Artykuły

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Neandertalczycy – pierwsi mieszkańcy Wrocławia

Grzegorz Wojciechowski

 

  Było to bodaj w roku 1971, gdy jak młody chłopak, kończący akurat szkołę podstawową, zafascynowałem się geologią, a w szczególności paleontologią i paleoantropologią. Łaziłem wszędzie gdzie były jakieś wykopki i oglądałem je patrząc czy nie ma czegoś ciekawego.

    Kiedyś przechodząc koło wiaduktu kolejowego, przy dzisiejszej ulicy Hallera, a wcześniej Przodowników Pracy znalazłem leżący obok wykopu niewielki kamień wielkości pięści dorosłego człowieka, była to zwykła krzemionka SiO2, ale jednak niezwykła, kamień nosił bowiem ślady obróbki, idealnie pasował do dłoni . To tłuk pięściowy – pomyślałem, ale skąd coś takiego mogło się znaleźć właśnie w tym miejscu? Minęło wiele lat i kamień ten zaginął gdzieś w czasie moich życiowych burz, a szkoda, dziś jestem prawie pewien, że był on własnością jakiegoś neandertalczyka, mógł więc liczyć sobie nawet i 100 000 lat.

   W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, na terenie dawnego stadionu klubu sportowego „Pafawag” odkryto obozowiska neandertalczyków, pochodzą one z dwóch różnych okresów, które dzieli od siebie znaczna różnica czasu, nawet kilkadziesiąt tysięcy lat..

   Można  z całą pewnością stwierdzić, że byli to pierwsi mieszkańcy tych terenów, które dziś należą do Wrocławia – byli to pierwsi wrocławianie.

   Wypada  więc zaśpiewać pewną znaną piosenkę:

Pan pyta kto my?

Co za pytanie.

My wrocławianie drogi panie, wrocławianie,

Przystojni chłopcy, piękne panie…

  Kim byli ci ludzie i skąd wzięła się ich nazwa?

   Joseph Neander był poetą i kompozytorem, żyjącym w XVII w. w Niemczech w pobliżu Düsseldorfu, na jego cześć nazwano jedną z tamtejszych dolin – Neanderthal. Zaiste artysta ten nigdy zapewne  nie przypuszczał, że nie jego poezja i muzyka rozsławią jego imię, ale coś zupełnie innego, a właściwie ktoś.

   W roku 1856 w tej dolinie wydobywano wapień, pracujący łopatami robotnicy natrafili na coś twardego – kości, przypuszczano, że są to pozostałości po niedźwiedziu jaskiniowym, zebrano je w kupkę i złożono w jednym miejscu. Zapewne nikt by się nie dowiedział o tym odkryciu, gdyby nie pewien  człowiek, który zebrał porzucone szczątki i zabezpieczył przed wyrzuceniem, bądź zniszczeniem.

   Kości trafiły wkrótce do rąk pewnego niemieckiego anatoma Hermanna Schaafhausena, był on zwolennikiem teorii ewolucji, zajął się więc troskliwie pozostałościami po tej starej istocie. Poukładał to co wykopano i przebadał dokładnie czaszkę. Schaafhausen nie miał wątpliwości, że są to pozostałości po istocie będącej protoplastą dzisiejszego gatunku ludzkiego. Rzecz jasna, niemiecki anatom nie był w stanie określić wieku znaleziska, nauka była jeszcze w tym czasie w powijakach i trzeba było  wiele lat, aby prawidłowo usystematyzować to co znaleziono w dolinie.

    Nad znaleziskiem z Neanderthal rozgorzała zażarta dyskusja naukowa, trwająca przez wiele lat, a wykopaną przez robotników nieszczęsną istotę nazwano neandertalczykiem.

   Trzydzieści lat później w Belgii w jaskini w pobliżu miasta Namur, dokonano kolejnego odkrycia, szkieletów neandertalczyków, oprócz nich znajdowały się tam kości wymarłych zwierząt oraz prymitywne narzędzia odłupkowe wykonane przez spoczywających w jaskini ich właścicieli.

   Od tego czasu minęło sto kilkadziesiąt lat, przez ten czas odkryto setki stanowisk neandertalskich i zebrano ogromny materiał badawczy, który dzięki coraz to bardziej doskonałym narzędziom w posiadaniu, których jest obecnie nauka, można było poznać stosunkowo dobrze ten gatunek człowieka. Wiele niezwykle cennych informacji przyniosła nam genetyka, dzięki badaniom genetycznym udało się rozwiązać wiele zagadek i odpowiedzieć na wiele trudnych pytań dotyczących losów przodków człowieka.

   Około 600 000 lat temu  w Afryce pojawił się nowy gatunek praczłowieka, którego nazwano homo heidelbergensis. W ciągu kilkuset tysięcy lat udało mu się zasiedlić tereny Europy i zachodniej Azji. I właśnie jego uważa się za bezpośredniego przodka neandertalczyków.

 Najstarszy ze znalezionych osobników, a właściwie jego strzaskana czaszka pochodzi  z niemieckiego stanowiska w Ehrringsdorf – liczy sobie prawdopodobnie nieco ponad 200 000 lat. Wiele szczątków pochodzi z długiego okresu intensywnych mrozów ( przedostatniego maksimum lodowcowego, sprzed 180 do 150 tysięcy lat ) , ale naprawdę liczne ślady ich bytności w Europie zaczynają się pojawiać w czasie ostatniego interglacjału ( około 120 000 lat temu ). Od tego momentu możemy już mówić o setkach stanowisk na wielkim obszarze rozciągającym się od zachodniej Europy po zachodnią Azję,  od Atlantyku po Uzbekistan i od Walii po wybrzeże Morza Śródziemnego; świadczą one o stałym zasiedlaniu kontynentu europejskiego, aż do końca istnienia gatunku, czyli  przed mniej więcej 30 000 lat.

  „Na jego twarzy widoczne były tylko usta w obramowaniu surowego mięsa i pary morderczych oczu. Przysadzista postura podkreślała długość rąk i niebywałą szerokość barków. Całe jego jestestwo wyrażało brutalną siłę, niespożytą i bezlitosną” tak o neandertalczyku pisał w roku 1911  J. H. Rosny w jednej ze swoich powieści, „La guerre du feu” ( „Walka o ogień” ) która w roku 1981 doczekała się ekranizacji  i stała się filmowym bestsellerem.

   Trzeba przyznać, że nie była to zbyt pochlebna ocena, i powszechnie taka utrzymywała się przez wiele dziesięcioleci, uważano, że neandertalczycy byli silni i prymitywni i w stosunku do homo sapiens zdecydowanie odstawali w rozwoju intelektualnym i cywilizacyjnym. Opinie takie w literaturze były wręcz powszechne i utrwalały w świadomości społecznej właśnie taki negatywny obraz tego gatunku człowieka. Niejako prawomocny wyrok w tej sprawie wydał znany, cieszący się w okresie międzywojennym wielkim autorytetem, francuski  antropolog  Marcellin  Boule, który po przebadaniu szczątków z jaskini La Chapelle uznał neandertalczyków za ślepą uliczkę w ewolucji.

   Zmiana stosunku do tego gatunku  nastąpiła na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku. W roku 1973 ukazała się książka  George’a Constable’a „Neandertalczycy”. W przedmowie do niej amerykański uczony, zapewne polskiego pochodzenia, Ralph Solecki napisał o tych ludziach, iż: „posiadali umysł człowieka współczesnego uwięziony w ciele archaicznej istoty.”

  Constable zaś napisał: ” Wszyscy ci, którzy zepchnęli neandertalczyków na boczną gałąź ewolucji człowieka, wierzyli (  a niektórzy nadal wierzą ), że ludzie współcześni istnieli gdzieś w epoce neandertalczyka… Jeśli jednak człowiek współczesny istniał tak dawno temu, to gdzie się ukrywał? Całe pokolenia badaczy poświęciły swe kariery na poszukiwania pradawnych, ale współcześnie wyglądających przodków […] jednakże za każdym razem szczątki kopalne […] nie były w stanie spełnić oczekiwań.”

  Jednakże człowiek nam współczesny co do wyglądu i nasz bezpośredni przodek pojawił się, najpierw na Bliskim Wschodzie, później wyruszył z Afryki około 70 000 lat temu w poszukiwaniu lepszych warunków życia, po wielkiej super erupcji wulkanu Toba, która zmieniła klimat na naszej planecie, czyniąc je niezwykle niedogodnymi.

  Neandertalczycy różnili się dość znacznie od współczesnego człowieka.  Mózgi ich, sądząc po pojemności puszki mózgowej, były podobnej wielkości co nasze, ale różniły się, ich czołowe płaty skojarzeniowe, które odpowiadają za proces myślenia, były mniejsze od naszych i spłaszczone. Ich czaszka była długa i mocno wysunięta ku tyłowi.  Nad oczodołami posiadali charakterystyczne dla tego gatunku wały. Różnili się też jeśli chodzi o budowę żuchwy, ich odcinek zębowy był bowiem znacznie szerszy niż u ludzi współczesnych. Mieli oczodoły średnio o 20% większe niż homo sapiens. Życie na terenach wokół  równika, gdzie dzień  jest równy nocy nie wymagało tak dobrego wzroku, jak egzystencja na północy, gdzie w okresie zimowym długość dnia znacznie maleje, a przez to maleje możliwość aktywności, skracając na przykład wydatnie czas polowania. Owe większe oczodoły były wynikiem lepszego układu wzrokowego, który musiał się bardziej rozwijać, aby umożliwić lepsze widzenie przy gorszym świetle lub w ciemności.  Ich szkielet różnił się też dość wyraźnie od szkieletu współczesnego człowieka, byli bowiem z reguły niżsi i bardziej masywnej budowy ciała, ich kości ramieniowe i udowe były krótsze od naszych. Życie Neandertalczyków, było stałą walka o przetrwanie. Widać to wyraźnie po stanie ich kości, które wskazują na ślady licznych chorób oraz wygłodzenia oraz ran będących wynikiem walki w czasie polowań. Zakłada się, że ich długość życia rzadko przekraczała 40 lat.

  Neandertalczycy posługiwali się wieloma różnymi narzędziami, które sami wytwarzali głównie z kamienia i w mniejszym stopniu z drewna, nie wytwarzali natomiast narzędzi z kości i rogów zwierząt. Do polowań używali drewnianych włóczni, przydatnych do walki bezpośredniej. Z terenu Lewantu pochodzą kamienne trójkątne groty, które były zakończeniem tej broni.

  Podstawą ich pożywienia, było mięso bądź to pochodzące z polowań, bądź będące padliną zebraną jako pozostałość po polowaniach większych zwierząt drapieżnych. Polowali głównie na zwierzęta lądowe, najczęściej osobniki młode lub stare, były one bowiem dużo łatwiejszym łupem.

   Zamieszkiwali w jaskiniach, ale nie tylko; z ich obozowisk, które zostały odkryte można wywnioskować, że potrafili wznosić szałasy oraz oświetlać jaskinie, gdzie zamieszkiwali. Kobiety oprócz wychowania dzieci zajmowały się również zbieractwem, przeszukując teren wokół obozowiska w poszukiwaniu roślin jadalnych. Mężczyźni zaś udawali się na polowanie, które niekiedy trwać mogło wiele dni. Było to niewątpliwie zajecie niebezpieczne, i zapewne często zdarzało się, że nie wszyscy wracali. Polowano zespołowo, stosując często zasadzki na zwierzęta, taka taktyka polowania wymagała koordynacji pomiędzy myśliwymi, ale też jak się wydaje, któryś z nich musiał pełnić funkcje przywódczo-organizacyjne.

   O ile na terenach zachodniej Europy neandertalczycy wyginęli z chwilą pojawienia sie człowieka współczesnego, o tyle na terenie Bliskiego Wschodu sytuacja ta przedstawiała się inaczej, obie formy człowieka potrafiły występować jednocześnie i to przez okres co najmniej kilkudziesięciu tysięcy lat. Jak ustalili też archeolodzy, zarówno homo sapiens jak i neandertalczyk korzystali z takich samych narzędzi, co świadczyłoby, że znajdowali się na podobnym etapie rozwoju techniczno-cywilizacyjnego. 

    Istnieją dość poważne dowody na to, że neandertalczycy grzebali swoich zmarłych. Czy było to związane z jakimiś prymitywnymi ceremoniami pogrzebowymi, trudno jednoznacznie stwierdzić. Jest też prawdopodobne, ale nie zbyt pewne, że ci praludzie opiekowali się starymi i chorymi osobnikami, zamiast porzucać ich na pastwę losu.

   Jak wykazują ostatnie badania dokonane dzięki analizie naszego DNA i porównania z DNA neandertalczyka, współczesny człowiek posiada od 1-4 % genów odziedziczonych po tych ludziach. Świadczy to o tym, że nie wymarli oni, ale „wtopili” się w gatunek homo sapiens, pozostawiając po sobie niejako spadek w naszym kodzie genetycznym. Uczeni twierdzą, że współczesny człowiek – jako gatunek – odziedziczył po nich około 30% cech, nie każdy bowiem z nas te same.

    Co więc mamy po Neandertalczykach, zapewne i z tych z ulicy Hallera?

    Neandertalczycy byli blondynami i mieli jasną cerę i niebieskie oczy, w przeciwieństwie od homo sapiens, który przybywszy z Afryki miał cerę ciemną i brązowe ( piwne ) oczy. Na wielu rysunkach i rekonstrukcjach przedstawia się ich z czarnymi włosami, co okazało się jednak nieprawdą.  Po nich odziedziczyliśmy również skłonność do niektórych chorób takich jak na przykład powszechną obecnie cukrzycę typu 2, pierwotną marskość żółciową wątroby, czy też toczeń rumieniowaty.

  Przyglądajmy się więc sobie nawzajem i szukajmy pięknych blondynek o niebieskich oczętach, to nasze współczesne neandertalki.

Tekst objęty prawami autorskimi, kopiowanie i publikowanie bez zgody autora zabronione.

Artykuł był publikowany na łamacz „Gazety Wrocławskiej” w dniu 8 października 2019 r.

22.04.2020.

.

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Opowieść o krwawo stłumionym buncie czeladników krawieckich we Wrocławiu, który wybuchł wiosną 1793 roku

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Mister Smog

Nowe książki: Grzegorz Wojciechowski – „Sekrety ziemi kłodzkiej”.

Miedzy Odrą a Menem. Stare Breslau w nowym Wrocławiu

Opowieści Wojciecha Macha. Dworzec Główny i wspomnienia

Tacy maleńcy na łupinie orzecha stojąc. Odyseja rodzaju ludzkiego

 

 

Inne z sekcji 

Tylko TAK znaczy TAK – Podpisz petycję w sprawie nowej definicji gwałtu

. Wujek zgwałcił 14-letnią dziewczynkę. Sąd oczyścił go z zarzutu gwałtu, bo… nie krzyczała. Na takie wyroki pozwala polskie prawo, bo zawiera definicję gwałtu sprzed II wojny światowej. Do Sejmu trafił projekt zmiany prawa, ale może napotkać opór konserwatywnych posłów oraz prezydenta. Dlatego zażądajmy głośno, by państwo przestało chronić gwałcicieli! Podpisz apel, a my dostarczymy […]

Z KRONIKI PAN…IG. nr 62

. Małgorzata Garbacz . Kolory jaj . Jaja mamy swojskie. Koloryt – też. Przykład: Rozpoczęła się procedura postawienia prezesa NBP przed Trybunałem Stanu. Kpiarze już dawno nazwali go ministrem dobrobytu. Chociaż, zapowiadany przez niego duży zysk roczny, nagle stopniał do wielomilionowej straty, gdy do władzy doszła koalicja 15 października. Dziennikarz TVN 24 zapytał prof. Przemysława […]