które znajdowało się około 100 metrów od kawiarni. Widząc, że Henio jest stremowany, Jadzia wyciągnęła z kredensu butelkę wina i rozlała do lampek, co stworzyło miłą atmosferę. Dotychczas nigdy nie pił alkoholu i wino mocno zaszumiało mu w głowie. Kiedy Jadzia go rozebrała i zrzuciła z siebie ciuchy, poszedł odważnie do łóżka. Nie będę opisywał dalszych szczegółów, podam tylko że Henio wreszcie stał się mężczyzną i był z Jadzi bardzo zadowolony, a jej także imponował młody chłopak. Figlowali więc cały dzień i noc. Następnego dnia Henio wrócił do Wrocławia. Stał się już innym człowiekiem, poczuł się dorosły i pewny siebie.
Seks mu zasmakował i postanowił podrywać dziewczyny, a najlepiej starsze od niego kobiety, bo doświadczone i nie robiące ceregieli. Zaczął od Laury, która skorzystała z nieobecności męża zaprosiła go do domu. Tym razem już nie był taki nieśmiały jak przy Jadzi. Chwycił Laurę na ręce położył na tapczanie i zrobił co trzeba. Nie oponowała, a nawet była zadowolona. Baraszkując zapomnieli o ostrożności. Nagle usłyszeli dzwonek u drzwi, to mąż Laury wracający z pracy. Henio nie miał wyboru, otworzył okno i po winoroślach stoczył się na dół. Na jego szczęście Laura mieszkała na pierwszym piętrze a nie wyżej.
Następne spotkania odbywali w lesie w okolicach osiedla Leśnica, bo było akurat lato. Laura, zauroczona młodym mężczyzną zaczęła dawać mu coraz droższe prezenty. Raz były to eleganckie buty, innym razem kupiła mu garnitur, nie szczędziła na „kiszonkowe”, znacznie większe od ojcowskiego. W ten sposób trwoniła fortunę bogatego męża mecenasa. Henio początkowo się krępował, a potem przyzwyczaił się i brał prezenty jakby mu się należały, przez co manierował się coraz bardziej.
Mimo seksualnych wyskoków Henio dobrze się uczył i bez trudu zdał maturę. Mógł iść na studia, ale wolał wieść żywot plejboya. Stał się bezczelny i korzystając z przystojnej urody, żył z kobiet, bo nie chciało mu się zarabiać na życie uczciwą pracą. Rwał więc o popadło, niekoniecznie ładne kobiety, ale takie przy forsie. Wrocław mu już nie wystarczał i szukał przygód w kurortach. Odwiedzał Zakopane, Sopot, Karpacz, Kudowę, a spragniona miłości i bogata pięćdziesięciolatka zafundowała mu dwutygodniowy pobyt w Grecji.
Pewna trzydziestolatka siedząca na pieniądzach zagięła na Henia parol i chciała go doprowadzić do ołtarza, ale on nie miał najmniejszego zamiaru wejść w małżeński kierat. Najpierw starała się go przekupić ofiarując nowego mercedesa. Samochód wziął, ale żenić się nie chciał. Kiedy to nie pomogło, usiłowała wrobić go w ciążę. Powiedziała, że pod żadnym pozorem nie zgodzi się na skrobankę. Henio długo myślał jak z tej sytuacji wyjść cało. W końcu postanowił skorzystać z pomocy zaprzyjaźnionego ginekologa. Obaj wymyślili sprytny fortel. Szantażującej go trzydziestolatce imieniem Ewa oświadczył, że ożeni się, ale przedtem oboje muszą się zbadać u lekarza, by zdrowo rozpocząć nową drogę życia. Ewa zgodziła się bez
bez wahania. Okazało się, że…nie jest w ciąży. Henio nagadał jej do słuchu i puścił kantem.
Dwa dni później, nudząc się od rana, postanowił odwiedzić wrocławskie kino „Helios”. Akurat wyświetlali atrakcyjny film i przed kasami uformowały się długie kolejki. Zobaczył wysoką czarnulkę blisko kasy i poprosił o kupno biletu. Zgodziła się. Henio podziękował i – rewanżując się za grzeczność – zaprosił tę pani do kinowej kawiarenki, bo do rozpoczęcia seansu było jeszcze 20 minut czasu. W kinie siedzieli obok siebie i razem opuścili przybytek X Muzy. Tak zaczęła się nowa znajomość Henia. Miał nosa, pani imieniem Dorota, liczyło 45 latek ale wyglądała młodziej, a co najważniejsze – prowadziła dobrze prosperującą firmę i stała się jego kolejną sponsorką. Trzymiesięczna znajomość wzbogaciła Henia w dwa eleganckie garnitury, nie licząc koszul, krawatów i butów oraz wielotysięczne „kieszonkowe”. Kiedy Dorocie sprzykrzyła się rola „jelenia”, to stała się mniej rozrzutna i zaproponowała Heniowi pracę w swojej firmie. W odpowiedzi dał dyla i zaczął szukać szczęścia u innych pań z wypchanymi torebkami. Długo nie czekał, potem były fryzjerka Ola, hurtowniczka kosmetyków Jola, radczyni prawna Stenia, dyrektorka Halina. Żadna nie legitymowała się wiekiem poniżej czterdziestki, ale też nie narzekała na problemy finansowe „dotując” Henia sowicie.
Człowiek ma satysfakcję kiedy lubi swoją pacę i osiąga sukcesy. Natomiast życie próżniacze z czasem staje się monotonne. Spotkało to Henia i panie po czterdziestce przestały mu się podobać. Wtajemniczeni mówią, że przerzucił się na młode dziewczyny, a z jedną nawet się ożenił. Żona pracuje zarabiając na niego i synka. Zaś Henio stał się gosposią domową we własnym małżeństwie i zwykłym pantoflarzem. Znajomi mówią, że…zaczęła mu cichcem przyprawiać rogi, bo jest w guście dyrektora firmy, w której pracuje.