Artykuły

Tajemnice kamieni szlachetnych. Diamenty

.

Maria Florkowa

.

Tajemnica kamieni szlachetnych „Lotos” nr 1 z 1936

.

Diamenty, zdobyte drogą gwałtu, rabunku lub podstępu przynoszą nieszczęście zamiast powodzenia. Ich wewnętrzna siła działa wyłącznie w kierunku zdemaskowania zbrodni swych nowych właścicieli. Może więc dlatego Arabowie, słynni z zamiłowania do oszustw i rozbojów, diamenty uważali za płód jadowitych wężów, bowiem podobnie, jak jad kobry, powo­dowały one nieszczęścia, a często tragiczną śmierć…Diament, syn Słońca, mistyczne naczynie światła, który, skupiając w sobie biały promień, obdarza otoczenie cudem tęczowych barw, jest poda­runkiem „bogów“ i symbolizuje jedyną, wielką Prawdę, przejawiającą się w tysiącznych kształtach. Jeśli ktoś twierdzi, że Prawdę odnaleźć można tylko na tej, a nie innej drodze, i że on — pielgrzym tej właśnie ścieży — zna ją dobrze, a inni, szukając jej na innych szlakach, są w błędzie, myli się tak samo, jak myliłby się człowiek, wierzący, że widmo słoneczne składa się np. tylko z fioletowej barwy (którą on widzi!), a nie posiada wcale pomarańczowej, bo jej blask pada już na inny punkt i na inne oczy! Ten, który szuka prawdziwie, winien być wędrowcem rozlicznych dróg, a w każ­dym razie tyle posiadać rozsądku, aby być tolerancyjnym dla wszystkich współtowarzyszów wieczystej wędrówki. Każdy z nich będzie na pewno miał do powiedzenia coś interesującego i rozszerzającego horyzonty myślowe. Wyrozumiałości, tolerancji i szacunku dla przekonań, jakich może nie podzielamy, winien uczyć diament tych wszystkich, którzy kochają jego blask i noszą z pietyzmem ów szacowny klejnot. Istnieje wiele legend, które snują się wokół pewnych „niesamowitych“ brylantów, rozsiewających wraz ze swym uroczym blaskiem zgubny i zło­wrogi wpływ, udzielający się tym wszystkim, którzy po nie chciwie wy­ciągnęli dłonie. I — rzecz zastanawiająca: są to nieomal zawsze brylanty barwne, błękitne lub różowe, naznaczone złowróżbnym stygmatem nie- harmonijnych działań kosmicznych Saturna lub Marsa. Jednym z największych i najstarszych jest Wielki Mogoł, ważący pier­wotnie 700 karatów. Znał i opisywał go Babur, historyk władców mongol­skich. W 17 wieku widział go w Delhi znany mineralog Tavernier. Zrabo­wany przez szacha perskiego Nadira w 1739 roku, znika z widowni dzie­jowej, by pojawić się znów w r. 1813 w Indiach u Radży z Lahore. W roku 1850 staje się zdobyczą wojsk kolonialnych. Oficerzy angielscy składają cenny klejnot u stóp swej młodocianej królowej Wiktorii. W roku 1852 Wielki Mogoł — po oszlifowaniu — zmienia swój wygląd i zyskuje słynne na cały Świat imię: Kohi-noor: góra światła. Waży już tylko 186 kara­tów i jest najcenniejszym koronnym klejnotem brytyjskiego skarbca. Diamenty są synonimem władzy królewskiej, obdarzają mocą, śmia­łością i potęgą i może dlatego stały się bezwiedną, lecz niemniej silną tęsknotą wszystkich władców świata. Nie było zapewne działaniem przy­padku, że królowa Wiktoria, otrzymawszy u progu swej władzy wspaniały ów klejnot, z jego i swojem imieniem związała chwalę i wielkość Anglii, która do dziś dnia olśniewa narody i państwa ziemi. Tylko w czasie bardzo nielicznych uroczystości państwowych Kohi-noor roztacza swój blask, zdobiąc majestat królewski, ale wówczas, prócz cu­downego blasku, promienieje z niego i zimna groza, mówiąca o licznych i krwawych walkach, rozgrywających się naokoło klejnotu, który ongiś — jako Wielki Mogoł — niejednokrotnie spłynął krwią ludzi, którzy o nie Za jego bliźniego brata uważają „Orłowa“. Jest to diament, pocho­dzący również z bryły Wielkiego Mogoła. Z Madrasu przywiózł go pewien francuski oficer do Amsterdamu. Ta Tam został zakupiony dla carowej przez księcia rosyjskiego Orłowa za 1,400.000 guldenów holenderskich. Największym i najpiękniejszym diamentem jest Cullinan, znaleziony w r. 1905 w Afryce Południowej. Przed oszlifowaniem ważył 3.025 karatów; brylant ten przeczystej wody, bez jednej skazy, jest tak piękny, że wprost w swym blasku i czystości niewiarygodny. Patrząc na niego, odnosi się złudzenie, że to bryłka czystego lodu, dopiero dotknięcie ręką utwierdza w przekonaniu, że jednak jest to fenomenalnie przejrzysty cudowny diament! Znalazca owego klejnotu, biedny strażnik kopalni diamentów, który przypadkiem podniósł z ziemi świecącą grudkę, nie mógł od tej chwili nazywać się szczęśliwym. Śledzony, prześladowany przez zawistnych współzawodników, oskarżony przed policją, strzegącą kopalni, nie był pewny swego życia. Nad diamentem roztoczył straż cały batalion wojsk policyjnych. Na koniec udało się go załadować na okręt i przewieźć do Anglji. Stał się własnością króla Edwarda VII, który w r. 1908 kazał go w Antwerpii rozciąć na dziesięć kawałków. Dwa największe i najpiękniej­sze zatrzymały nazwy Cullinan 1 i Cullinan 2. — Większy, ważący 516 ka­ratów, zdobi koronę królewską, mniejszy, o wadze 309 karatów, berło królewskie. Oba te brylanty są najpiękniejsze i o „najczystszej wodzie” z pośród znanych na całym świecie. Prof. Max Bauer, opisując ten feno­menalny okaz, twierdzi, że Cullinan polaryzuje światło, przy czem ma tę odrębną od innych diamentów własność, że zmienia płaszczyznę polaryzacji. Dla myślących okultystów nasuwa się tu refleksja, że siły natury, które kształtowały ów diament, przejawiły się w nim w sposób specjalny i pozostawiły mu cechę, wyróżniającą go z pomiędzy innych rozlicznych brylantów. Znane są jeszcze brylanty: „Imperial“ i „Nizam” znaleziony został przypadkowo przez dziecko w pobliżu Golkondy, Imperial w tymże samym miejscu i w sposób również przypadkowy, o zabarwieniu błękitnem, zyskał wnet opinię nieszczęśliwego. Oba te klejnoty znajdują się w skarbcu Szacha perskiego. Dalszym znanym klejnotem jest „Pitt“, który był no­szony przez cesarza Napoleona I. Bardzo ciekawy jest „Tifani“ o zabarwieniu żółto-kanarkowem, tak, że można zamienić go z topazem, gdyby nie wspaniały blask, właściwy diamen­tom. Diament ten wziął nazwę od jubilera nowojorskiego, który go posia­dał. Nie mógł on jednak — jak pisze historyk tego kamienia w r. 1922 —- sprzedać tego klejnotu nikomu, bo brak było chętnych do nabycia go. Mimo wspaniałego wyglądu działał tak odpychająco, że nie tylko okultyści, ale i laicy uważali go za kamień, niosący z sobą nieszczęście. Piętno złych działań kosmicznych było tu zbyt widoczne. Dr. Fernie opowiada w swej książce o wyjątkowo „nieszczęśliwym” błękitnym diamencie, który należał do przewodnika Zulusów, imieniem Chaka. Diament ten przechodził z rąk do rąk, wszystkim swym właścicielom przynosząc śmierć lub nieszczęście. Sam Ćhaka zginął śmiercią morderczą z rąk swych braci, którzy niedługo potem zginęli w czasie wyprawy rabun­kowej. Jeszcze 15 razy zmieniał błękitny diament właścicieli, zawsze przy­nosząc z sobą nienaturalną, gwałtowną śmierć tym, którzy pokusili si nosząc z sobą nienaturalną, gwałtowną śmierć tym, którzy pokusili się o jego zdobycie.

Opinię najbardziej niesamowitego zyskał diament „Hope”, albo — dla jego niebieskiej barwy — zwany: „kamieniem błękitnym “. Wartość jego oceniano na 1 % miliona marek niem. Pochodził z Indii. W połowie 16 wieku przywieziono go do Wenecji i tam został pozyskany dla doży Morozini. Piękność klejnotu opiewali poeci w swych utworach. Ale dia­ment, pochodzący z Indii, naznaczony był stygmatem zarazy. Zaraza wy­bucha w Wenecji, a Morozini wraz z cudnym klejnotem ucieka do Florencji, tam jednak umiera rażony chorobą. Błękitny diament staje się własnością dowódcy wojsk florenckich, imieniem Marsilio, którego w krotce potem w sprzeczce pijackiej zasztyletowano. I znowu „Hope“ zmienia raz po raz właściciela, a każdy z nich ginie nienaturalną śmiercią. Na początku 19 stu­lecia znajduje się w klasztorze włoskim św. Kozimy, tam rabują go żołnie­rze francuskiej republiki. Generał Lasall kupuje go od jednego z rabu­siów. W niewiele dni potem ginie w bitwie pod Lodi. „Hope“ dostaje się w posiadanie sułtana tureckiego, ale tenże zostaje zdetronizowany i umiera na wygnaniu. Nieszczęśliwy diament zdobi na krótko piękne ramiona Marii Antoniny, po jej tragicznej śmierci staje się własnością księżniczki Lam­badę, ale i ta pada ofiarą rozbestwionego tłumu. Zmasakrowane, nagie zwłoki księżniczki wyrzucają przez okno jej pałacu na ulicę. Klejnot spo­tykamy wreszcie u hiszpańskiego dyplomaty don Jose Ruiz y Maryat, który w czasie służbowej podróży do niespokojnych prowincyj katalońskich ginie zamordowany. Morderców pochwycono i skazano na śmierć, jeden z nich ucieka i stara się na okręcie dotrzeć do Indii wschodnich. W czasie podróży knuje wraz z marynarzami spisek na kapitana, który nie udaje się i buntownicy zostają straceni. Na palcu jednego ze skazańców znajduje się bezcenny pierścień z błękitnym diamentem. Dalszą ofiarą tego nieszczę­śliwego kamienia staje się kapitan okrętu, zamordowany w Verakruz w spe­lunce marynarskiej. Niesamowity diament wypływa po jakimś czasie w Am­sterdamie u jednego z jubilerów, który popełnia samobójstwo. Klejnot staje się własnością Amerykanina, imieniem Steward; ten ulega wypadkowi w teatrze, wreszcie Hiszpana, zastrzelonego później przez własną żonę. Jednym z ostatnich właścicieli jego jest bogaty Hiszpan, sennor Habib, który w jesieni 1909 roku, podróżując na parowcu „Syene“, wraz z okrętem znajduje grób na dnie morza… Ale nie tu kończy się historia błękitnego diamentu. „Syene“ zostaje przeszukana przez nurka i szacowny klejnot znów ujrzał światło dzienne. Teraz zakupił go bogaty Amerykanin, Mac Lean z Waszyngtonu. W niedługi czas potem odbywał on na luksusowym statku „Titanic“ podróż do Europy. W czasie tej to drogi „Titanic“ zatonął, a wraz z nim niesamowity klejnot spoczął w falach oceanu, by może już nigdy nie być zwiastunem i świadkiem niczyjej śmierci i nieszczęścia…Przyroda, która obdarzyła świat tak niesamowitym i okrutnym darem •— wyciągnęła po niego swą władczą i potężną dłoń. Herold nieszczęść odwołany został do podwodnego państwa Neptuna, a legendarny świat potworów morskich stał się towarzyszem okrutnego klejnotu. Kto wie może jednak wybije kiedyś godzina, gdy chciwa dłoń czło­wieka znieważy złowrogą tajemnicę olbrzymiego grobowca, jakim stał się „Titanic“ i — błękitny diament znów podaruje światu? Diament przydzielają niektórzy ezoterycy mylnie Saturnowi. Diament jest przeźroczysty, promienny i czysty, a Saturn symbolizuje czerń, ponurość, smutek i tajemniczą, odpychającą nieprzejrzystość. Tylko czarne diamenty możemy przydzielić Saturnowi, białe i przejrzyste należą do Słońca, które w tym przecudnym produkcie szarej ziemi odnajduje siebie w całym swym blasku i świetności. Ani jeden z klejnotów nie przypomina tak łudząco promieni słonecznych, jak gra świateł w brylancie i jego ślicz­nej, lecz nietrwałej siostrzycy: kropli rosy! Ona to, podobna królewskiej koronie, zdobi kielichy kwiatów, ona lśni — jak zaklęty cud — w igiełkach trawy, by zniknąć w cieple poranku, który gasi cudne, nikłe zjawisko…Tak życie wchłania w siebie i unicestwia nasze piękne porywy, dążenia i postanowienia… Tak płomienny zew namiętności gasi świetlistość naszych dusz. Musimy stać się nie wątłą i chwiejną gwiazdką rosy, na firmamencie kwietnego ogrodu, — ale mocną, twardą i niezniszczalną kroplą światła wśród ciemności, nie poddającą się żadnym zmiennym zjawi­skom życia. Tylko i dopiero wówczas staniemy się prawdziwym klejnotem Kosmosu. Specjalnym przydziałem kamieni do odpowiednich Znaków Zodiaku oraz planet zajmiemy się po ukończeniu omawiania poszczególnych kamieni.

Tajemnica kamieni szlachetnych „Lotos” nr 1 z 1936 r

.

Tajemnice kamieni szlachetnych – Ametyst

Tajemnice kamieni szlachetnych – Opal

 

 

Inne z sekcji 

Czego się boi Andrzej Duda. Mało znane epizody z życia polityka [ video]

. Redaktor Tomasz Piątek opowiada o początkach kariery politycznej pana Dudy, niezwykle interesujące i mało znane fakty Polecamy REDAKCJA  MAGAZYNU DOLNY ŚLĄSK   . Listek figowy i genitalia demokracji: Upadek pana Andrzeja Dudy Listek figowy i genitalia demokracji: W co gra Duda? Listek figowy i genitalia demokracji. Po trupach do władzy Wiersze Jana Zacharskiego – […]

Zapomniana królowa Polski. Nasze ślady w Kolonii

. Wojciech W. Zaborowski   Wnętrze świątyni wypełnia dźwięk organów i śpiew chóru, który wykonuje prastarą pieśń – hymn „Gaude Mater Poloniae” („ Raduj się Matko Polsko”). Dziwne uczucie. Oprócz wzruszenia – prawie niedowierzanie. Jestem przecież nie w polskim kościele, a w jednej z najwspanialszych gotyckich świątyń Europy, dokładniej, w Niemczech, w Katedrze Kolońskiej. Polski […]