Red. Leszka Millera opowiastki o paniach i panach

Redaktora Leszka Millera opowiastki o paniach i panach. Skandaliczna Mata Hari

Lesław Miller

 

Już w podstawówce lubiła dyskretnie podpatrywać swoje koleżanki i kolegów z klasy, zbierać informacje, a w razie potrzeby wykorzystywać je przeciw nim. Irena miała duszę małej szpiclówki i z czasem przylgnęła do niej ksywka Mata Hari. Nie była zwykłą skarżypytką, a jeśli kogoś nie lubiła, to potrafiła przed nauczycielami sprytnie „uszyć im buty”.
Dziewczyna rosła i ładniała, po podstawówce poszła do liceum gdzie kontynuowała swoje praktyki szpiclowskie, w sposób coraz bardziej wyrafinowany. Jeśli kręciła w jakimś chłopakiem, to też zbierała na niego „haki”, których naiwny sam dostarczał. Kiedy z nią zerwał i zaczął adorować inną dziewczynę, to ta dostawała od Ireny jego negatywne dossier. Z czasem uczniowie poznali się na klasowej Macie Hari i zachowywali przy niej ostrożność, zważali na to co mówią.
Kiedy Irena przechodziła ulicą, to zwracała uwagę wszystkich mężczyzn. Nic dziwnego, była zgrabna, na głowie nosiła efektowny kok, na nogach szpilki, kręciła ponętnie tyłeczkiem. Nazywali ją Bardotka.
Irena zdała maturę i na niej zakończyła swoją edukację. Poznała starszego o 15 lat Bogusia i wyszła za niego za mąż. Piękny nie był, ale brzydki też nie, mogła się z nim śmiało pokazać w towarzystwie. Argumentem przemawiającym za wyborem Bogusia było jego bogactwo. Miał forsy jak lodu, bo prowadził dobrze prosperujący zakład przemysłowy produkujący na rynek krajowy i eksport. Jeszcze w narzeczeństwie kupił Irenie mercedesa i tyle modnych ciuchów, że ledwie mogła zamknąć trzydrzwiową szafę. Imponował jej dostatek, bo pochodziła z niezamożnej rodziny ojciec i matka pracowali jako magistraccy urzędnicy.
Wesele, sfinansowane w całości przez Bogusia, zorganizowano w eleganckiej restauracji położonej w lesie kilkadziesiąt kilometrów za Wrocławiem. Było wesoło i przyjemnie. Po ślubie małżonkowie zamieszkali w apartamencie jednego ze średniej wielkości dolnośląskich miast. Boguś mówił, że to tymczasowe mieszkanie, bo zamierzał wybudować, lub kupić ładny domek.
W swoim zakładzie Boguś był człowiekiem przedsiębiorczym i umiał dyscyplinować pracowników. Natomiast w domu okazał się kompletnym pantoflarzem. Irena robiła co chciała a mąż tylko jej potakiwał i na nic nie żałował pieniędzy. Mogła sobie pozwolić na luksusowe życie i nie pracować.
Dłuższa bezczynność, to nie dla Ireny. Miała temperament i lubiła towarzystwo. Dlatego zaczęła się urywać na spotkania w kawiarniach, najpierw z koleżankami, a później z mężczyznami. Któregoś dnia poznała Tadka, przystojnego bruneta w jej wieku. Był wysoki, szczupły i z kędzierzawą czupryną. Chemia zadziałała i oboje szybko przypadli sobie do gustu. Tadek pracował jako agent ubezpieczeniowy i sam decydował o swoim czasie i miejscu pracy. Mieszkał w sąsiednim mieście, był żonaty z Romą, dzieci nie mieli. Ich małżeństwo było takie sobie, Tadek lubił dziewczyny i często ją zdradzał. Samochód dopiero miał zamiar kupić, na razie jeździł czerwonym motocyklem, którego koledzy nazwali żartobliwie „ognista strzała”. Akurat było lato i motocykl okazał się niezłym środkiem lokomocji.
W kawiarni było dosyć duszno i Tadeusz zaproponował Irenie motocyklowy wypad za miasto. Znudzona ciągłą jazdą samochodem chętnie się zgodziła. Pojechali w siną dal. Tadek zatrzymał się przed kępką drzew z niedużym trawniczkiem w środku. W pobliżu nikogo nie było i mogli rozłożyć zielony prześcieradło, które Tadek wyciągnął z torby. Usiedli wdychając świeże powietrze. Irena swoim szpiclowskim zwyczajem zaczęła wyciągać od Tadka informacje o jego małżeństwie. Niczego nie podejrzewając mówił dużo o Romie, że z małżeństwa nie jest za bardzo zadowolony, no żona jest kiepska w łóżku, nie lubi życia towarzyskiego, nie dba o wygląd i byle jak się ubiera.
Kiedy dwoje ludzi czujących do siebie sympatię siedzi na łonie natury na prześcieradełku, to nie po to, aby tylko rozmawiać. Tadek stanął na wysokości zadania i zrobił co powinien, a Irena się nie broniła. Oczarował Irenę, był – jej zdaniem –geniuszem seksualnym w łóżku. Gdzie tam jej Bogusiowi do niego! Wstając z miłosnego posłania Tadek zaczepił prześcieradłem o gałąź i rozdarł je . Roma je zaszyje zażartował.
Odtąd kochankowie spotykali się dosyć często jeżdżąc – jak nazwali kępkę – do zielonego hotelu. Irena za każdym razem wyciągała od Tadka nowe informacje o jego małżeństwie. Kiedyś powiedziała, że rzuci męża i proponuje, aby on rozszedł się z żoną i będą razem. Tadka zamurowało, dotychczasowy układ był bardzo wygodny, bogata i seksowa kochanka, żadnych zobowiązań. Irena opuści bogatego męża i wyjdzie od niego z tym co ma na sobie. Gdzie pójdą, jego zarobki jako agenta ubezpieczeniowego nie są takie wysokie, by starczyło nie tylko na zakup, ale nawet wynajęcie mieszkania. A inne wydatki? Irena jest przyzwyczajona do wysokiego poziomu życia, a jego nie stać, aby jej to zapewnić. Roma jaka jest, taka jest, ważne, że nie wtrąca mu się do pracy, nie jest przesadnie zazdrosna i może swobodnie podrywać dziewczyny. Po cholerę ma się rozwodzić!
Irena nie chciała się pogodzić z decyzją Tadka. Mają być razem i nie ma mowy o innej możliwości. Pokłócili się, potem Tadek bez słowa wstał od stolika i wyszedł z kawiarni. Irena poczuła się obrażona, takiego afrontu nie daruje. Odezwała się w niej dusza Maty Hari. Zadzwoniła do Romy i poprosiła o pilnie przybycie w sprawie Tadka. Podała adres kawiarni. Roma wynajęła taksówkę i pojechała do sąsiedniego miasta.
Obie panie spotkały się. Irena – jak prawdziwa Mata Hari – opowiedziała Romie w szczegółach całą historię romansu z Tadkiem, nawet to, że kiedyś rozdarł prześcieradło, które Roma musiała zaszyć. Tadkowa była zaszokowana, podejrzewała męża, że nie jest przykładem cnót małżeńskich, ale czegoś takiego nawet nie przewidziałby w koszmarnych snach.
– Zadzwonimy do naszego amanta, niech tu przyjdzie- powiedziała Irena, a potem wyciągnęła z torebki komórkę i wystukała numer Tadka. Odbierając telefon początkowo nie miał zamiaru przyjść do kawiarni, ale kiedy usłyszał głos żony, to zamarł z przerażenia. Prędzej mógł się spodziewać spotkania z diabłem niż z żoną i kochanką naraz. Postanowił jednak pójść na spotkanie, ale czuł się jak skazaniec. Do niczego się nie przyzna. Hołdował zasadzie, że przed kobietą nigdy, przenigdy nie można się przyznać. Nawet jeśli złapie cię w łóżku z inną kobietą, to powiedz, że… jeszcze nie zacząłeś.
Jak postanowił, tak zrobił, w kawiarni przy obu paniach wszystkiemu zaprzeczył, a potem wziął z bufetu flaszkę wódki, przyłożył do ust i z małymi przerwami dla złapania oddechu, wypił całą zawartość. Następnie kazał obu paniom pocałować się w d… i wybiegł z kawiarni w nieznanym kierunku.
Nazajutrz obudził się z wielkim kacem na dworowej ławce. Wściekły na Irenę, która zrobiła tę całą aferę, postanowił się zemści, choć z natury nie był mściwy. Pojechał do zakładu męża Ireny –Bogusia i wszystko mu opowiedział o romansie z jego żoną. Ten nic nie powiedział, tylko wzruszył ramionami i dał do zrozumienia, że rozmowa go nie interesuje. Wściekły Tadeusz krzyknął, że takiego głupiego pantoflarza jeszcze nie widział, po czym trzasnął drzwiami i wybiegł z gabinetu Bogusia.
U żony Tadek też miał przechlapane, ale przekonał ją, że gadanie Ireny to wierutne bzdury. Po kilku dniach wszytko wróciło do nomy, ale czy Roma mu uwierzyła- nie wiadomo.
Irena chciała Tadka zgnębić do końca i zawiadomiła o wszystkim dyrekcję towarzystwa ubezpieczeniowego. Ale odpowiedzieli jej, że Tadek interesuje ich jako pracownik, a nie amant.
Kiedy sprawa ucichła, Irena znów się zaktywizowała. Tym razem poznała adwokata – Józka. Znów było lawstory, spotkania w kawiarenkach, hotelach i wyciąganie szpiegowskich informacji o żonie. Znów propozycja wspólnego życia i znów odmowa. Mata Hari nie odpuściła kolejnej zniewagi, skontaktowała się z żoną Józka – Aldoną i przedstawiła jej szczegóły baraszkowania z panem mecenasem. Zrobiła się ogromna draka, Aldona w przeciwieństwie do Romy nie była taka potulna. Najpierw w kawiarni przy wszystkich sprała męża po twarzy, a potem rozpowiedziała o „moralności” Józka komu się dało. W konsekwencji był rozwód, oczywiście z winy mecenasa.
Irenę to bawiło, a Boguś znów nie zareagował. Były więc następne ofiary Maty Hari, a więc pewien przedsiębiorca budowlany, nauczyciel, lekarz i kilku innych. Wszystko wskazuje na to, że Irena jeszcze podziała, aż się postarzeje i nie będzie już amatorów na jej wdzięki.

 

Opowieści Wojciecha Macha. Biznes i cinkciarze