Turystyka

Miedzy Odrą a Menem. Stare Breslau w nowym Wrocławiu

Wojciech W. Zaborowski

 

Lubię to miejsce we Wrocławiu. Samo centrum miasta. Skrzyżowanie ulic Świdnickiej i Marszałka Józefa Piłsudskiego. Szczególnie fascynują mnie dwa stojące przy zbiegu tych ulic budynki. Żywa historia miasta! Pierwszy z nich – to zachowujący secesyjną fasadę hotel „Polonia” z należącą do hotelu równie stylową restauracją „Galicja” – chętnie odwiedzany przez turystów z Niemiec, drugi, vis-à-vis hotelu, to Teatr Muzyczny „Capitol”. Oba gmachy wrosły na stałe we wrocławski pejzaż, równie bliskie, jak wrocławianom, są i niemieckim gościom, szczególnie starszego pokolenia. Bo też barwna historia budynków i działających w nich instytucji należy do zarówno dawnego Breslau, jak i obecnego Wrocławia. Sięga początków XX wieku. Wtedy to w latach 1906–1911 powstał hotel „Vier Jahreszeiten” (Cztery Pory Roku) – dzisiejsza „Polonia”, w roku zaś 1929 najnowocześniejszy we wschodniej części Niemiec kinoteatr „Capitol” . Dzieje tych obiektów zasługują na odrębny esej, tu przywołuję je jako przykład kontynuacji tradycji, która mimo zmiany powojennych granic i później również politycznych priorytetów, nadal jest pielęgnowana, ku satysfakcji wszystkich zainteresowanych, mieszkańców wspólnego, europejskiego domu.
Ulica Marszałka Piłsudskiego nie tak jeszcze dawno miała za patrona gen. Karola Świerczewskiego. Nim zaś nad Odrą ponownie wybuchła polskość, nazywała się ulicą Ogrodową, co nie budziłoby co prawda żadnych politycznych skojarzeń, gdyby nie fakt, że nazwa ta w oryginale brzmiała… Gartenstraße. Nadana została bezimiennej jeszcze wówczas ulicy przez Fryderyka II, króla pruskiego, który zatrzymał się w tej ogrodami otoczonej części Wrocławia (wtenczas Breslau) w roku 1741. I pod tą nazwą nabierający coraz większego znaczenia trakt przetrwał aż do 1945 roku.
Wspominanie historii miasta, jego zabytków i ulic nie należało do programu repolonizacji. W wydaniu powojennych władz polegała ona bowiem, jeśli nawet nie na całkowitej eliminacji materialnych śladów po poprzednich gospodarzach i mieszkańcach miasta, to na pewno na przemilczaniu tego, co nie wiązało się z okresem panowania Piastów.
Dziś nie tylko niemieccy turyści będąc we Wrocławiu wspominają dawną Gartenstraße i podziwiają nowoczesną w zabudowie, choć do tradycji historycznej miasta nawiązującą ulicę Marszałka Józefa Piłsudskiego. Nadodrzański gród, który słusznie szczyci się w tym roku tytułem Europejskiej Stolicy Kultury, stał się, mimo zauważonych przez media kilku incydentów, miastem otwartym, przyjaznym gościom z zagranicy, tolerancyjnym i dumnym ze swej historii.
Gdy korzystam z gościny w hotelu „Polonia” , widzę, jak niemieccy goście z zainteresowaniem czytają zarys dziejów hotelu zajmujący całą ścianę nieopodal recepcji (jest wersja polska i niemiecka). Wchodząc zaś wieczorem do nowoczesnego Teatru Muzycznego, w którym odrestaurowano secesyjną widownię, dostrzegam zachwyt na twarzach polskich gości i niejednokrotnie wzruszenie u przybyłych z Niemiec widzów.
Dożyliśmy czasów, gdy historia nie dzieli, a łączy. Wrocław praktycznie pokazuje, że jest to możliwe. Miasto spotkań? Tak, zarówno ludzi, jak i historii ze współczesnością.

 

.

W słonecznym księstwie Monaco

Inne z sekcji 

Słoń z Katanii

. Grzegorz Wojciechowski .   Powszechnie jest wiadomo, że słonie nie zamieszkują Europy, to nie jest bowiem ich naturalne środowisko przyrodnicze. Tym większe zdziwienie budzić może fakt, że w Katanii, mieście położonym u podnóża Etny, to właśnie słoń i to w dodatku czerwonego koloru, jest istotnym elementem herbu tego miasta. Herb Katanii składa się z […]

Wrocław z uśmiechem i na wesoło

. Stanisław Dziuba Wieloletni wrocławski przewodnik . .Po Polsce krąży wiele anegdot i dowcipów o Wąchocku, a nawet o Ciechocinku, Warszawie, czy Zakopanem. Śmieją się z siebie nawzajem: ,,hanysy” z Górnego Śląska i „gorole” z Zagłębia. Ale jakoś tak się utarło, że o Wrocławiu anegdot nie ma. Spróbujemy podważyć, a może uda się nam nawet […]