Artykuły

Kronika Kryminalna II Rzeczpospolitej. Wszystko przez Ryśka

 

Grzegorz Wojciechowski

 

     Ulica Wielopole w Krakowie znana jest od wielu dziesięcioleci, chociażby z tego powodu, że mieściła się tam redakcja „Ilustrowanego Kuryera Codziennego”, jednej z najbardziej poczytnych gazet w Polsce, w okresie międzywojennym. Na tej właśnie ulicy, w kamienicy pod numerem 26 mieszkał pan Adolf Schnitzer, wraz ze swoimi trzema córkami. Od połowy września 1934 roku, pan Adolf zatrudniał tam pewną młodą dziewczynę Agnieszkę Szewczyk.

     Stało się, iż ta młoda dziewczyna poznała pewnego młodego człowieka – niejakiego Ryśka, pochodzącego z krakowskiej dzielnicy Grzegórzki. Często wspominała o nim, i jak nie trudno się domyśleć, zapałała do chłopaka uczuciem. Znajomość nie trwała zbyt długo, bowiem ów Rysiek okazał się mało stałym w uczuciach, dość szybko porzucił zakochaną Szewczykównę  i znalazł sobie inną dziewczynę.

     Zranione dziewczęce serce Agnieszki bardzo przeżyło rozstanie z Ryśkiem, w konsekwencji,  zaczęła zaniedbywać się w swoich obowiązkach względem chlebodawców, była też bardzo rozdrażniona i pobudliwa. Odgrażała się, że gdy spotka wiarołomnego chłopaka to go zastrzeli, a przy okazji i siebie. Nie brano jednak tych pogróżek zbyt serio. Szewczykówna zaczęła zaniedbywać się w pracy i otrzymała w konsekwencji wymówienie od pana Adolfa, z dniem 1 grudnia. Perspektywa utraty pracy podziałała na nieszczęśliwie zakochaną jeszcze bardziej przygnębiająco i stała się jeszcze bardziej rozdrażniona i rozchwiana emocjonalnie.

     Nadszedł wreszcie termin odejścia Szewczykówny ze służby u Sznitzerów, tego dnia dziewczyna zajęta była od rana swoimi obowiązkami i nie zdradzała szczególnie silnego rozdrażnienia. Około godziny 10:30, kiedy to w mieszkaniu były jedynie córki właściciela , jedna z nich przypomniała, że właśnie dzisiaj jest dzień odejścia z pracy. Ta uwaga bardzo zdenerwowała Agnieszkę, która oświadczyła, że nie wypłacono jej jeszcze całej zapłaty za pracę i należy się jej 12 złotych. Stało się jednak i tak, że służąca kupiła od jednej z córek właściciela stary płaszcz za 12 złotych i nie zapłaciła jeszcze za niego, Schnitzerówny uznały, że w sprawach finansowych wszystko jest rozliczone i córka, która sprzedała płaszcz dostała od ojca zapłatę, która miała normalnie otrzymać Szewczykówna. Ta jednak zaczęła upierać się, że to ona ma najpierw dostać pieniądze, które później odda byłej właścicielce płaszcza;. Po tej sprzeczce nastąpiła chwila spokoju. Służąca zaczęła się ubierać, zakładając na siebie odświętną suknię, pończochy i czarne lakierki. W tym momencie do kuchni weszła ponownie jedna z córek gospodarza, a wówczas Szewczykówna krzyknęła:

– Teraz ja wam się wszystkim odpłacę!

   Zanim Sznitzerówna zdołał się połapać w tym co za chwilę miało się wydarzyć, zdenerwowana pokojówka wyciągnęła rewolwer, niewiadomego pochodzenia, i zaczęła krzyczeć:

– Ja was wszystkich powystrzelam!

   Przestraszona dziewczyna uciekła z kuchni do pokoju, gdzie znajdowały się jej siostry, a następnie wszystkie trzy uciekły wystraszone z mieszkania na ulicę.

    Zawezwano posterunkowego, który po zapoznaniu się z sytuacją stwierdził, iż sam nie jest w stanie tu nic zrobić, bowiem Agnieszka zabarykadowała się w mieszkaniu i krzyczała przez okno wychodzące na podwórze, że jeśli ktoś podejdzie bliżej to go zastrzeli i wymachiwała rewolwerem, na potwierdzenie tego, że nie żartuje strzeliła trzykrotnie w kierunku osób, które pojawiły się na podwórzu posesji. Na szczęście w nikogo nie trafiła, spowodowało to jednak panikę wśród widzów tego zdarzenia.

     Powiało grozą, powiadomione o zdarzeniu władze policyjne przysłały na pomoc kilkunastu mundurowych funkcjonariuszy, pod dowództwem nadkomisarza Polaka i naczelnika wydziału śledczego komisarza Stasiaka.

     Jednakże i te siły okazały się niewystarczające, bowiem dziewczyna zabarykadowała się w mieszkaniu i wyglądając przez okno groziła wszystkim bronią, istniała poważna obawa, że użyje jej ponownie i może kogoś zranić lub nawet zabić. Postanowiono więc wezwać karetkę pogotowia oraz oddział strażaków.

    Podjęto negocjacje z szaloną dziewczyną, ale nie było to łatwe zadanie, perswazje jednak nie ustawały, ale Agnieszka nie chciała odłożyć pistoletu, co gorzej dalej się odgrażała, że jeśli na podwórku pojawi się posterunkowy, to będzie do niego strzelała z rewolweru, na potwierdzenie tego podnosiła do góry ciężki pistolet bębenkowy.

    W wyniku negocjacji Szewczykówna zgodziła się po pewnym czasie, aby do mieszkania mogły wejść dwie panie i porozmawiać z nią. Tak też się stało, jedna z nich była koleżanką córek Adolfa Schnitzera Helena Wątorkówna. Obie panie próbowały wyperswadować zdesperowanej służącej, aby odłożyła pistolet i oddała go i zaprzestała swojej akcji. Ta jednak nadal nie ustępowała, wymachiwała bronią i groziła wszystkim. Zrezygnowane panie wycofały się więc z mieszkania, widząc, że nic nie będą w stanie zdziałać.

     Widząc brak powodzenia negocjacji, kierownictwo akcji postanowiło działać bardziej zdecydowanie i po dwóch godzinach od rozpoczęcia zdarzenia postanowiono użyć bomb łzawiących, w celu obezwładnienia desperatki.

     Po wrzuceniu ich rozpoczął się szturm mieszkania i weszli tam funkcjonariusze policji w asyście strażaków, ubrani w maski przeciwgazowe i w pancerze, czyli pierwowzory kamizelek kuloodpornych.

    Szewczykówna schowała się w łazience, zastał tam ją jeden ze strażaków – Kurpiński, który wyrwał jej z ręki pistolet i rozbroił ją. W czasie szamotaniny ze strażakiem desperatka wystrzeliła z pistoletu i niegroźnie zraniła się w udo.

    Zapłakaną i lekko ranną wyprowadzono ją z zagazowanego mieszkania i po opatrzeniu zawieziono do szpitala Ubezpieczalni Społecznej w Krakowie.

    Agnieszka swoje postępowanie tłumaczyła olbrzymią rozpaczą z powodu utraty pracy, twierdziła również, że jej chlebodawca nie wypłacił jej zaległości za pracę.

    Na ulicy Wielopole powstało olbrzymie zbiegowisko zapłakanych okolicznych mieszkańców, bynajmniej nie rozpaczali nad losem dziewczyny, lecz w wyniku akcji policyjnej z bombami łzawiącymi. Wśród tłumu krążyły sensacyjne informacje o ilości zabitych osób.

     Bohaterkę zdarzenia osadzono w szpitalu psychiatrycznym na obserwacji, aby ustalić, czy jej działanie było wynikiem załamania nerwowego, czy też zamierzonego przestępczego działania.

 

Tekst objęty prawami autorskimi. Publikowanie i kopiowanie bez zgody autora zabronione.

.

22.02. 2020

Burzliwe dzieje ruskich pierogów

Inne z sekcji 

Bohater getta – kawaler Virtuti Militari

. Lucjan Blit . „Wódz Naczelny nadał 18 lutego 1944 roku pośmiertnie srebrny Krzyż Virtuti Militari inż. Michałowi Klepfiszowi z Warszawy”. Ten krzyż nie zawiśnie na jego grobie. Grób ten pozostanie nieznany, jak prawie wszystkie groby żołnierzy wielkiej Armii Podziemnej w Kraju. Dziwnie, jak sława szła za młodym Michałem. A on sam był zaprzeczeniem wszelkiej za nią pogoni. […]

Opowieści Wojciecha Macha. Dzieje kabaretu

Wojciech Mach   Historia kabaretów jest równie długa jak dzieje ludzkości. Zaczęło się to już przed epoką kamienną, gdy małpy na walnym zebraniu ustaliły, że od następnego roku staną się ludźmi. Zlazły więc z drzew i zorganizowały pierwszy kabaret pod nazwą CZŁOWIEK – TO BRZMI DUMNIE. W efekcie do dziś wielu z nas w przeróżnych […]