Artykuły

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Balonem ponad Mont Blanc

 .

Grzegorz Wojciechowski

 .

      W sporcie balonowym walczono nie tylko o przebycie jak największych odległości, ale również i wysokości. Właśnie te drugie były do osiągbięcia najtrudniejsze, nie tylko chodziło tutaj o przezwyciężenie szeregu problemów technicznych, związanych z wyniesieniem statku powietrznego w górę, ale również o pokonanie innych trudności takich jak niska temperatura  i  niedobór tlenu.

W 1906 roku świat obiegła informacja, iż królowa włoska Helena zamierza ufundować puchar, będący nagrodą w zawodach balonowych, których celem jest przelot nad najwyższym szczytem Alp Mont Blanc. Zawody te miały stać się atrakcją odbywającej się w Mediolanie wystawy przemysłowej.

Do tej niezwykle trudnej próby zgłosili się dwaj Włosi – Celestino Usuelli i Carlo Crespi. Bohaterowie tego śmiałego przedsięwzięcia nie byli bynajmniej doświadczonymi pilotami balonowymi, pochodzili z branży kupieckiej. Jedynie Usuelli miał pewne doświadczenie, ale bynajmniej nie było ono zbyt pozytywne. W czasie swojego rejsu pilotowany przez niego balon wpadł do morza w pobliżu Ancony, tylko dzięki szczęściu i nadzwyczajnemu wysiłkowi fizycznemu udało mu się ocalić życie.

11 listopada 1906 roku, na placu wystawy w Mediolanie,  do kosza balonu „Milano”, wsiedli dwaj włoscy aviatorzy. Balon miał maksymalną pojemność 2000 m3 gazu, ale napełniony został jedynie do pojemności 1200 m3, uznano bowiem, że tyle z całą pewnością wystarczy, aby pokonać na swojej drodze przeszkodę jaką są Alpy. Kosz był stosunkowo lekki bowiem nie zakładano długiego lotu, zabrano więc jedynie 200 kg balastu oraz przyrządy pomiarowe oraz aparat fotograficzny i niezbędny tlen ( 1200 litrów ).

O godzinie 10.50 „Milano” rozpoczął wznosić się w powietrze. Szybko nabierano wysokości i już po kilkunastu minutach stracono z oczu miasto, powietrze było czyste, ale na wysokości około 4900 metrów balon przestał się podnosić do góry, wyrzucono więc balast i dzięki temu znowu rozpoczęło się wznoszenie. Wraz z wysokością robiło się coraz zimniej, trzeba było włożyć specjalne uniformy składające się z futer, ciepłych ciężkich rękawic i masek zrobionych z wełny.

Przed pilotami rozpostarła się wspaniała panorama Alp. Kiedy statek powietrzny osiągnął jeszcze wyższy pułap Włosi musieli założyć maski tlenowe, bowiem pojawiły się już poważne problemy z oddychaniem.

Spoglądając w dół aeronauci zobaczyli wspaniały widok, ujrzeli jak na mapie słynne alpejskie jeziora: Lago d’Orta, Lago Maggiore, Lago di Como i Lugano, robiących wrażenie niebieskich plam na szarym tle. Na wysokości około 6000 metrów, gdzie temperatura wynosiła – 24 st., przeleciano nad wzgórzem Monte Rosa. Dalej również kontynuowano wznoszenie, na wysokości 6800 metrów, „Milano” przybliżył się do grupy szczytów, gdzie znajdował się Mont Blanc.

Widok był tak piękny i niezwykły, że piloci rozpłakali się ze wzruszeni. Nikt przed nimi nie widział bowiem szczytów Alp z takiej perspektywy, był pierwszymi ludźmi, którzy zobaczyli taki wspaniały widok.

Tymczasem kierunek wiatru zmienił się nieco i balon poszybował bardziej w kierunku zachodnim, ale na szczęście prąd powietrzny spowodował, że przelecieli nad Alpami i Mont Blanc. O godzinie 13.20 temperatura powietrza spadła już do – 38 stopni C, „Milano szybował z wielką prędkością, w oddali zajaśniała Dolina Izery, prąd powietrza unosił pilotów w kierunku francuskiego Albertville. Wówczas podjęto decyzję o lądowaniu, tym bardziej, że gaz zaczął już szybko się ulatniać. Po otwarciu zaworu balon zaczął opadać, na wysokości 100 metrów nad ziemią, wyrzucono ostatnie dwa worki balastu, po to, aby zmniejszyć prędkość lądowania i łagodniej wylądować na ziemi.

„Milano” i jego załoga wylądowali około 200 metrów od zabudowań  Aix les Bains, na powitanie przybył tłum okolicznych mieszkańców, którzy obserwowali lot i opadanie balonu.

W 4 godziny i 5 minut aeronauci przebyli 256 km w linii prostej i osiągnęli maksymalną wysokość 6800 m.n.p.m.

Zachęceni powodzeniem Włosi postanowili ponownie zmierzyć się z wysokością i podjąć próbę dotarcia  powyżej, której już szybowali na d Alpami.

Zaledwie kilka tygodni po swoim wyczynie, w dzień Wigilii Bożego Narodzenia tj. 24 grudnia 1906 roku, Usuelli i Crespi zaprezentowali się mediolańskiej publiczności. Tym razem egzaminowi poddany był inny balon, mający objętość 1400 m3, o nazwie „Aviator”.

Miejscem startu był Plac Broni w Mediolanie, około godziny 11.00 balon wzniósł się w powietrze, jednakże osiągnął jedynie pułap 5000 metrów i nie mógł wznosić się wyżej. Powodem było to, że napełniono go gazem jedynie do połowy, a przy niskiej temperaturze gaz oziębiał się w szybko. Postanowiono wrócić na ziemię. Wylądowano na przedmieściu  Mediolanu około godziny 15.00. Napełniono „Aviatora” gazem i ponownie wystartowano. Pech jednak dał o sobie znać ponownie, na skutek zerwania się jednej z lin musiano ponownie opuścić się na ziemię.

Dopiero za trzecim razem wszystko poszło właściwie i balon zaczął nabierać wysokości. Po godzinie i dziesięciu minutach „Aviator” i jego załoga dotarli na wysokość 7000 metrów, czyli o 200 wyżej niż wówczas, gdy przelatywali nad Alpami. Wznosili się więc z szybkością 100 m na minutę lotu.

Na tej wysokości termometr rtęciowy zamarzł a termometr spirytusowy wykazał temperaturę – 40 stopni. Ponieważ dochodziła już godzina 17.00 postanowiono wracać. Powrót był niezwykle szybki, po 18 minutach szczęśliwie wylądowano, kończąc tym samum ten ciekawy lot.

.

Zambeccari – Nieustraszony żeglarz napowietrzny

Pierwszy lot balonem z Francji do Pekinu

Dzieci Ikara. Opowieść o tym jak człowiek zrealizował swoje wielkie marzenie

Z dziejów lotów balonem w Polsce. Podróż balonem pana Miłosza

Więcej o dziejach lotów balonowych

 

 

Inne z sekcji 

Bohater getta – kawaler Virtuti Militari

. Lucjan Blit . „Wódz Naczelny nadał 18 lutego 1944 roku pośmiertnie srebrny Krzyż Virtuti Militari inż. Michałowi Klepfiszowi z Warszawy”. Ten krzyż nie zawiśnie na jego grobie. Grób ten pozostanie nieznany, jak prawie wszystkie groby żołnierzy wielkiej Armii Podziemnej w Kraju. Dziwnie, jak sława szła za młodym Michałem. A on sam był zaprzeczeniem wszelkiej za nią pogoni. […]

Opowieści Wojciecha Macha. Dzieje kabaretu

Wojciech Mach   Historia kabaretów jest równie długa jak dzieje ludzkości. Zaczęło się to już przed epoką kamienną, gdy małpy na walnym zebraniu ustaliły, że od następnego roku staną się ludźmi. Zlazły więc z drzew i zorganizowały pierwszy kabaret pod nazwą CZŁOWIEK – TO BRZMI DUMNIE. W efekcie do dziś wielu z nas w przeróżnych […]