Artykuły

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Voodoo – religia buntu czarnych niewolników na Haiti

.

Grzegorz Wojciechowski

.

Religia voodoo jest swoistym fenomenem, przetrwała ona w sercach czarnych mieszkańców Haiti, mimo bezwzględnej chrystianizacji, której poddawano niewolników przybyłych z Afryki do katorżniczej pracy na tej wówczas francuskiej kolonii.

Cały system XVIII wiecznego niewolnictwa na Antylach opierał się na stworzeniu takich warunków, aby jednostkę odseparować od jej dawnych korzeni. Już w czasie podróży do Nowego Świata murzyńscy niewolnicy byli głodzeni i bici, aby nie mieli sił w czasie rejsu podnieść buntu. Po przybyciu zaś na miejsce dokonywano selekcji, ci którzy nie mieli już sił i podupadali na zdrowiu byli często zakopywani żywcem w ziemi, jako bezwartościowy towar. Pozostałych zaś poddawano kolejnej selekcji, dzieląc tak, aby nigdy nie mogli się spotkać ze swoimi bliskimi, czy też innymi członkami plemienia, z którego pochodzili. Musieli być sami, aby wcześniejsze więzi społeczne nie ułatwiły im porozumiewanie się i w konsekwencji buntowania się, musieli czuć się osamotnieni. Nie wolno im było nawet używać swoich afrykańskich imion, ich właściciele nadawali im nowe, rodem z greckiej i rzymskiej historii i mitologii, takie jak: Sokrates, Diogenes, Zeus, Apollo itp.

Murzyni zostawali poddani przymusowej chrystianizacji, król francuski Ludwik XIV nakazał w specjalnym dekrecie, aby właściciele niewolników informowali o przybyłych na wyspy nowych murzynach władze administracyjne, których obowiązkiem było udzielenie wskazówek co do przeprowadzenia chrztu, bowiem jak pisał król „ wszystkich niewolników, którzy znajdują się na naszych wyspach, należy ochrzcić i nauczyć zasad katolickiej, apostolskiej i rzymskiej religii.”

Praca na plantacjach trwała z reguły nawet 16 godzin dziennie, za najdrobniejsze uchybienia, bądź opieszałość, a często bez konkretnego powodu niewolnicy byli bici, nic więc dziwnego, ze średnio dożywali w tym piekle, jakie stworzyli im ich katoliccy właściciele i bracia w Jezusie Chrystusie około 10 lat.

Będąc tak odseparowani od swoich korzeni, nie utożsamiali się też z ich nową religią, która była dla nich nie w pełni zrozumiała, była bowiem częścią systemu, który pozbawiał ich wolności. Nie należy się więc dziwić, że szukali swojej plemiennej afrykańskiej tożsamości w swojej własnej religii, którą przywieźli ze sobą na statkach niewolniczych z Afryki. Religia voodoo zaczęła pełnić rolę czynnika buntu przeciwko niesprawiedliwym stosunkom społecznym, była tym co pozostało murzynom z ich poprzedniego życia i tym co ich łączyło.

Już w pierwszych dziesiątkach lat istnienia czarnego niewolnictwa na Haiti zdarzały się przypadki buntów murzynów przeciw swym właścicielom, a w konsekwencji ucieczki części niewolniczej populacji w miejscowe trudno dostępne góry, ci którym się to udało tworzyli wolną społeczność, praktykującą swoją dawną religię, posiadającą swoich kapłanów i tworzącą własna strukturę społeczną na podobieństwo tej, z której zostali siłą wyrwani. Owych wolnych murzynów zwano marronami. Utrzymywali oni potajemne stosunki z innymi niewolnikami pracującymi w kopalniach i na plantacjach, co sprzyjało zbiegostwu i podejmowaniu prób buntów, zawsze brutalnie tłumionych.

Voodoo w wydaniu haitańskim zaczęło też inkorporować pewne pierwiastki religii katolickiej, nie mniej jednak pozostając co do formy religią jak najbardziej afrykańską.

Zachował się jeden z opisów obrzędów z roku 1797 autorstwa Francuza Moreau de Saint-Mery.

Według jego opisu obrzędy religijne odbywały się zawsze ciemną nocą i w tajemnicy. W miejscu ceremonii stawiano ołtarz, na którym umieszczano klatkę z wężem, on to bowiem był głównym bóstwem religii voodoo. Obrzęd był prowadzony przez dwoje kapłanów kobietę i mężczyznę posiadającymi władzę religijną nad innymi wyznawcami, byli oni pośrednikami pomiędzy bogiem wężem, a resztą wspólnoty religijnej i to wyłącznie oni posiadali prawo do wykładni woli czczonego bóstwa.

Kapłani nazywani „królem” i „królową” wygłaszali długie przemówienia do zgromadzonych, po ich zakończeniu wyznawcy podchodzili kolejno do klatki z wężem i kierowali do niego swoje życzenia.

Po zakończeniu tej części ceremonii „królowa” voodoo wchodziła na klatkę i zaczynała taniec, który wprawiał ją w trans, w czasie którego doznawała konwulsji i drgawek. Wówczas zaczynała mówić, lecz to przez jej usta mówił bóg-wąż. Po zakończeniu tej części obrzędu, składano ofiarę z kozy. Następnie uczestnicy nabożeństwa byli zobowiązani składać przysięgę poświadczoną własną krwią, że nigdy do końca życia nie powiedzą nikomu co widzieli.

Wreszcie rozpoczyna się najbardziej widowiskowa i przejmująca część rytuału religijnego voodoo, jest nim taniec przy bębnach, w czasie którego wyznawcy wpadają w trans, do tego stopnia, że wielu z nich gryzie nawet swoje ciało.

Dźwięk bębnów roznosi się nocą po okolicy, tworząc niesamowite i przejmujące pełne grozy wrażenie.

Religia voodoo odegrała niezwykle istotną rolę w czasie powstań niewolników haitańskich na przełomie XVIII i XIX wieku, a jej wyznawcy i kapłani mieli bardzo znaczący wpływ w procesie kształtowania się świadomości buntu i stali się w znacznej części przywódcami murzyńskiej rebelii na Haiti.

.

 

Tekst objęty prawami autorskimi, kopiowanie i publikowanie bez wiedzy i zgody autora zabronione.

.

Pamiętnik z wojny na San Domingo

Rewolucja na Haiti. List gen. T. Louverture do Dyrektoriatu Republiki Francuskiej

Pierwsze powstanie niewolników sycylijskich 138 r. p. n. e. – 132 r. p. n. e.

Inne z sekcji 

Wybory 2024: Dolnośląska dogrywka

. Grzegorz Wojciechowski .   Już w niedzielę 21 kwietnia zostaną wybrani prezydenci i burmistrzowie wielu miast oraz wójtowie gmin. W ten sposób zakończy się kolejny etap maratonu wyborczego; ostatni – wybory do Parlamentu Europejskiego odbędzie się już za siedem tygodni. We Wrocławiu wina Tuska. Tak. Platforma Obywatelska w wyborach do Rady Miasta uzyskała 42,13 […]

Bohater getta – kawaler Virtuti Militari

. Lucjan Blit . „Wódz Naczelny nadał 18 lutego 1944 roku pośmiertnie srebrny Krzyż Virtuti Militari inż. Michałowi Klepfiszowi z Warszawy”. Ten krzyż nie zawiśnie na jego grobie. Grób ten pozostanie nieznany, jak prawie wszystkie groby żołnierzy wielkiej Armii Podziemnej w Kraju. Dziwnie, jak sława szła za młodym Michałem. A on sam był zaprzeczeniem wszelkiej za nią pogoni. […]