Artykuły

Dekomunizacja szaleństwo czy metoda. I. Komuna – bicz na wszelkie zło.

.

Dr Józef Frączek

.

W żadnym z państw europejskich, a nawet światowych dekomunizacja nie miała i nie ma takiego barbarzyńskiego i nieludzkiego przebiegu jak w Polsce. Choć praktyczną walkę z komunizmem zaczął już Adolf Hitler – przygotowując grunt do rozpoczęcia II wojny światowej. Pisze o tym w znakomitej książce (biały kruk) Zygmunt Wojciechowski. „W ramach marszu na wschód mieścił się tedy ściślejszy program opanowania Europy środkowej. Na razie o tym bliżej nie mówiono. Europa środkowa była wszak zorganizowana państwowo i prosty atak na nią byłby taktyczną niezręcznością. Hitler obmyślił więc zrazu plan okrężny. Ubrał się w szaty apostoła głoszącego walkę z komunizmem, chciał na tej drodze zneutralizować opinię i działania świata zachodniego, a uderzywszy na Rosję – w razie powodzenia  chciał upiec zarazem pieczeń środkowoeuropejską. Był na zawołanie antyfrancuskim i antykomunistycznym, zależnie od tego w jakim stopniu mógł się danym hasłem się posłużyć”. I dalej: „Rzecz była reżyserowana przez Niemcy bardzo sprytnie. Restytucję obowiązku powszechnej służby wojskowej przeprowadzało się w czasie kiedy walka z komunizmem była hasłem dnia, pełno było o tym mowy, a chodziło o satysfakcję w stosunku do urażonej godności niemieckiej”.1/

[ 1. Zygmunt Wojciechowski, Polska – Niemcy. Dziesięć wieków zmagania. Wyd. Instytutu Zachodniego. Poznań 1945 r. s. 251-253. ]

Niemiecka walka z komunizmem była propagandowym przygotowaniem do wojny z Rosją, Polską, Czechosłowacją i Francją oraz uśpieniem Wielkiej Brytanii. Co się Hitlerowi udało. Pakty o nieagresji z Polską i Rosją, porozumienia, wizyty, układy i układziki zrobiły swoje. Ale to było przygotowanie do totalnej, światowej wojny i wszelkie metody przygotowania do tej wojny mogą być zrozumiałe.

W dzisiejszej Polsce demony antykomunistyczne żyjące dostatnio na wysokich PiS-owskich szczeblach władzy i hodowane w państwowej instytucji IPN-u własnymi rękami rozmontowały najlepszą Rzeczpospolitą w dziejach polskich. Choć nikt i nic im nie zagraża z zewnątrz ani wewnątrz, sami podnoszą rękę na własne państwo.

Oto parę wypowiedzi polskich intelektualistów na ten temat: prof. A. Friszke „zamyka się epoka demokratycznej Polski, utworzona w 1989 r. Mam ciężkie poczucie odwrotu od sensu naszych dziejów wolnościowych ku przepaści. Koniec wolnej Polski, początek dyktatury, łamania praw obywatelskich, gwałcenia tradycji narodowych”. Prof. Aleksander Hall „Polska przeżywa dramat, chociaż wciąż bardzo wielu Polaków nie zdaje sobie z tego sprawy”. Senator Maria Berny „Współczesna droga do faszyzmu nie musi być taka sama jak droga Hitlera czy Mussoliniego. Ale uwaga – już na nią wkraczamy”. Kurier i korespondent II wojny światowej Jan Nowak Jeziorański „Trudno znaleźć w naszych dziejach, wydarzenie bardziej epokowe niż powrót do macierzy Śląska z Wrocławiem, Pomorza Zachodniego, Ziemi Lubuskiej i Warmińskiej. Odwrócony został tysiącletni bieg historii, który wypchnął Polskę z jej piastowskiej kolebki i przesunął na Wschód. PRL – była najbardziej udanym, najlepszym państwem w całej historii Polski”.

Zauważmy, że są to wypowiedzi z lat 2018 i wcześniejszych, gdzie jeszcze walka z „komuną” nie była tak powszechna i bezwzględna. Dzisiaj w 2020 roku do tej walki zaangażowali się i prezydent RP i premier, marszałek Sejmu oraz ministrowie konstytucyjni, szczególnie sprawiedliwości i prokurator generalny, na którym spoczywa cała demolka (reforma) sądownictwa.

Dobitnym tego przykładem morze być niedawna wypowiedź premiera Morawieckiego 3/, który w  wywiadzie dla „Die Welt” stwierdził, że „reforma sądownictwa” w Polsce jest konieczna, bo obecni sędziowie zostali wychowani przez sędziów komunistycznych. Środowisku sędziowskiemu przypisano także zbrodnie sądowe, wyroki wydawane w czasach stalinowskich, również na żołnierzach wyklętych. Zauważmy, że od śmierci Stalina minęło 67 lat, od października 1956 r. – 64 lata, od wprowadzenia stanu wojennego 39 lat, a od „końca komunizmu” – 31 lat.

[ 2. Jan Widacki, Przegląd nr 4/2020, Pana premiera język giętki, s. 15. ]

Sędziowie z czasów stalinowskich – gdyby żyli musieliby mieć sto lat i więcej, ci najmłodsi ze stanu wojennego przekroczyliby właśnie siedemdziesiątkę. Tymczasem średnia wieku sędziów obecnie w Polsce wynosi nieco ponad 40 lat. Wychodzenie za granicę z takimi idiotyzmami, jak rzekoma konieczność dekomunizacji sądownictwa jest głupia i naiwna. Logiczny wniosek jest jeden. Trzeba pilnie wymienić społeczeństwo. Zostawić jedynie tych, którzy urodzili się po 1989 r. z właściwych, nieskażonych „komunizmem” rodziców, wychowawców, nauczycieli, profesorów, dowódców itp.

Jeszcze groźniej poczyna sobie prezydent RP Andrzej Duda, podróżując po kraju odwiedził Śląską Karczmę Piwną, w której zabrał głos. Słowa padają grube, oskarża, krzyczy, robi surowe miny, cały się trzęsie gestykuluje rękami. W końcu po ataku na sędziów i opozycję wzywał górników aby pomogli „oczyścić nasz polski dom”. To budzi najgorsze skojarzenia. To nie do wiar, że 30 lat po upadku „komunizmu” prezydent RP i jego partia sięgnęli po obrzydliwą retorykę z lat stalinowskich, wymierzoną we „wrogów ludu”. Kim są dziś te śmieci, które zdrowa i czysta część narodu miałaby z Polski powymiatać? Sędziowie? Opozycja? Wszyscy przeciwnicy władzy? I jakimi narzędziami będzie się Polskę czyścić – styliskami od kilofów, kolbami, biczami? Możemy zatem jasno odpowiedzieć, że znalazł się bicz i wykonawca na unicestwienie i wyeliminowanie niepokornych, najpierw z wymiaru sprawiedliwości, a później nauczycieli, kadrę naukową, administracyjną, żołnierzy WP, tzw. elity intelektualne i gospodarcze PRL-u, a na końcu wszystkich tych co nie popierają albo krytykują PiS i ich wodzów.

Od trzech lat trwa w Polsce bezwzględny atak rządu i prezydenta wymierzony w polskie sądownictwo. Ustawa z grudnia 2016 r. uchwalona przez posłów PO i PiS zwaną „dezubekizacyjną” stała się biczem na wszelkie siły postępu i lewicy. Zdecydowała ona, że bez konieczności sformułowania jakichkolwiek aktów oskarżenia, bez procesów sądowych, bez prawa do obrony, bez zasady domniemania niewinności, kilkadziesiąt tysięcy byłych funkcjonariuszy PRL zostało z automatu uznanych za zbrodniarzy. Obniżenie emerytur służb mundurowych przy zastosowaniu odpowiedzialności zbiorowe jest podłością, która obciąża każdego polityka głosującego za tymi ustawami. Podejmując te decyzje, politycy PO i PiS, prezydent Duda i premier Szydło stali się oprawcami i barbarzyńcami. Każda kolejna ofiara doprowadzona do samobójstwa to krew na ich rękach.

Adam Zagajewski – wybitny współczesny polski poeta pisze (w„GW” 25.03.2016 r.), że opinia publiczna cywilizowanego świata nie jest dotknięta amnezją i wie, że połączenie nacjonalizmu, populizmu, kłamstwa i autorytaryzmu nazywa się faszyzmem. Nie jesteśmy jeszcze faszystami ale weszliśmy na drogę, która prowadzi do faszyzmu. Komuniści są dla polskich kaczystów niczym Żydzi dla niemieckich nazistów. Winni zła wszelkiego 3/.

[ 3. Piotr Gadzinowski. Trybuna 2/4.03.2018 r. ]

Winni są powstania Polski Ludowej – państwa, którego kaczyści nienawidzą. Winni są wedle kaczystowskiej wizji historii, wybuchowi II wojny światowej i klęski sanacyjnej Polski.

Winni są zwycięstwa ZSRR nad niemieckim nazizmem i jałtańskiemu porozumieniu wielkich mocarstw winni są klęski Armii Krajowej i klęski skłóconych z Armią Krajową podziemnych „wyklęciuchów”.

Winni są kieleckiemu pogromowi Żydów w 1946 roku.

Winni są wysiedleniu ludności ukraińskiej w czasie akcji „Wisła” w latach 1947-50.

Antysemickich czystek w latach 1967-68.

Interwencji Wojska Polskiego w Czechosłowacji w sierpniu 1968 r.

Pacyfikacji robotniczych protestów w 1970 i 1976 roku.

Wprowadzeniu stanu wojennego w grudniu 1981 r.

Budowie Stoczni Gdańskiej im. Lenina i zamknięciu Stoczni Gdańskiej.

No i przede wszystkim winni są powstaniu III RP.

Reasumując, komuniści wedle historii kaczystów winni są całego zła. Choć tak naprawdę komunistów odpowiadających kaczystowskim definicjom w Polsce już nie ma. Pozostały groby i resortowe dzieci.

Wciąż jak widzimy niezadawalające efekty wywieranego nacisku sprawiły, że PiS zdecydował się na uchwalenie kolejnej ustawy, zwanej „kagańcową”. W zamyśle jej autorów ma ostatecznie spacyfikować polskie sądownictwo. Należy zadać pytanie po co PiS-owi taka awantura w UE, gdy w praktyce i tak może rządzić Polską. Odpowiedź może być prozaiczna – przez trzydzieści lat włożyli mnóstwo wysiłku żeby wykazać, że funkcjonariusze PRL dopuszczali się zbrodni i przestępstw. Zaangażowali w to znaczną liczbę pracowników IPN żeby wykazać rzekomych komunistycznych zbrodniarzy. Efekty pracy pionu prokuratorskiego IPN okazały się żałosne. Nie było kogo i o co oskarżać. Właśnie dlatego została stworzona wspomniana ustawa. Ludzie lewicy od czasu upadku PRL, od góry do dołu z pokorą wysłuchiwaliśmy pogardliwych ocen tamtej rzeczywistości, sfałszowanych danych, oszczerczych i karykaturalnych opisów o funkcjonowaniu aparatu bezpieczeństwa. Nie protestowaliśmy w milczeniu przyjmowaliśmy kalumnie i kłamstwa o naszej pracy i służbie. Był to ustrój od 1956 r. nie w pełni demokratyczny ale z pewnością nie zbrodniczy, był to ustrój realnego socjalizmu, który dla wielu aspektów życia społecznego miał też jasne strony. Błędem lewicy, szczególnie elit rządzących było wzięcie na siebie błędnej narracji, że nam ludziom PRL-u, nie tylko członkom SLD czy SdRP wolno mniej. To był błąd, który wywiera piętno, że jesteśmy najgorszym sortem na zawsze.

Po zmianach w 1989 r. wierzyliśmy, że nowa Polska będzie lepsza, bardziej sprawiedliwa, praworządna i demokratyczna. Przyjęliśmy zmianę ustrojową spokojnie, bo czego mieliśmy się obawiać. Służyliśmy uczciwie Ojczyźnie, jaka była, nie łamaliśmy prawa, konstytucji, nie krzywdziliśmy ludzi. Dzisiaj oskarża się nas, że „mamy krew na rękach”, że biliśmy, kopaliśmy, zrywaliśmy paznokcie, mordowaliśmy. Płyną te oskarżenia nie tylko ze strony PiS i kato-prawicy, postarzają je dziennikarze, politycy, publicyści i zwykli ludzie.

Dlaczego od trzydziestu lat nie odbywają się w Polsce żadne procesy sądowe, w których konkretni ludzie, na podstawie konkretnych dowodów byliby oskarżani o konkretne czyny przestępcze. Dlaczego okazuje się, że w praktyce tych czynów przestępczych nie ma wcale. Posiadanie informacji o niewykrytych i nieukaranych przestępstwach powinno skutkować natychmiastowym przekazaniem tej wiedzy polskiej prokuraturze. Dotyczy to zwłaszcza tzw. zbrodni komunistycznych, które nie ulegają przedawnieniu. O ile pan premier (bo on rozpowszechnia takie wiadomości) dotychczas tego nie uczynił, to sam łamie prawo i może zostać uznany za wspólnika zbrodniarzy. Ponad dwa lata od wejścia w życie ustawy „dezubekizacyjnej” funkcjonariusze PiS nie dopuszczali aby jakiekolwiek sądy rozpatrywały skargi, bo wszystkie dotychczasowe legły w gruzach. Ale nie da się jednak odwlekać tego w nieskończoność – niektórzy odważni sędziowie rozpatrywali sprawy. Dlatego władza musiała radykalnie przyspieszyć pacyfikowanie środowiska sędziowskiego. Kto z tych ludzi starszych, schorowanych, zestresowanych służbą i nagonką na nich doczeka sprawiedliwego wyroku? Wielu ustawa represyjna już zabiła.

.

Niniejszy tekst otrzymaliśmy do publikacji z Dolnośląskiego Oddziału Związku Weteranów i Rezerwistów Wojska Polskiego im 2 Armii Wojska Polskiego, jest on pierwszym rozdziałem większej całości i nosi tytuł „Dekomunizacja – Szaleństwo czy metoda.” Kolejne rozdziały będziemy publikować na naszych łamach niebawem

Redakcja „LDŚl”.

.

Dekomunizacja – szaleństwo czy metoda. II. Teoria i praktyka

Dekomunizacja – szaleństwo czy metoda. III. Konstytucyjna pułapka

Dekomunizacja – szaleństwo czy metoda. IV Komunizm w praktyce

Dekomunizacja – szaleństwo czy metoda. V. Precz z komuną.

O tak zwanej „polityce historycznej”

Inne z sekcji 

Z kroniki pan…i G. nr 63 Pigułka „po”

. Małgorzata Garbacz . Słodko-gorzka. Do przełknięcia po wyborach samorządowych. Wszystkie frakcje uznały, że wygrały. Przynajmniej w tej kwestii była zgoda. Pewien yutuber mówi – było legitnie, czyli słusznie. Okazało się, że w 11 (lub 12) województwach będzie rządziła Koalicja Obywatelska sama lub z innymi, a w pozostałych pięciu – PIS. Dla porządku odnotujmy: frekwencja […]

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Więzień twierdzy Landsberg

Budynek więzienia w Landsbergu . Grzegorz Wojciechowski . 11 listopada 1923 roku w pewnym  domu położonym w Uffing, w pobliżu Staffwlsee, na południe od Monachium  należącym do Ernsta Hanfstaengla i jego małżonki został zatrzymany przez policję pewien mężczyzna, ubrany według jednej wersji  w białą koszulę nocną, według zaś innej w piżamę, do której miał przypięte […]