Artykuły

Perspektywy dla Lewicy. Z Anną Grodzką rozmawia Czesław Kulesza

.

.

Jakie są Twoim zdaniem perspektywy dla lewicy w kontekście ostatnich wyborów?

O jak długiej perspektywie myślisz? Bo kapitalizm ostatecznie przeminie. Ludzie zorientują się wreszcie, że kapitalizm im szkodzi – a nawet zabija. Wtedy jeśli nie nastąpi zmiana systemu to stanie się to dopiero po kolejnym globalnym kataklizmie. Tylko czy go ludzkość przeżyje? Na szczęście najprawdopodobniej ostrej fazy kataklizmu nie doczekam. Zmiany systemu pewnie niestety też, choć żałuję, że nie będzie mi dane zobaczyć, jak ostatecznie ukształtuje się to, co będzie potem. Bo potem właśnie większość wartości i ideałów, jakie dziś głosi lewica, stanie się stosowanymi przez ludzi zasadami i prawem.

Jesteś prorokiem?

Śmiejesz się. Nie – nie jestem. Ale wiem, że tak będzie, bo inaczej być nie może. Zobacz: Po pierwsze: Kapitalizm nieuchronnie prowadzi do degradacji środowiska naturalnego Ziemi, a to z kolei prowadzi albo do głodu i wojen, albo do wyniszczenia ludzkości w ogóle.

Nie widzę żadnych tkwiących w kapitalizmie mechanizmów, które na dłuższą metę mogłyby powstrzymać ten proces i tragiczny rozwój sytuacji. Degradacji planety nie powstrzymają akcje społeczne na rzecz weganizmu ani prawa nakazujące selekcjonowanie plastikowych odpadów, ani nawet przestawianie się gospodarki na energię odnawialną. Już jest zbyt późno. To nie powstrzyma radykalnie pustynnienia i głodu, zatrucia pożywienia, wody i powietrza. W system kapitalistyczny wpisana jest immanentnie zasada kumulacji kapitału i maksymalizacji zysku. Każda spółka ma to zapisane w obowiązującym ją prawie. Jeśli zarząd nie tworzy zysku albo tworzy straty, zostaje wymieniony lub nawet może być skazany za działanie na szkodę spółki. Ziemia przegrywa z chciwością człowieka i dopóki kapitalizm będzie czynił chciwość prawomocną, dopóty Ziemia będzie umierać, ale ludzie nie będą pokornie godzić się na umieranie wraz z nią.

Jedyne co może powstrzymać degradację środowiska naturalnego to zwycięstwo demokracji i zmiana praw, które podporządkują działania kapitalizmu interesom większości obywateli. A to musiałby być potężny katalog praw ograniczających działanie kapitalistów – praktycznie: zmianę systemu.

Po drugie: skutkiem kapitalizmu są wojny. Wojny, albo czasem krwawe rewolucje. Proces prowadzący do wojen nakręcają co najmniej dwie jego cechy. Dwie nierozerwalnie związane z kapitalizmem sprzeczności.

Pierwsza, to sprzeczność między obiektywnym interesem większości obywateli a interesami właścicieli kapitału. Wyrazem tych sprzeczności są między innymi, narastające do absurdu, nierówności majątkowe i dochodowe. Te nierówności i związany z tym proces kumulacji kapitału, nieuchronnie prowadzą do zniewolenia obywateli kredytami (bo kapitalistyczna polityka monetarna oparta jest na oprocentowanym pieniądzu dłużnym), zbyt nisko płatnej pracy (bo kapitalista płaci tyle ile musi, a nie tyle ile faktycznie warta jest praca), niedostatkach usług publicznych: opieki zdrowotnej i słabości powszechnej edukacji (bo kapitalizm albo je komercjalizuje i czyni źródłem zysku albo sprzeciwia się podnoszeniu podatków na to przeznaczonych). W procesie rozgrywania tej sprzeczności w systemie kapitalistycznym wygrywa zawsze właściciel kapitału – wielka korporacja. A przecież proces kumulacji kapitału nie może trwać bez końca. Musi prowadzić do jakiejś formy buntu – a ta albo do poważnej redystrybucji skumulowanych dóbr, albo do wojny.

Druga sprzeczność to proces, który rozgrywa się pomiędzy kapitałem a państwem.

Tę sprzeczność także na swoją korzyść rozstrzygają właściciele kapitału. Niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z kapitalizmem w wydaniu „demokratycznym”, autorytarnym czy z populistycznym, stanowione przez państwo prawo rzadko i w bardzo nieznacznym stopniu spowalnia lub utrudnia proces kumulacji kapitału. To jasne, że istnieją podatki. Korporacyjny kapitalizm godzi się na nie, bo przecież jakoś musi podzielić się łupem z politykami – władzą państwową i pomocą społeczną, aby przyhamowywać proces narastającego niezadowolenia społecznego. Jednak to nie wielkie korporacje i nie światowy biznes jest najpoważniejszym źródłem zapełniania publicznej kasy. Nie oni płacą gros podatków. Większość podatków na świecie płacą pracowni-cy i drobni przedsiębiorcy – też będący w rzeczy samej pracownikami korporacji. Bo to drobny i średni „biznes” wytwarza dla wielkich korporacji produkty i usługi, które nie stanowią produktu końcowego i nie tworzą rynkowej marki, ze sprzedaży której uzyskuje się największe zyski. Każdy słyszał o tym, że wielkie korporacje mają setki sposobów na tzw. „optymalizację podatkową”. Chowają swoje zyski i uciekają z nimi przed urzędnikami państwa do rajów podatkowych. Mały i średni wytwórca najczęściej nie ma takich sił, aby to zrobić. To przywilej dużych, największych i tych, którzy usługują wielkim w pomnażaniu kapitału. Nawet polityka kreacji pieniądza, wydawałoby się wyłączna domena państwa, jest de facto w ponad 90% domeną prywatnych banków.

Przejawem dominacji wielkiego kapitału nad wielkimi państwami jest kapitalistyczny imperializm – polityka dominacji i panowania nad innymi państwami, obszarami ziemi, zasobami naturalnymi, zasobami siły roboczej i kreatywnymi mózgami ludzi. Imperialistyczne państwa chwalą się, że dzięki zbrojeniom, utrzymywaniu wielkich armii i polityce kontroli nad mniejszymi państwami i grupami ludzi pilnują pokoju w świecie. Tak rzeczywiście trochę jest. Jednak czynią to wyłącznie w interesie kapitału, który reprezentują i państw, które chronią ich praw. Tam gdzie zanosi się na uszczuplenie interesów kapitalistycznego imperialnego państwa, tam kapitalistyczne państwa dokonują „przywrócenia porządku”, ustanawiając podległych im satrapów i przywracają kapitalistyczne stosunki produkcji lub dominację własnego państwa. Metodami ich działania są służby specjalne wykonujące zadanie wywoływanie przewrotu, przekupstwo miejscowych władz lub po prostu wojną. W ten sposób stale na świecie trwają różne wojny i krwawe przewroty.

Związek Radziecki, a teraz Rosja, też mają ambicje imperialne.

Oczywiście. Wiek dziewiętnasty i dwudziesty to panowanie imperium kilku najbardziej zaawansowanych w zakresie kapitalistycznych stosunkach ekonomicznych państw Eu-ropy, które zbudowały światowy system kolonialny. W wyniku I W.Ś. Europa powoli traciła znaczną część światowej dominacji na rzecz Stanów Zjednoczonych Ameryki. Warto zauważyć, że na początku XX w. powstał Związek Radziecki. Był przejawem buntu społeczeństw przeciwko (de facto) feudalizmowi, który zakładał ominięcie fazy kapitalizmu i wkroczenie w komunizm. Ale szybko nowy system przekształcił się w coś, co można nazwać totalitarnym systemem kapitalizmu państwowego. Rewolucja w Rosji nie powiodła się. Komunizmu, wbrew językowi jaki używa się w tej sprawie, nigdy nigdzie jeszcze nie było. Rewolucja wyrodziła się w zbrodniczy system biurokratycznej władzy. ZSRR był także państwem swoiście imperialnym. W każdym razie dzięki potężnej militaryzacji Związek Radziecki stał się imperialną konkurencją dla imperializmu Europy i USA. Ten stan trwa do dziś, mimo że nie ma już ZSRR, to imperializm rosyjski oparty teraz na oligarchicznym systemie kapitalizmu trwa.

II W.Ś. utrwaliła tę dominację w świecie dwóch imperialnych systemów: zachodnie-go (USA, Europa) i ZSRR. Kruchy pokój między tymi systemami utrzymał się tylko dzięki grozie nieprawdopodobnego zniszczenia, która była skutkiem ich militarnych i atomowych zasobów. Dziś już kapitalistyczna Rosja może być dla zachodu tylko lokalnym zagrożeniem imperialnym (choć nadal posiada potencjał nuklearny), a nie jak zagrożeniem dla systemu kapitalizmu. Natomiast w wyniku polityki kapitalistycznej globalizacji, jaka miała miejsce za sprawą w USA i Europy w ostatnim trzydziestoleciu, poważnym imperialnym konkurentem Zachodu stały się Chiny. Nieprawdopodobna koncentracja wojsk amerykańskich na Morzu Południowo Chińskim i otoczeniu lądowym Chin świadczy o powadze sytuacji i skali wojennego napięcia między tymi państwami i zagrożeniem światową wojną.

Ale pierwszą reakcją na współczesny model kapitalistycznej globalizacji i imperialne działania wielkich mocarstw jest nie tylko, a nawet nie przede wszystkim, lewicowa alternatywa. Kapitalistyczny neoliberalizm rodzi w całym świecie demona – demona nacjonalizmu i autorytaryzmu. Odżywają idee faszystowskie. Bo jeśli przestaje się podobać działający od 35 lat neoliberalny system i związana z nim fasadowa nieskuteczna demokracja, to atrakcyjnym może się okazać odwrócenie wektora i powrót do idei silnej władzy oraz państwa narodowego. Proszę zwróć uwagę, że polityczne poparcie dla PiS w Polsce rosło wraz z przedłużającą się władzą PO-PSL a wcześniej tzw. Lewicy (SLD) , która zawarła pakt z neoliberalnym światowym kapitalizmem. Podobnie stało się np. we Francji, Austrii, na Węgrzech, we Włoszech – wszędzie tam, gdzie teraz pod-nosi głowę nacjonalizm i faszyzm.

Coraz silniejsze współcześnie tendencje nacjonalistyczne i autorytarne stoją w sprzeczności z dążeniem kapitalizmu do globalizacji handlu i produkcji. To jest i musi być zapalnikiem wielkiego wybuchu. W kapitalizmie nie dostrzegam mechanizmu czy procesu, który mógłby pokojowo rozwiązać problemy wynikające z tej oczywistej sprzeczności. A przecież nacjonalizm to także, w kontekście międzypaństwowym, sprzeczność sama w sobie. Nacjonalizmy zwalczają się wzajemnie. A wsparte autorytarną nacjonalistyczną władzą nieuchronnie prowadzą do wojny.

Ale kapitalizm dba przecież o to, żeby ludzie nie mieli ochoty do rewolty. Tam gdzie się w miarę dobrze dzieje ruchy antysystemowe są słabe.

Pojawienie się społecznego buntu można oczywiście opóźniać. I to się dzieje. W pierwszej fazie robi się to wykorzystując manipulację społeczną (propagandę). Przekonuje się ludzi, że kapitalizm to najlepszy sposób na życie w dobrobycie, że dostatek bogatych „skapywać” będzie na biedniejszych, że „właśnie Ty możesz być kapitalistą” bo „przecież mamy demokrację” i „wolny rynek”, i że to właśnie Twój sposób na Twoją wolność.

Gdy tego nie wystarcza a bunt narasta, kapitalizm dopuszcza zmianę władzy i zmianę retoryki. Nie zmienia to bowiem istoty kapitalizmu. Nowa władza zaczyna mówić „Ameryka first”, „wstajemy z kolan”, „pokonamy elity”, a działa tak, aby „broń boże” właścicielom kapitału nie przeszkodzić go nadal kumulować. Realizując tę politykę próbuje się zmienić wektor społecznej złości. Zamiast wściekać się na brak sprawiedliwości i nędzną jakość życia, niech obywatel złości się na jakiegoś wydumanego wroga. Stwarza się zatem wroga wirtualnego: Żyda, emigranta, geja, Latynosa, innowiercę, Araba lub „nie daj boże” ateistę lub kogokolwiek na kogo popadnie. Jeśli trzeba wprowadza się populistyczną politykę społeczną. Zyskuje się tym wdzięczność „obdarowanych” i polityczne poparcie. Dla podtrzymania sympatii dla działającej (de facto) w interesie kapitału władzy, wykorzystuje się naturalną obawę człowieka przed zmianami, wiarę religijną, odwołuje się do tożsamości narodowej, etnicznej i historycznych mitów. Pochwala się tradycyjne sposoby życia i odwieczne toposy, tkwiące w świadomości społecznej i religiach. Silne emocje związane z tymi tożsamościami powodują nie tylko poparcie dla władzy, ale także rodzą żołnierzy „dobrej zmiany”, „narodowej sprawy”, „obrony tradycyjnych i religijnych wartości”.

Natomiast wszędzie tam i zawsze wtedy, kiedy powyższe metody nie wystarczą, kapitalizm wprowadza system autorytarny albo wręcz totalitarny. Wtedy bunt powstrzymywany jest strachem i siłą. Jednak te metody nie wystarczą dla utrzymania systemu bez końca. Nie wystarczyły do utrzymania feudalizmu, nie wytrzymały do utrzymania niewolnictwa i nie wytrzymają dla utrzymania kapitalizmu. Narastająca trauma społeczna też budzi skrajne emocje – emocje po drugiej stronie. Czara goryczy po stronie większości przelewa się w końcu po stronie rządzonych. To po ich stronie jest prawdziwa siła – siła moralna i siła większości liczebnej. Dlatego zawsze w dłuższej perspektywie, wygrywa postęp, choć często kosztem cierpienia i krwi.

No dobrze. Ale moją intencją było pytanie o znacznie bardziej bieżące perspektywy lewicy po ostatnich wyborach. Na to pytanie nie odpowiedziałaś.

Nie mam kryształowej kuli do przewidywania przyszłości, więc poszłam na łatwiznę. Nie wiem, co zrobią ci konkretni ludzie, ale wiem, jakim procesom podlegają i o tym powiedziałam. To wyznacza perspektywę i kierunek. A krótkoterminowe perspektywy lewicy…?

Polityka lewicy, jakiej oczekuję, to między innymi konsekwentna krytyka kapitalizmu. Dlatego o kapitalizmie opowiadałam odpowiadając na Twoje pytanie. Dlatego oczekuję, że Lewica będzie tworzyć porywającą, odważną wizję potrzebnych i niezbędnych zmian w interesie większości społeczeństwa – pracowników, zwykłych ludzi. Tworzyć wizję możliwą do realizacji po uzyskaniu wpływu na kształtowanie prawa w parlamencie. Do tego jeszcze daleko. Może następnym razem?

Czy posłowie Lewicy, składającej się z trzech partii, powinni stworzyć w parlamencie wspólny klub parlamentarny?

A może wręcz nową partię lewicy?Jeśli są w stanie, bez żenujących merytorycznie kompromisów, stworzyć wspólną wizję, o jakiej mówiłam i działać konsekwentnie dla jej realizacji to tak – i klub, i partię. Jeśli jednak okazałby się to niemożliwe, to podział może okazać się lepszym rozwiązaniem. Lewicy potrzebna jest oparta o wartości strategia. Strategia, która potrafi zmieniać ob-raz świata w ludzkiej świadomości i obudzić serca. Strategia demaskująca funkcjonujące w języku propagandy neoliberalne mity i stereotypy. Strategia odwołująca się do interesu ludzi pracy i ich emocji. Nie jest potrzebna, a wręcz może być szkodliwa, polityczna taktyka nastawiona na bieżące korzyści polityków. Wierzę, że odważna, konsekwentna praktyka polityczna lewicy przyniesie pozytywne skutki już w następnych wyborach do parlamentu. Ale politycy potrzebują naszego wsparcia i odzewu.

Co masz na myśli?

Gdyby obecni w dzisiejszym parlamencie posłowie Lewicy nie radzili sobie dostatecznie dobrze ze swoim zadaniem, warto zorganizować im wsparcie spoza parlamentu. Ludzie rozumiejący bieżące i bardziej odległe potrzeby i interesy społeczeństwa powinni organizować się także poza parlamentem w organizacjach pozarządowych, partiach politycznych, związkach zawodowych, formalnych i nieformalnych grupach i wspólnie działać.

W takim razie w jaki sposób budować polityczną i organizacyjną niezależność lewicy przy jednoczesnej konieczności poszerzania sojuszy przeciw tendencjom autorytarnym i faszyzacji kraju?

Mając wspólną wizję lewica nie musi godzić się na żadne zgniłe kompromisy. Z tego punktu widzenia warto popierać to co jest godne poparcia z punktu widzenia strategii i wizji, a krytykować i objaśniać po swojemu wszystko to, co nie idzie w tym kierunku – niezależnie od politycznych układów czy sympatii.

Myślę, że solidarność lewicy to ważna, godna promowania postawa. Do tej pory lewica miała z tym problem. Dlaczego? Właśnie dlatego, że brakowało wspólnej, jasnej, porywającej wizji świata opartej o lewicowe wartości i stanowiąca alternatywę dla kapitalizmu. Taka wizja to właśnie kryterium czy coś/ktoś jest lewicowe czy nie. Lewica rozmyta pomiędzy sekciarskim radykalizmem i ortodoksją, a liberalną koncepcją społeczno-ekonomiczną nie jest w stanie zdobywać ludzkich rozumów i serc. W tej sytuacji jej program i działania byłyby bez wyrazu, bez koloru i… bez sensu. Taka lewica nie jest w stanie być wobec siebie solidarna. Jednoczmy się wokół wspólnej wizji!

A czy sprzeciwiać się koncepcjom autorytarnym albo faszystowskim? No, chyba nie pytasz mnie, socjalistki i demokratki, o to poważnie.

Jakie działania należy poczynić w Unii Europejskiej, by przeciwstawiać się wpływom skrajnej prawicy?

Także w działaniach w ramach Unii Europejskiej powinniśmy trzymać się swojej wizji. Dopóki decydującą siłą polityczną w UE nie będą siły zmierzające do demokratyzacji i pohamowania neoliberalnego kapitalizmu, możemy tylko dyskredytować i kontestować takie działania, które mają realizować faszystowską albo neoliberalną wizję świata i krytykować niedostatki demokracji. Do tego także na tym polu potrzebny jest strategiczny kręgosłup – postępowa wizja Europy.

Wiele elementów tej wizji przedstawiłam kandydując do Europarlamentu w maju tego roku. Najważniejsze z nich to upodmiotowienie parlamentu UE. Przecież dziś parlament UE nie posiada nawet inicjatywy ustawodawczej. To trzeba zmienić.

Mówiąc najkrócej – dzisiejsza Unia to związek rządów państw. Poprzez demokratyzację UE powinna stawać się Unią Społeczeństw. Musimy dodać kompetencji demokratycznie wyłanianym strukturom UE, a ograniczyć kompetencje Rady Europejskiej. Radykalnie zdemokratyzować Komisję Europejską. Uspołecznić politykę finansową i monetarną UE. Innymi słowy zreformować Unię Europejską z myślą o interesie wszystkich Europejczyków.

Do tego długa droga, ale przecież to nie jest niemożliwe. A lewica powinna po prostu mieć własną wizję – robić i mówić konsekwentnie swoje. Może zdążymy coś zmienić przed nadchodzącym kataklizmem, i może uda się nam go powstrzymać, bo tylko rozwój demokracji i powstrzymanie neoliberalnego kapitalizmu korporacyjnego może tego dokonać.

Jeśli nie zrobimy tego, co powinniśmy, to w reakcji na neoliberalizm, zamiast lewicy odradzał się będzie i umacniał autorytaryzm, nacjonalizm i faszyzm.

Anna Grodzka polityczka lewicy, była posłanka, publicystka, wydawczyni, działaczka organizacji pozarządowych, prezes Fundacji „Społeczeństwo Fair”, członkini Rady Programowej Fundacji Naprzód”.

Nasze Argumenty” nr 2 / 2019.

Inne z sekcji 

Wspomnienia Pałacykowiczów; Pałac i Jazz

. Niedawno pożegnaliśmy naszego kolegę red. Czarka Żyromskiego, był on prawdziwym żywym archiwum wrocławskiej prasy. Z wielkim pietyzmem gromadził wiele wartościowych materiałów o dziejach wrocławskiej kultury, a także o Kresach Wschodnich z których pochodził. Dzięki uprzejmości prezesa Stowarzyszenia Dziennikarzy Rzeczpospolitej Polskiej Oddziału Dolny Śląsk red. Ryszarda Mulka, prezentujemy zebrane przez Czarka wspomnienia działaczy studenckich związanych […]

Tylko TAK znaczy TAK – Podpisz petycję w sprawie nowej definicji gwałtu

. Wujek zgwałcił 14-letnią dziewczynkę. Sąd oczyścił go z zarzutu gwałtu, bo… nie krzyczała. Na takie wyroki pozwala polskie prawo, bo zawiera definicję gwałtu sprzed II wojny światowej. Do Sejmu trafił projekt zmiany prawa, ale może napotkać opór konserwatywnych posłów oraz prezydenta. Dlatego zażądajmy głośno, by państwo przestało chronić gwałcicieli! Podpisz apel, a my dostarczymy […]