Artykuły

Listek figowy i genitalia demokracji: Kościół między rewolucją a kompromisem

.

Grzegorz Wojciechowski

.

Nie da się tego faktu ukryć, ale Polska weszła w fazę ostrego kryzysu światopoglądowego, którego skutkiem jest i będzie rewolucja światopoglądowa. Ową rewolucję należy rozumieć jako masowe przekształcenia w płaszczyźnie świadomości społecznej dokonujące się w ciągu ostatnich lat w polskim społeczeństwie w stosunku do religii i oceny Kościoła jako instytucji.

Warto więc zastanowić się nad przyczynami tego zjawiska oraz scenariuszami jego przebiegu oraz skutkami jakie powoduje i powodować będzie w najbliższej przyszłości.

Przyczyną  pierwszą jest rewolucja informatyczna i jej skutki dla świadomości społecznej. Rozwój nauki i techniki, który doprowadził do swobodnego przepływu wiedzy oraz idei sprzyja konfrontacji ze starymi, często opartymi na wielowiekowym wychowaniu i tradycji konserwatywnym wizjom świata i społeczeństwa. Z dużo większą łatwością i śmiałością są one poddawane krytycznej ocenie ze strony, już nie tylko elit intelektualnych, ale i innych grup społecznych. Dobrze wyedukowana polska młodzież, znająca języki obce, obyta w Europie, bardziej podatna jest na wszelkiego rodzaju nowe idee i krytykę starego konserwatywnego porządku światopoglądowego    Europa staje się coraz bardziej świecka i ateistyczna, według niedawno przeprowadzonych badań wśród studentów brytyjskich uczelni, aż 80% uważało się za niewierzących, co ciekawe podobna ankieta została przeprowadzona wśród studentów uczelni amerykańskich, a ich wynik był podobny. W ciągu ostatnich kilku lat w Holandii zamknięto prawie połowę kościołów – przyczyna: brak wiernych.

To są skutki, w dużej mierze, przekształceń i rozwoju cywilizacyjnego społeczeństw zachodnich, jest to zjawisko obiektywne, i nie jest skutkiem żadnego spisku wolnomyślicielskiego, czy też lewackich knowań przeciw Kościołowi i religii. Tak po prostu rozwija się świat i społeczeństwo.

Druga przyczyna ma charakter subiektywny, jest ona wynikiem konserwatyzmu Kościoła katolickiego w Polsce, i całkowitego braku zrozumienia współczesnego świata, odszedł on w drastyczny sposób od myśli sformułowanej w czasie II soboru watykańskiego, od czasów Jana XXIII i Pawła VI. Ci niewątpliwie mądrzy ludzie zdawali sobie sprawę, że Kościół i religia, aby mogły przetrwać w przekształcającym się i ciągle zmieniającym się świecie muszą się stale dostosowywać do niego, nie mogą iść w poprzek tych zmian lub w stronę przeciwną. Oczywiście, że nie uważali oni , że Kościół musi zdać sie na tak fatalistyczną wizję, i poddawać się biernie i akceptować wszelkie zmiany zachodzące w społeczeństwie, ale przynajmniej je rozumieć i  nie negować bezmyślnie wszystkiego czego nie rozumie.

Tak! Trzeba to otwarcie powiedzieć, że w tym sposobie myślenia o świecie i religii zawarty był silny ładunek, jakim było uznanie naszego świata za byt dialektyczny podlegający stałemu rozwojowi i przemianom, w sposób inny niż wyłącznie wola człowieka i Kościoła. W tym tkwiła niewątpliwie mądrość tych ludzi. Po tym sposobie myślenie nie pozostało już nic, szczególnie w polskim Kościele. Polscy hierarchowie całkowicie nie rozumieją świata i mają z tym problem, a w konsekwencji problem mamy my wszyscy.

W wypowiedziach polskich hierarchów aż roi się od sformułowań mówiących, że to świat ma podążać za wskazaniami Kościoła, iż to wyłącznie on jest wyznacznikiem kierunku zmian, a właściwie braku zmian. Społeczeństwo ma być takie jak było zawsze, jeżeli nie to tym gorzej dla społeczeństwa. Konsekwencją takiego sposobu myślenia są konflikty z jego częścią, która ma inne poglądy i której interesy są w ten sposób zagrożone przez Kościół, który zmusza władzę do prawnego usankcjonowania głoszonych przez niego poglądów na wiele dziedzin życia społecznego, jak na przykład kwestię małżeństw jednopłciowych, czy też problem  in vitro, prawa do aborcji oraz stosunku do świeckości państwa jak dobra nadrzędnego wszystkich obywateli.

Szczególnie dramatycznie problem ten wystąpił niedawno, kiedy to doszło do zatrzymania jednej z aktywistek ruchu obrony praw człowieka, za namalowanie wokół głowy Matki Boskiej tęczy. Co to oznaczało? Wśród ludzi wierzących są również i ci, którzy należą do mniejszości seksualnych, oni uważają tęczę za symbol tolerancji, jak najbardziej pozytywny, niosący w sobie szacunek i miłość, a nie przemoc i nienawiść. Uważam, że Matka Boska w tęczowej koronie jest próbą zwrócenia uwagi na problemy tej mniejszości w Kościele, która uważa, że też ma prawo do Boga i chrześcijańskiej miłości. W wypowiedzi prymasa, który uznał to za profanację i obrazę uczuć religijnych jest całkowity brak zrozumienia dla problemu tych ludzi, którzy są nieco inni w sferze seksualnych preferencji, ale też chcą być pełnoprawnymi członkami wspólnoty chrześcijańskiej. Prymas odmówił im jednak tego prawa, a państwo coraz bardziej podległe Kościołowi zastosowało wobec autorki tych grafik policyjne represje.

Kościół w Polsce idzie więc w stronę przeciwną niż zmierza znaczna część polskiego społeczeństwa, to wszystko więc rodzi i będzie dalej rodzić konflikty, ponieważ nie da się ludziom skutecznie wielu rzeczy zabronić i zmuszać ich do czegoś czego nie akceptują, co jest bardzo często sprzeczne z ich poglądami oraz interesem.

Ścisły sojusz Kościoła z władzą, zapewne już niedługo może zakończyć się dla niego dużymi kłopotami. Każda władza polityczna się zużywa, jedna szybciej, inna nieco wolniej, ale zużywa się każda, tak samo jak przybory toaletowe czy też odzież. Co wówczas? Część skutków tego zużycia się władzy spadnie i na Kościół, a konsekwencją tego będzie natężenie procesów laicyzacyjnych. To bardzo prosty mechanizm, ale zupełnie niezrozumiały dla polskich hierarchów, oni zapewne uznają, że będzie to przyczyną różnych lewackich i ateistycznych spisków, które chcą zniszczyć w Polsce religię.

Kościół angażując się czynnie po jednej ze stron trwającego w Polsce ostrego konfliktu politycznego staje się aktywnym podmiotem polityki i jako taki podlega, bo musi podlegać, politycznej ocenie i krytyce przez stronę przeciwną, to naturalne i nie może budzić zdziwienia, Uważa on jednak, że jako instytucja religijna sam w sobie jest religią i krytyce nie powinien podlegać, ten fakt dodatkowo zraża do niego część ludzi o innych poglądach.

Jeśli Kościół oficjalnie poleca swoim wyznawcom jedną opcję polityczną, powołując się na swój autorytet, to wyborcy mają prawo znać o nim całą prawdę, po to, aby zgodnie z własnym sumieniem mogli dokonać oceny wiarygodności, w tym moralnej, tego, kto mówi im jak mają głosować,  dzięki red. Tomaszowi Sekielskiemu mieli możliwość poznać drugą twarz polskiego duchowieństwa. Teraz wybór polityczny i moralny zależy od nich i to jest uczciwe.

Czynnik trzeci to moralny upadek Kościoła, będący katalizatorem przemian świadomościowych w Polsce i przyśpieszającym procesy laicyzacyjne. Kompletnie nie ma znaczenia, czy ktoś powie o tym wprost, że taki kryzys moralny istnieje, czy z obłudą będzie udawał, że nic takiego nie ma miejsca. Fakty są takie, że Kościół obciążą potworny grzech zbrodni pedofilii, gwałtu na dzieciach. Czyny te są wyjątkowo moralnie obrzydliwe i nawet w takim środowisku jak więzienne, ludzie którzy dopuszczają się tego typu odrażających zbrodni wyrzucani są poza nawias więziennej społeczności. Ale nie tylko to, że znaleźli się tacy, którzy dopuszczali się tego jest znakiem moralnego upadku, ale również i to, że tak wielu biskupów kryło te zbrodnie i w stosunku do winnych nie wyciągała właściwych konsekwencji, pozorując jedynie działania.

Tak naprawdę to nigdy nie dowiemy się o skali tego obrzydliwego procederu, ale ujawnione przez polski episkopat przypadki to wierzchołek góry lodowej. Są przecież inne dane i inne listy skrzywdzonych, niż to co przedstawiono  w komunikacie episkopatu.

Są uzasadnione podstawy, aby przypuszczać, tak wynika z tonu tego dokumentu, iż intencją jego twórców , było przyznać się do części zbrodni i zakończyć sprawę, żeby więcej do niej nie wracać.

Przypuszczalnie o skali tej przestępczości wobec dzieci nie dowiemy się nigdy, wiele osób milczy i do tego nie chce wracać, wstydzi się, pozakładało już rodziny, ma dzieci i nie chce znowu przeżywać tej traumy; wielu też już nie żyje, ciągnęło się to przecież przez całe dziesięciolecia, a z pewnością i dłużej.  Jest też powszechnie wiadome, że wielu księży konfidentów z czasów PRL było werbowanych właśnie dzięki wiedzy o ich pedofilskich wyczynach.

Niedługo polscy katolicy będą musieli zmierzyć się z następnym problemem, to jest oceny moralnej osoby Jana Pawła II, w kwestii jego stosunku do pedofilii. Nie kto inny jak sam obecny papież Franciszek, na konferencji prasowej w dniu 5 lutego tego roku, opowiedział taką oto anegdotę:

Kiedyś Joseph Ratzinger, później następca Jana Pawła II na tronie piotrowym, przedstawiał „polskiemu papieżowi” dowody olbrzymich nadużyć finansowych i seksualnych jakie miały miejsce w Legionie Chrystusa, dokonywanych przez bliskiemu papieskiemu sercu ks. Maciela Degollado, ten jednak zlekceważył tę sprawę i odpowiedział mu: „Daj to do archiwum, wygrała druga strona”. Wychodzą na jaw wciąż nowe fakty o wiedzy Jana Pawła II o rozmiarach pedofilii i jego roli i odpowiedzialności za tuszowanie tych zbrodni, a tym samym za skazywanie dzieci na seksualną przemoc. Podnosi się coraz więcej głosów uznających go za głównego odpowiedzialnego za ten cały zbrodniczy proceder i o konieczności jego desakralizacji. Trzeba sobie w pełni zdać sprawę, że ujawnienie tej prawdy, spotkać się może z atakami niekontrolowanej histerii części środowisk katolickich, wielu zaś polskich katolików, będzie wolało o tym nie myśleć i marginalizować ten fakt, decydując się na życie w moralnym zakłamaniu.

Razi też znaczną część społeczeństwa pazerność kleru, przez wielu Polaków takie zachowanie uważane jest za niemoralne. Przy okazji afery „Srebrnej”, opinia publiczna dowiedziała się, że w pobliżu wieżowców tej spółki ma stanąć inna wieża, o równie imponujących wymiarach, zwana skrótowo „Nycz Tower”. Czy kardynał Nycz uważa, że stając na dachu swego wieżowca zbliży się wówczas do Boga?

Kościół starszy społeczeństwo ateistami i laicyzacją, utrzymuje, że doprowadzi to do upadku świadomości i kultury narodowej. Jednak wielu Polaków coraz bardziej krytycznie podchodzi do tego typu opinii. Wystarczy pojechać do Czech, gdzie odwrotnie jak w naszym kraju,  jest nie 80% wierzących i 20 % ateistów, lecz 80% ateistów i 20 % wierzących, aby zaobserwować, że wzdłuż dróg w Czechach nie stoją krzyże z umęczonymi na nich katolikami, a i w miastach i wioskach nie ma klatek ze lwami, czekającymi na posiłek z chrześcijanina. W dodatku, o zgrozo, nie upadła kultura, ani świadomość narodowa, a w kraju tym oczywiście, że politycy się kłócą, ale nie ma wojny czesko-czeskiej, i żyje się jakoś przyjemniej, a 44 000 Polaków, którzy tam chcą ułożyć sobie życie cieszy się, między innymi tym, że nie ma tam w przestrzeni publicznej Kościoła, dlatego żyje się dużo przyjemniej i spokojniej.

Przerażenie wśród kulturalnych wykształconych Polaków wzbudza też szerzący się w polskim Kościele zabobon, którego przykładem była niedawno ceremonia palenia książek przed jednym z gdańskich kościołów.

Procesy laicyzacyjne, które następują, a są wynikiem konfliktu światopoglądowego oraz moralnym upadku kleru, będą nie tylko przejawiały się w samym odstępowaniu Polaków od Kościoła i religii, ale również będzie zmieniała się forma religijności. Coraz więcej osób zaczyna uważać, że do obcowania z Bogiem nie jest potrzebny im taki Kościół, że mogą sami porozmawiać sobie ze Stwórcą i szukać w ten sposób spokoju i bezpieczeństwa. Hasło – „Bóg – tak! Kościół – nie! – może stanąć się niezwykle nośnym wśród polskich katolików za 10 czy 20 lat, kiedy odejdzie pokolenie tradycyjnie związane z religią.

Coraz powszechniej  zarzuca się części społeczeństwa, która nie akceptuje mieszania się Kościoła do ich życia, używając do tego celu państwa, że naruszają oni kompromis światopoglądowy, jaki został rzekomo zawarty przez polityków w czasie, gdy pracowano nad konstytucją i konkordatem.

Co to jest w takim razie „kompromis światopoglądowy” i na czym on polega?

Wyjdźmy z założenia, że człowiek ma prawo do decydowania o swoim losie i sumieniu zgodnie z własnym poczuciem moralności, oczywiście jeśli nie narusza on obowiązujących norm prawnych i nie niszczy wolności innych ludzi. Bywa jednak i tak, że owe normy prawne są wynikiem poglądów i opcji światopoglądowych części społeczeństwa, wówczas to mniejszość musi podporządkować się woli większości wbrew własnemu sumieniu, czyli zrezygnować z własnej suwerenności, i właśnie to nazwano w Polsce „kompromisem światopoglądowym”.

Ten problem zrozumieć możemy na pewnym prostym przykładzie.

Istnieje gdzieś społeczeństwo, gdzie w procesie historycznego rozwoju do władzy doszli ludzie uznający, że codziennie należy jeść zupę pomidorową. W społeczeństwie tym istnieją jednak i inne grupy społeczne np. zwolennicy zupy fasolowej, gulaszowej, ogórkowej, rosołu czy też żurku i wielu innych. Zwycięscy „pomidorowcy” chcieli, aby całe społeczeństwo codziennie jadało zupę pomidorową pod rygorem sankcji prawnych w stosunku do tych, którzy by tego nie chcieli robić. W toku burzliwej debaty społecznej, połączonej z licznymi protestami wspomniani „pomidorowcy” zgodzili się, aby w jeden raz w tygodniu każda grupa jadła swoja ulubioną zupę. To jest właśnie kompromis, jedni musieli zrzec się części swojego prawa do suwerenności, a drudzy zrzekli się części  prawa do prześladowania innych ludzi, które to prawo sami sobie przyznali. Ale ludzie, którzy muszą jeść przymusowo nielubiana zupę, nie mogą czuć się szczęśliwi, bowiem to ich wolność do jedzenia tego co chcą została naruszona. Zaczynają więc się odzywać głosy, że w demokratycznym państwie. każdy powinien jeść taką zupę jaką lubi, i kiedy chce i nie wolno mu nakazywać tego co ma jeść. Niech „pomidorowcy” jak chcą to sami jedzą codziennie swoją ukochaną zupę, dlaczego inni maja robić to samo? Niby to proste, ale w przypadku spraw światopoglądowych okazuje się, że nie wszyscy to potrafią zrozumieć.

Dlaczego ktoś, kto ma inny światopogląd, niż katolicki musi podporządkować się ich systemowi wartości, skoro ma swój. Dlaczego odmawia mu się prawa do posiadania własnej moralności, możliwości oceny tego co jest dobre, piękne i szlachetne lub złe? Czy dlatego, że ma inne poglądy to jest kimś gorszym, niemoralnym, niezdolnym do prawidłowego kierowania swoim życiem.

Dzisiaj nie żyjemy już w państwie „kompromisu światopoglądowego” ponieważ takiego czegoś nie ma, on nie istnieje, my żyjemy w państwie terroru światopoglądowego, o naszym życiu decydują inni bez naszego udziału, ponieważ tak chcą i narzucają nam niechciany system wartości, uznając, że nie jesteśmy wstanie samodzielnie istnieć w społeczeństwie. Społeczność katolicka ma prawo do posiadania swojego systemu wartości, i to jest ich wewnętrzna sprawa, i nikomu nie wolno się do tego mieszać, a zwłaszcza państwu, ale nie ma też prawa, przy pomocy państwa narzucać innym swojego systemu, szczególnie pod rygorem sankcji karnych.

Można ze sobą dyskutować, starać się przekonać do swoich racji, ale nie wolno nikomu zakazać rzeczy, które są wynikiem jego sumienia i poglądów. Na tym polega kultura wzajemnego współżycia różnych grup społecznych w jednym państwie.

Polski Kościół i rządząca Polską ultrakatolicka partia tego nie akceptuje i nie rozumie, i  to właśnie jest jednym z głównych problemów dzisiejszej Polski.

Niedawno jedna z amerykańskich agencji zajmujących się badaniem procesów zachodzących w społeczeństwach dokonała bardzo kompetentnych badań dotyczących procesów laicyzacyjnych, jak na ich tle wypada Polska. Okazuje się, że jest ona  najszybciej laicyzującym się krajem na świecie. O ile w przedziale wiekowym 40+ około 40% Polaków uważa, że Kościół i religia jest dla nich bardzo ważna, to w przedziale wiekowym -40, już uważa tak zaledwie około 16% mieszkańców naszego kraju. Rozpolitykowanie Kościoła, i próba uczynienia z Polski państwa, w dużej mierze, wyznaniowego doprowadza tę instytucję na krawędź katastrofy. W roku 2016 na msze uczęszczało 36,7% Polaków, a w roku 2018 już tylko 26%.

Od religii odsuwają sie głównie ludzie młodzi, których przy Kościele jest już tylko garstka, nie należy więc się dziwić, że przygarnia on do swego przybytku wszelkie skrajnie prawicowe, wręcz faszyzujące organizacje młodych ludzi powołujące się na ich związek z katolicyzmem. Wydaje się, że już prawie tylko to mu pozostało. Jakim autorytetem moralnym dla młodego i wykształconego Polaka może być ks. Rydzyk lub arcybiskup Głódź – żadnym i to właśnie również odsuwa młodych ludzi od religii.

Przyszłość polskiego Kościoła jawi się więc w samych czarnych barwach; obecni biskupi ze względu na bardzo ograniczone możliwości intelektualne, nie są w stanie zreformować swojej instytucji, a co gorsze, wcale tego nie chcą robić, ponieważ sami są niereformowalni.

Artykuł był publikowany na łamach miesięcznika „ODRA” nr 7-8 2019 r.

17.05.2020.

.

Sakralizacja czy klerykalizacja

Sprawa Jana Pawła II

Kościół na drodze do samobójstwa

Listek figowy i genitalia demokracji. Moralność zawodowych katolików

Ordo Iuris i Jan Paweł II

Episkopat agitujący

Inne z sekcji 

Tylko TAK znaczy TAK – Podpisz petycję w sprawie nowej definicji gwałtu

. Wujek zgwałcił 14-letnią dziewczynkę. Sąd oczyścił go z zarzutu gwałtu, bo… nie krzyczała. Na takie wyroki pozwala polskie prawo, bo zawiera definicję gwałtu sprzed II wojny światowej. Do Sejmu trafił projekt zmiany prawa, ale może napotkać opór konserwatywnych posłów oraz prezydenta. Dlatego zażądajmy głośno, by państwo przestało chronić gwałcicieli! Podpisz apel, a my dostarczymy […]

Z KRONIKI PAN…IG. nr 62

. Małgorzata Garbacz . Kolory jaj . Jaja mamy swojskie. Koloryt – też. Przykład: Rozpoczęła się procedura postawienia prezesa NBP przed Trybunałem Stanu. Kpiarze już dawno nazwali go ministrem dobrobytu. Chociaż, zapowiadany przez niego duży zysk roczny, nagle stopniał do wielomilionowej straty, gdy do władzy doszła koalicja 15 października. Dziennikarz TVN 24 zapytał prof. Przemysława […]