Artykuły

Chwila liryki. Odsłona dwudziesta piąta: William Shakespeare

.

Jan Chudy .

.
Zastrzegałem już , inaugurując ten cykl , że przytaczane wybrane szczegóły biograficzne twórców czy też detale historii z ich powstania , mają przede wszystkim pomóc poznaniu ogólnego kontekstu i klimatu danej epoki i osobowości twórcy . Niejednokrotnie również wspominałem o niestety smutnym , ale też raczej powszechnym rozdźwięku : o nie występowaniu w jednej parze talentu i charakteru autora . Poniższa zaś prezentacja otwiera pytania o granice „ szczerości autora „ czy też relacji pomiędzy nim a lirycznym podmiotem . Wydanym w 1609 roku Sonetom Williama Shakespeare’a poświęcono ogromnie wiele publikacji w których próbowano odkryć różnorodne biograficzne powiązania a nawet wręcz posuwając się do kwestionowania jego ich autorstwa . Najsilniejsze emocje wywołuje jednak tak otwarcie zawarte w sonetach wyznanie miłości przez mężczyznę mężczyźnie , przy czym sonety nie dostarczają żadnego dowodu na upodobania seksualne autora . Pewny jest tylko fakt wydania sonetów bez akceptacji i bez udziału w redagowaniu publikacji Shakespeare’a . Tłumaczy to zresztą liczne błędy i zróżnicowany poziom wszystkich – 154 – sonetów . Najprawdopodobniej poeta pisał te strofy niejako w tajemnicy nie tylko z ostrożności ( tego typu związki jeszcze przez wiele wieków były bardzo okrutnie karane ) ale i choćby obawiając się popsucia swego wizerunku . Niemniej podzielam w pełni rozważania autora przekładu Stanisława Barańczaka (i na których opieram ten tekst ) dowodzące że wiersze tego cyklu w żadnej mierze nie przesądzają preferencji seksualnych autora . Promieniują natomiast osobistym ogromnym zaangażowaniem , doświadczaniem olśnienia i poczucia przemijania szczególnie dotkliwego w odczuwaniu i przeżywaniu czystego piękna . Żyjący w latach 1564 – 1616 , jeden z najgenialniejszych w całych dziejach Twórca , użył mistrzowsko specyficznej formuły sonetu uzyskując niepowtarzalną metafizyczną głębię . Najogólniej rzecz ujmując sonet to kompozycja – „ramka” o wymiarach 14 x 10 (czternaście linijek, każda licząca sobie po pięć stóp jambicznych, czyli dziesięć sylab oraz dwóch trójwierszy) . Specyficzną literacką formę stroficzno-wersyfikacyjną wypełnił Shakespeare intensywną konkretnością i kreatywną paradoksalnością sensów ale też niedefiniowalną w istocie magią . W każdym ludzkim wnętrzu funkcjonują – w różnych oczywiście strefach i w nierównym natężeniu – najgłębsze emocjonalne czeluście i pokłady wrażliwości i uczuciowości . Tak wielka literatura jak Sonety Williama Shakespear’a pomaga nam je odkrywać i przeżywać …

 

William Shakespeare

SONETY
( fragmenty )

18
Do czego cię przyrównać ? Do dnia w pełni lata ?
Piękność twoja jest bardziej i świeża , i stała .
Jeszcze w maju wiatr nieraz mrozem pąk omiata
A letnia pora nie trwa , jak obiecywała .
Niebios złociste oko co nazbyt świat pali
Swoim żarem , to kryje blask za sine chmury ;
Nic , co piękne , pełnego piękna nie ocali ,
Odzierane zeń trafem lub prawem natury :
Lecz twoje wieczne lato nie wie , co jesienie ,
Nie straci barwy , którą jest twoja uroda ,
Ani jej Śmierć nie wciągnie w zapomnienia cienie ,
Gdy w rymie , nad Śmierć trwalszym , przetrwa wiecznie młoda .
Póki tchu w piersiach ludzi , póki w oczach wzroku –
Wiersz żyw będzie i tobie nie da zginąć w mroku .

55
Nie marmur , nie książęcych pomników złocenia –
Jeśli co wiecznie przetrwa , to ten wiersz jedyny :
W nim będzie wciąż się jarzył blask twego istnienia ,
Gdy głaz tablic obrosną Czasu pajęczyny .
Niech wojenne zniszczenie posągi obali ,
Niech gmach zrównają z ziemią batalie najkrwawsze –
Miecz Marsa nie tknie ani pożar nie osmali
Słów , w których żyjesz , w których żyć będziesz już zawsze .
Wbrew śmierci , zapomnieniu – dwom potężnym wrogom –
Będziesz wciąż iść przed siebie , a chwały twej ślady
Ujrzą oczy potomnych , wszystkich , którzy mogą
Żyć jeszcze na tym świecie dzień zagłady .
Nim w ów dzień Sądu kształt twój żywy z grobu wstanie ,
Żyj w tym wierszu , miej w oczach kochanków mieszkanie .

71
Gdy umrę płacz nade mną , lecz tylko dopóty ,
Dopóki ci dzwon głuchy żałoby nie przerwie
Zgryźliwym obwieszczeniem , że rzucił zepsuty
Świat , z dwojga złego woląc pójść między czerwie .
Dłoni , co niegdyś wers ten pisała , tak samo
Nie wspominaj : gdyż kocham cię sercem tak szczerem ,
Że wolę być w twych miłych myślach białą plamą ,
Niż w bolesnym wspomnieniu – głównym bohaterem .
O , usłuchaj mnie : jeśli spojrzeć ci się zdarzy
Na ten wiersz , gdy ja będę od dawna gnił w glinie ,
Nie powtarzaj imienia , nie przywołuj twarzy :
Niech twoja miłość minie , gdy żywot mój minie ,
Bo inaczej świat z mego imienia narzędzie
Drwin uczyni , by kłuć cię nim , gdy mnie nie będzie .

73
Ujrzysz we mnie tę porę roku , gdy zielone
Liście żółkną i rzedną , aż żadnego nie ma
Na drżącym z zimna drzewie , którego koronę
Wypełniał śpiew , lecz dzisiaj pusta jest i niema .
We mnie ujrzysz ten schyłek dnia , gdy resztka słońca
Gaśnie z wolna , sprawiając , że dzień od zachodu
Pochłania krok po kroku ciemność gęstniejąca ,
Noc , ów sobowtór śmierci , kres trosk i zawodu .
We mnie ujrzysz powolne ognia dogasanie ,
Żar , który swoją młodość , grę płomieni żwawą ,
Obrócił w popiół – własne śmiertelne posłanie ,
Gdzie skona , tym strawiony , co było mu strawą .
Ujrzysz – lecz zaczniesz odtąd , zwykłym serca prawem ,
Kochać goręcej to , co stracić masz niebawem .

111
O , nie ze mną tocz spory ; Fortuna jest winną
Każdego z mych postępków , który zły się zdaje :
Zapewniła mi w życiu nie więcej niż gminną
Arenę , która rodzi gminne obyczaje .
To właśnie moje imię na piętno naraża ;
I stąd moja natura niemal się sprowadza
Do tego , w czym pracuje , jak ręka farbiarza ;
Lituj się więc i życz mi , by mnie leków władza
Uzdrowiła , gdy będę octowe wywary
Łykał chętnie , by zwalczyć moc zarazy w sobie ;
Nie ma leków dość gorzkich , nie ma takiej kary ,
Której nie zniosę , jeśli mi ulży w chorobie .
Lituj się , przyjacielu , najmilszy doktorze :
Już samo twe współczucie kuracją być może .

 

116
Nie ma miejsca we wspólnej dwojga serc przestrzeni
Dla barier , przeszkód . Miłość to nie miłość , jeśli ,
Zmienny świat naśladując , sama się odmieni
Lub zgodzi się nie istnieć , gdy ktoś ją przekreśli .
O , nie : to znak , wzniesiony wiecznie nad bałwany ,
Bez drżenia w twarz patrzący sztormom i cyklonom –
Gwiazda zbłąkanych łodzi , nieoszacowanej
Wartości , choćby pułap jej zmierzył astronom .
Miłość to nie igraszka Czasu : niech kwitnące
Róże wdzięków podcina sierpem zdrajca blady –
Miłości nie odmienią chwile , dni , miesiące :
Ona trwa – i trwać będzie po sam skraj zagłady .
Jeśli się mylę , wszystko inne też mnie łudzi :
Że piszę to ; że kochał choć raz któryś z ludzi .

.

Chwila liryki. Odsłona jedenasta – Wojciech Młynarski

Chwila liryki. Odsłona trzydziesta piąta – Ivan Wernisch

Chwila liryki. Odsłona dwudziesta piąta: William Shakespeare

Chwila liryki. Odsłona dziewiętnasta – Bolesław Taborski

Chwila liryki. Odsłona siedemnasta – Andrew Marvell

Chwila liryki. Odsłona piąta – Ogden Nash

Inne z sekcji 

Fraszki Jana Zacharskiego: „Druga tura”

. Jan Zacharski .   Przysłowie Wyborco, pamiętać chciej, Baba z wozu, koniom lżej, Jest tego przysłowia wynikiem, Że Bodnar przegrała z Sutrykiem. Moment W radosnym się znalazł Sutryk momencie, Jest druga kadencja, panie prezydencie. Cele Wyborcze sobie postawili cele Jacka Sutryka współobywatele, Dla jego wrogów to chwila ponura, Bowiem zwycięska była druga tura. Odpowiednia […]

Berlinerschloss – dawnych Prus chwała. Historia na nowo odczytana

Wojciech W. Zaborowski   Betonowy kloc nad Szprewą w centrum Berlina w niczym jeszcze nie przypomina ani dawnej stylowej bryły cesarsko-królewskiego zamku zaprojektowanego przez mistrza barokowej architektury berlińskiej Andreasa Schlütera (1659–1714), ani wizji współczesnych architektów, którzy podjęli się rekonstrukcji obiektu (Biuro Architektoniczne Franco Stella z Vicenzy we Włoszech). Rzadko też któremu z przechodniów ów surowy […]