Artykuły

Polityka historyczna, czyli współczesny „Rok 1984”

.

.

Piotr Ciszewski

 

 

Kto rządzi przeszłością, w tego rękach jest przyszłość; kto rządzi teraźniejszością, w tego rękach jest przeszłość.

George Orwell „Rok 1984”

.

Już samo określenie „polityka historyczna”, robiące ostatnio zawrotna karierę wśród polityków oraz w mediach, powinno budzić skojarzenia z orwellowską antyutopią. Coraz więcej polskich instytucji traktuje „Rok 1984” nie jako przestrogę, lecz jak instrukcję postępowania.

.

Pierwsza fala

.

Pierwsza fala „polityki historycznej”, wówczas jeszcze tak nie nazywanej, przetoczyła się przez Polskę na początku transformacji. Na przełomie lat 80 i 90 XX wieku, w ramach „odkłamywania” manipulacji z okresu PRL-u, tworzono nową mitologię historyczną. Utrwalaczy władzy ludowej zastąpili początkowo „bohaterowie” tak zwanej „demokratycznej opozycji”. Tworzyli oni swój mit niezłomnych obrońców wolności oraz żyjących bohaterów historii. Taki kult zaczął wokół siebie tworzyć między innymi Lech Wałęsa, uzasadniając historycznymi zasługami swoje autorytarne tendencje, gdy sprawował urząd prezydenta.

W sferze symbolicznej okres ten wiązał się z pierwszą falą dekomunizacji. W wielu miastach zmieniano nazwy ulic oraz instytucji publicznych. Ta dekomunizacja była wykony-wana na ślepo, przez ludzi nie mających pojęcia o historii. Likwidowano więc ulice nie tylko upamiętniające funkcjonariuszy aparatu PRL, ale na przykład Ludwika Waryńskiego, Róży Luksemburg czy Czerwonych Kosynierów. Ten rewizjonizm historyczny miał charakter spontaniczny i niezinstytucjonalizowany, trudno mówić o spójnej polityce historycznej. Ta zaczynała się dopiero pojawiać wśród antykomunistycznej prawicy takiej jak Konfederacja Polski Niepodległej, Liga Republikańska czy ruchy faszyzujące.

Zmieniono programy nauczania historii w szkołach, jednak w dużej mierze upolitycznienie lub brak upolityczniania nauki zależał od samych nauczycieli. Minima programowe dawały im bowiem swobodę w przekazywaniu treści. Do końca lat 90. dużą wagę przywiązywano do wyrażania opinii o procesach historycznych czy analizy materiałów źródłowych.

.

Ministerstwo prawdy przesuwa granice

.

Przeszłość jest więc tym, co do czego zapisy i pamięć ludzka są zgodne. Skoro w rękach Partii znajdują się i wszelkie archiwa, i władza nad umysłami członków, przeszłość wygląda tak, jak życzy sobie Partia. George Orwell „Rok 1984”

.

Sytuacja zaczęła się zmieniać, gdy w roku 1999 powołano Instytut Pamięci Narodowej. Pierwsze działania IPN miały związek z lustrowaniem polityków. Głośne związane z tym procesy, takie jak sprawa Wałęsy, pozwoliły wypromować IPN medialnie. Temat zaczął się jednak wyczerpywać i kolejne władze Instytutu musiały poszukać innego uzasadnienia dla jego istnienia. Po przejęciu władzy przez Prawo i Sprawiedliwość ta-kim tematem stała się polityka historyczna. Chodziło o ustalenie nowego ideologiczne-go podejścia do dziejów najnowszych. Służyło temu między innymi ustalenie kanonu tematów, które historycy powinni badać. Wykreowano na przykład pojęcie „żołnierzy wyklętych”. Przed początkiem XXI wieku nie istniało ono w publikacjach historycznych. Jego propagatorami były środowiska skrajnie prawicowe. Podejście do tematu zbrojnego podziemia po II wojnie światowej było o wiele bardziej wyważone. W roku 2010 ustanowiono na dzień 1 marca Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”, po raz pierwszy wprowadzając do państwowej legislacji to idiologiczne, ahistoryczne określenie. Za ustawą w tej sprawie zagłosowali zarówno parlamentarzyści PiS, jak i PO. Nowe święto promował ówczesny prezydent Bronisław Komorowski. O zapewnienie pozorów historyczności dbali z kolei politycy tacy jak Jan Żaryn, znany z wybielania zbrodni antykomunistycznego podziemia zbrojnego, a także ówczesny prezes IPN – Janusz Kurtyka.

Wprowadzenie pojęcia „żołnierzy wyklętych” do historycznego mainstreamu wyznaczyło trendy tematyczne dla publikacji IPN. Od roku 2011 powstały pod egidą instytutu opracowania dotyczące niemal wszystkich oddziałów zbrojnego antykomunistycznego podziemia, pomimo że nie miały one szerszego znaczenia politycznego ani militarnego. Nieliczni „wyklęci” stali się nowymi bohaterami zastępując miliony ludzi biorących udział w powojennej odbudowie Polski. Wśród publikacji IPN trudno też szukać na przykład opracowań o powojennych strajkach, pomimo że brały w nich udział setki tysięcy robotników.

Większości historyków zamknięto usta, ponieważ IPN dawał możliwość publikowania prac, a studentom kierunków historycznych zatrudnienie na w miarę stabilnych warunkach. Politycy głównych partii widzieli w tym z kolei historyczną podbudowę swojej propagandy. To jedynie zachęcało do dalszego przesuwania granicy w fałszowaniu historii. Znalazło to odzwierciedlenie w propagandzie skierowanej do dzieci i młodzieży. Po-wstała seria komiksów „Wilcze tropy”, spłycająca historię „wyklętych” do opowiastek o superbohaterach bez skazy. W 2015 roku powstał pierwszy zeszyt z serii komiksów „Wojenna odyseja Antka Srebrnego”. Tytułowy bohater to chłopiec, który w roku 1939 bronił Grodna przez wojskami radzieckimi, trafił do łagru, z którego uciekł, aby do-stać się do Armii Andersa. Ostatni zeszyt mówi o tym jak generał Maczek, dowodzą-cy z Londynu oddziałami żołnierzy wyklętych, wysyła Antka z misją do „okupowanej przez Sowietów” Polski. Komiksy o Antku Srebrnym są gwałtem na pamięci historycznej i prawdzie. Za pomocą skierowanej do dzieci kreski oraz pseudo zabawnych zwrotów akcji, gloryfikują posyłanie dzieci na wojnę. Demonizują wrogów, głównie „Sowietów”, przedstawiając ich jako nawet fizycznie ohydnych. Przywodzi to na myśl niemieckie bajki obrazkowe z lat 30., w których bestie i czarne charaktery miały semickie rysy. O tym ile wspólnego z prawdą ma przedstawianie generała Maczka jako dowódcę „wyklętych”, nie trzeba nawet wspominać. Na kanale IPN TV w serwisie Youtube ukazały się niedawno również filmiki rysunkowe bazujące na komiksie.

Instytut nie jest jedyną instytucją biorącą udział w fałszerstwie. W 2016 roku powstała Polska Fundacja Narodowa, korzystająca ze środków przekazywanych przez 17 spółek skarbu państwa, czyli pośrednio z budżetu państwa. Ówczesna premier Beata Szydło stwierdziła, że PFN „wykorzystując siłę i energię spółek skarbu państwa, będzie budowała polską markę”. Fundacja zasłynęła kilkoma chybionymi, kosztownymi projektami, takimi jak rejs dookoła świata jachtu w polskich barwach narodowych. Zajmowała się również kwestiami polityki historycznej. Na swoich profilach w mediach społecznościowych publikowała pełne błędów merytorycznych materiały. Jedną z jej ostatnich produkcji jest klip filmowy mający stanowić odpowiedź na rosyjską politykę historyczną obwiniającą Polskę o współodpowiedzialność za wybuch II wojny światowej. Z amatorsko wyglądającego klipu można się dowiedzieć, że w 1918 roku Europa była „wykończona”. Z kolei w 1920 roku ZSRR chciało podbić Europę, co musiało stanowić spory wysiłek biorąc pod uwagę, że Związek Radziecki powstał 30 grudnia 1922 roku. W dodatku na mapce ilustrującej slajd do ZSRR (w roku 1920) włączono Litwę, Łotwę, Estonię, a nawet Obwód Kaliningradzki. Niemal każda kolejna sekwencja, liczącego mniej niż 1,5 minuty klipu, zawierała podobne błędy merytoryczne oraz niezręczności językowe.

.

Dekomunizacja

.

My niszczymy słowa. Setkami, i to dzień w dzień. Redukujemy język, plewimy z niego wszystko, co zbędne. George Orwell „Rok 1984”

.

Bardzo ważny etap w polityce historycznej zapoczątkowała „Ustawa z dnia 1 kwietnia 2016 r. o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy jednostek organizacyjnych, jednostek pomocniczych gminy, budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej oraz pomniki”. Prawo poparte w parlamencie przez PiS i tak zwana „demokratyczną opozycję”, nazwano potocznie „Ustawą dekomunizacyjną”. Ingerowała w kompetencje samorządów lokalnych, nakazując im zmianę nazw ulic uznawanych za „związane z komunizmem”. IPN przygotował listę około 150 ulic do zmiany nazwy. Wśród „niesłusznych” patronów znalazł się na przykład Karol Marks, który wprawdzie wymienionym w ustawie dekomunizacyjnej z okresem 1944-1989 nie miał nic wspólnego, lecz „Jako twórca teorii „komunizmu naukowego” (…) jest jedną z osób symbolizujących komunizm”. Wśród niesłusznie upamiętnionych znaleźli się też członkowie komunistycznego ruchu oporu podczas drugiej wojny światowej, włącznie z osobami zamordowanymi przez nazistów przed rokiem 1944.

Najwięcej kontrowersji wywołała sprawa Dąbrowszczaków – polskich ochotników walczących w Wojnie Domowej w Hiszpanii w latach 1936-1939. IPN w notce na swojej stronie internetowej stwierdził, iż „większość z nich dążyła do budowy w Hiszpanii państwa stalinowskiego”. Podobnie jak inne notatki o patronach ulic ta również nie została opatrzona bibliografią ani odniesieniami do materiałów źródłowych, na których IPN opierał swoje kategoryczne twierdzenia. Z materiałów dostępnych online, pochodzących z czasów wojny domowej w Hiszpanii wynika bowiem, iż ochotnicy Brygad Międzynarodowych byli zróżnicowani jeśli chodzi o poglądy polityczne. Wątpliwości budzi także oskarżanie ich o udział w stalinowskim aparacie represji po II wojnie światowej. Sama Brygada im. J. Dąbrowskiego, walcząca w latach 1936-1939 nie może być obarczana winą za to co robili później jej weterani. Jako odpowiedź na twierdzenia IPN, historycy i badacze historii społecznej sięgnęli do źródeł, udowadniając, że udział Dąbrowszczaków w aparacie represji nie był masowy, a ci, którzy po roku 1944 trafili do wojska lub milicji zajmowali najczęściej niższe stanowiska, nie mając nic wspólnego z represjami.

Gdański oddział IPN próbował zaatakować polskich ochotników Brygad Międzynarodowych z innej strony. Na swoich profilach w mediach społecznościowych kilkakrotnie ogłaszał, że ma dowody, iż popełniali oni zbrodnie wojenne. Pod wpływem pytań internautów wycofał się jednak z tych twierdzeń. Powtórzone wielokrotnie kłamstwa trafiły jednak do sieci i krążą w obiegu publicystycznym. Debata o dekomunizacji była prowadzona w sposób typowy dla instytucji fałszujących historię. Przedstawiciele IPN, ani rządu nie wzięli udziału w konsultacjach społecznych, odbywających się na poziomie samorządów. Ograniczyli się do przesłania wy-druków ze strony Instytutu opisującej „niesłusznych” patronów.

W roku 2017 do kampanii propagandowej włączyła się Polska Fundacja Narodowa. Wydała ona broszurę mającą uzasadnić dekomunizację, a skierowaną do mieszkańców czterdziestu przeznaczonych do dekomunizacji warszawskich ulic. Broszura zawierała powtórzenie tez IPN, w dodatku uzupełnione o zmanipulowane zdjęcia, z których usuwano na przykład niewygodne postaci, lub opatrzone błędnymi podpisami.

Znaczące były dyskusje i konferencje organizowane dla poparcia ustawy dekomunizacyjnej. W Gdańsku i Warszawie IPN zwołał konferencje dotyczące przemianowywania nazw ulic. Stołeczne wydarzenie zaszczycił obecnością Leszek Żebrowski, publicysta znany z wybielania zbrodni tak zwanych „żołnierzy wyklętych”. Jest on z wykształcenia ekonomistą, jednak był przedstawiany jako historyk i specjalista od dziejów najnowszych. W Warszawie do „panelu dyskusyjnego” zaproszono przedstawicieli PiS, wojewody mazowieckiego z PiS oraz IPN. W ramach swoiście pojmowanego „pluralizmu” na salę nie wpuszczono większości z licznie zebranych przeciwników dekomunizacji. W Gdańsku Instytut, wspólnie z opanowanym przez funkcjonariuszy z PiS-owskiego nadania Muzeum Drugiej Wojny Światowej, zorganizował konferencję o Dąbrowszczakach w trakcie wojny w Hiszpanii, podczas II wojny światowej oraz w PRL-u. Wydarzenie okazało się porażką. Nie spełniło formalnych kryteriów naukowości ani międzynarodowości. Nie chciał w nim wziąć udziału żaden ze znanych historyków, zajmujących się tematem. Pomimo szerokiej reklamy w mediach publicznych nie dopisała publiczność i prelegenci debatowali głównie we własnym gronie poszerzonym o spędzonych na salę pracowników IPN oraz muzeum. Podczas konferencji nie udowodniono tezy o przestępstwach Dąbrowszczaków. Prawdziwym celem dekomunizacji, poszerzonej w roku 2017 o pomniki, nie jest bowiem dojście do prawdy historycznej. Nazwy ulic oraz miejsca pamięci w ogromnej większości nie przeszkadzały lokalnym społecznościom. Szum wokół nich tworzyła niewielka i przemieszczająca się po kraju grupka skrajnych prawicowców, działaczy KPN czy funkcjonariuszy IPN. Prawdziwym celem zmian w prawie jest usunięcie ze społecznej pamięci tych wycinków historii, które nie pasują do propagandy. Chodzi między innymi o historię społeczną, dzieje ruchu robotniczego, walki antyfaszystowskiej oraz klasowej. Bez usunięcia tych „złogów” nie jest możliwe pisanie historii od nowa.

.

Nowa wizja historii

.

W końcu doprowadzimy do tego, że myślozbrodnia stanie się fizycznie niemożliwa, gdyż zabraknie słów, żeby ją popełnić. (…) Z roku na rok będzie coraz mniej słów i coraz węższy zakres świadomości. George Orwell „Rok 1984”

.

Celem, po usunięciu wszelkiej historii społecznej, a także krytycznych analiz dziejów najnowszych, ma być stworzenie nowej, prawicowej wizji. Jest ona coraz bardziej skrajna. Pojawiają się próby wybielania faszyzmu. W warszawskim IPN-ie pracuje dr Mariusz Bechta, redaktor naczelny skrajnie prawicowego pisma „Templum Novum”. Na jego profilu w mediach społecznościowych pojawiały się między innymi faszystowskie plakaty wzywające do walki z ZSRR czy materiały werbunkowe Waffen SS. Nie zamieszczano ich tam z krytycznym komentarzem. Ponadto pismo kierowane przez Bechtę promuje kult Leona Degrelle’a – belgijskiego nazisty, jednego z ulubionych ludzi Hitlera, organizatora ochotniczych oddziałów SS na froncie wschodnim. „Templum Novum” przygotowuje obecnie wydanie hagiograficznej biografii Degrelle’a. Nawiązuje też do stworzonego przez niego ruchu rexistów. Członkiem delegatury IPN w Opolu został Tomasz Greniuch, jeszcze niedawno lokalny działacz ONR, który organizował demonstracje w rocznicę przedwojennego pogromu ludności żydowskiej w Myślenicach. W jednym z wywiadów dla prawicowych mediów stwierdził on, że rolą historyka jest udział w walce ideologicznej, a nie wyjaśnianie faktów.

Inny pracownik naukowy IPN – dr Wojciech Muszyński jest jednocześnie redaktorem pisma „Glaukopis”. W numerze poświęconym Dąbrowszczakom jako autorytet przedstawiano między innymi Carlosa Caballero Jurado – hiszpańskiego historyka, który w przeszłości współpracował z negacjonistami holokaustu. Obecnie promuje z kolei kult Błękitnej Dywizji, czyli hiszpańskich ochotników walczących po stronie nazistów na froncie wschodnim. Nie jest bezstronnym badaczem, ponieważ publikował teksty między innymi w piśmie faszystowskiej hiszpańskiej Falangi. Falangiści uczestniczą też w spotkaniach z jego udziałem i zdarza im się w ich trakcie śpiewać faszystowskie hymny oraz „zamawiać pięć piw”. Samo pismo „Glaukopis” jest znane również z gloryfikowania faszystowskich reżimów Franco w Hiszpanii i Salazara w Portugalii.

Widać więc, że po zniszczeniu społecznego podejścia do historii oraz lewicowych tradycji, historycy powiązani z IPN-em będą lansować własną wizję. Będzie to wizja autorytarna, oparta jedynie na narodowej i etnicznej identyfikacji, odrzucająca jednocześnie wolność, demokrację czy prawa człowieka. Ten rewizjonistyczny zwrot idzie na tyle daleko, że zaprzecza nawet badaniom samego IPN-u prowadzonym przed nastaniem obecnego kierownictwa instytutu. IPN zanegował na przykład wyniki śledztwa dowodzące iż jeden z wyklętych – Romuald Rajs „Bury” był zbrodniarzem wojennym dokonującym czystek etnicznych. Funkcjonariusze Instytutu stwierdzili bowiem, że „mógł spalić więcej wiosek”, a tego nie zrobił.

Wtłaczaniu tej nowej wersji historii sprzyja upadek poziomu nauczania. Skupienie się w programach szkolnych na testach oraz powtarzaniu zamieszczonych w podręcznikach formułek, eliminuje krytyczne myślenie. Na treść podręczników oraz programy szkoleniowe dla nauczycieli największy wpływ mają z kolei specjaliści od polityki historycznej.

.

Dlaczego warto walczyć?

.

Przez bardzo długi czas prawica oraz opanowane przez nią instytucje takie jak IPN nie napotykały zorganizowanego oporu. Przygotowały więc kanon niepodważalnych „dogmatów”. Wszystkich wyrażających nawet częściowy sprzeciw zastraszano przy po-mocy oszczerstw i niewybrednych ataków. Umiejętnie obudowano te działania władz wsparciem „czynnika społecznego”. Organizacje takie jak Porozumienie Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych to wydmuszki zajmujące się niemal wyłącznie wspieraniem PiS-owskiej propagandy historycznej. Ustawa dekomunizacyjna z 2016 roku była jednak kroplą, która przelała czarę. Zwłaszcza na poziomie lokalnym, pojawił się zorganizowany opór. Grupy mieszkańców dekomunizowanych ulic i samorządy lokalne stanęły w obronie „niesłusznych” patronów. W wielu miastach udało się obronić na przykład ulice Dąbrowszczaków. Ustawa miała też skutek odwrotny od zamierzonego, ponieważ więcej ludzi zainteresowała się poszukiwaniem prawdziwych informacji o dekomunizowanych postaciach. Inicjatywy upamiętniające historię ruchu robotniczego, na przykład Przywróćmy Pamięć o Patronach Wyklętych czy Kampania Historia Czerwona, zanotowały znaczny wzrost popularności w mediach społecznościowych.

Pojawiły się inicjatywy obrony pamięci historycznej w poszczególnych regionach. Samorządy pomorskich miast powołały na przykład do życia markę Wał Pomorski, propagującą historię walk przeciwko nazistom z 1944 i 1945 roku. Jej symbol widnieje teraz na koszulkach i innych lokalnych pamiątkach, a także pojawia się w regionalnych muzeach. Nawiązuje z kolei do symboli Mieczy Grunwaldzkich, uznawanych przez dekomunizatorów za „symbol totalitarny”. Obecnie konieczne jest organizowanie się wokół inicjatyw, które będą nie tylko sprzeciwiały się dekomunizacji, ale również przechodziły do kontrataku, propagując społeczną historię oraz tradycję ruchu robotniczego. Walka o przeszłość jest również walką o lepszą przyszłość.

.

Piotr Ciszewski politolog, działacz społeczno-polityczny zaangażowany m.in. w walkę o przy-wrócenie lewicy należytego miejsca w historii polski oraz w obronę praw lokatorskich. Przewodniczący Stowarzyszenia Historia Czerwona, współtwórca Społecznego Forum Wymiany Myśli w Warszawie. Autor książki „Dąbrowszczacy. Na świecie podziwiani, w Polsce poniżani”.

.

„Nasze Argumenty”nr 1 ( 3 ) 2020

.

O tak zwanej „polityce historycznej”

Żołnierze wyklęci czy przeklęci cz. I.

Dekomunizacja szaleństwo czy metoda. I. Komuna – bicz na wszelkie zło.

Ekspansja nacjonalizmu i mowy nienawiści. Odrodzenie skrajnej prawicy w Polsce

Inne z sekcji 

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Więzień twierdzy Landsberg

Budynek więzienia w Landsbergu . Grzegorz Wojciechowski . 11 listopada 1923 roku w pewnym  domu położonym w Uffing, w pobliżu Staffwlsee, na południe od Monachium  należącym do Ernsta Hanfstaengla i jego małżonki został zatrzymany przez policję pewien mężczyzna, ubrany według jednej wersji  w białą koszulę nocną, według zaś innej w piżamę, do której miał przypięte […]

Podwodny Jukatan. Tajemnice świata Majów

. .  Przemysław Jocz   Szkielety ludzi składanych w ofierze krwawym bóstwom oraz cenne zabytki prekolumbijskiej kultury – to tylko część artefaktów, które odnajdują nurkowie badający meksykańskie cenoty. Wśród nich są także Polacy. Udoskonalenie sprzętu do nurkowania otworzyło w drugiej połowie XX wieku dostęp do tajemnic skrytego pod ziemią i wodą systemu meksykańskich jaskiń. Jednak ich eksploracja […]