Biblioteka Lewicy

Jak umierał [ Kazimierz ] Pużak

.

Stefan Stamirowski

.

Przebywałem z Pużakiem w jednej celi w więzieniu w Rawiczu. Zapamiętałem dokładnie jego opowiadania, m.in. jego relację z okresu po wejściu wojsk sowieckich do Polski. Kazimierz Pużak, były poseł na Sejm w latach 1919-1935, sekretarz Centralnego Komitetu Wykonawczego PPS od roku 1921, przewodniczący Rady Jedności Narodowej w podziemnej Warszawie – był jednym z szesnastu przywódców Polski Podziemnej, których władze sowieckie uprowadziły w marcu 1945 roku do Moskwy; tam skazany został na półtora roku więzienia. Z końcem 1945 roku przywróciła mu wolność sowiecka amnestia. Po zwolnieniu z więzienia w Moskwie został zaproszony przez ówczesnego ambasadora Modzelewskiego do ambasady, gdzie otrzymał paszport zagraniczny i bilet do Warszawy; przyjęcia ofiarowanych mu pieniędzy odmówił. Udał się pociągiem do Warszawy. Po przekroczeniu granicy w Brześciu, na stacji Mrozy, weszło do przedziału dwóch osobników, którzy oświadczyli Pużakowi, że chce się z nim widzieć minister i że przysłał po niego samochód, którym przybędzie do Warszawy szybciej, niżby przybył koleją. Było to aresztowanie. Samochodem przewieziono Pużaka wprost do Warszawy do więzienia przy ulicy 11 listopada. W więzieniu przyszła do niego Julia Brystygierowa, naczelnik V Departamentu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, która na wstępie oświadczyła mu (jak przy wszystkich przesłuchaniach aresztowanych w bezpiece), że aresztowanie go jest „jakimś nieporozumieniem”. Zwracając się do niego słowami „panie prezesie” zaproponowała mu podpisanie oświadczenia, iż nie będzie się kontaktował z dawnymi przyjaciółmi politycznymi, że nie będzie ich przyjmował u siebie w domu i że nie będzie brał udziału w żadnych próbach aktywizacji PPS. Pużak odmówił podpisania takiego oświadczenia. Brystygierowa wyszła, pozostawiając Pużakowi w celi oświadczenie do podpisania, zaś dyżurny oficer bezpieki powiedział mu, że gdy się namyśli i postanowi oświadczenie podpisać, może każdej chwili zapukać do drzwi i zawiadomić go o zmianie swej decyzji odmownej. Sześć dni bezpieka czekała na podpis Pużaka – bezskutecznie. Po 10 dniach od dnia aresztowania Pużak został zwolniony i udał się do domu na Grochowie przy ulicy Byczyńskiej 1. Dom obstawiony był stale szpiclami, bardzo mało ludzi tam przychodziło.

W czerwcu 1947 roku Pużak został aresztowany ponownie, jednocześnie z innymi przywódcami i działaczami PPS. Przesłuchiwał go pułkownik Józef Różański, który znowu tytułował go słowami „panie prezesie”. Różański zaproponował Pużakowi współpracę z reżymem. Przesłuchiwali go też oficerowie śledczy: por. Łyżkowski, kpt. Bochenek i kpt. Eugeniusz Chimczuk, którzy go bili i znęcali się nad nim. Gdy Pużak w czasie późniejszych przesłuchań zawiadomił o tym Różańskiego, ten ostatni kazał wezwać tych oficerów i zbeształ ich za bicie Pużaka, po czym w dalszym śledztwie zbesztani przez Różańskiego oficerowie czynili to samo, co poprzednio; zbesztanie ich było umówioną komedią, nie ulega wątpliwości, że sam Różański kazał owym oficerom bić Pużaka. Pużak nie podpisał w śledztwie ani jednego protokołu. Punktem wyjścia dla śledztwa była wizyta Pużaka i innych oskarżonych u Józefa Dzięgielewskiego w dniu jego imienin 19 marca 1946 roku; spotkanie u Dzięgielewskiego miało jakoby na celu stworzenie spisku w celu obalenia „ludowo-demokratycznego ustroju Państwa Polskiego” (art. 86 §2 i §1 wojskowego kodeksu karnego).

Proces, odbyty w dniach 5-19 listopada 1948 roku przed Rejonowym Sądem Wojskowym w Warszawie, był niby to publiczny, w rzeczywistości jednak nie dopuszczono na salę żadnej publiczności z wyjątkiem kilku dziennikarzy. Zachowanie się Pużaka na sali sądowej było niezwykłe. Odmówił złożenia wyjaśnień i odpowiedział tylko na kilka zapytań, ale odpowiedział w taki sposób, że prokurator płk. Stanisław Zarakowski zwrócił sądowi uwagę na bezcelowość zadawania pytań Pużakowi. W ostatnim słowie oskarżonego powiedział Pużak tylko tyle: „W chwili, gdy stoję nad grobem, byłoby nie do uwierzenia, gdybym zmienił poglądy”. O nic sądu nie prosił, o nic się do sądu nie zwracał. Został skazany na 10 lat więzienia, po zastosowaniu amnestii złagodzono mu karę do połowy. Po procesie Pużak osadzony został w więzieniu na Mokotowie na oddziale III, w celi nr 32, ogólnej, oddzielony od innych skazanych w tym samym procesie, którzy siedzieli w celi nr 31. W listopadzie 1949 roku Pużak, odziany w niemiecki pasiak, przewieziony został do więzienia w Rawiczu.

.

Proces działaczy PPS – WRN – po lewej Kazimierz Pużak

.

W Rawiczu osadzono Pużaka w pojedynce, w nieopalonej celi w piwnicach. (Później w sąsiedztwie siedział Gołębiowski z AK). Gdy strażnicy dokuczali mu, popychali go lub pokpiwali, z niego, Pużak odnosił do nich bardzo łagodnie, postępował z nimi w sposób głęboko chrześcijański. Cierpiał na brak apetytu i dokuczała mu bardzo choroba serca. W Rawiczu wzywano Pużaka na dalsze przesłuchania, szło o zeznania z przeszłości Józefa Cyrankiewicza i Stefana Matuszewskiego, chodziło o skompromitowanie ich. Pużak mimo negatywnego stosunku do nich niczym ich nie obciążył. Te śledztwa męczyły go i denerwowały. Pracowałem w tym czasie jako więzień w szpitalu więziennym i towarzyszyłem doktorowi Bruno Fijałkowskiemu (obecnie mieszka w Warszawie na Saskiej Kępie) w obchodach lekarskich. Pużak zgłaszał się jako chory i żądał przeniesienia do szpitala. Na wniosek lekarza o przeniesienie Pużaka do szpitala więziennego, naczelnik więzienia Rokicki odpowiedział, iż ma instrukcję, by Pużaka do szpitala nie przenosić. Lekarz przy mojej pomocy dostarczał więc lekarstwa Pużakowi, przemycając je w postaci pastylek w chlebie. W lutym 1950 loku Pużak wezwany był znów na przesłuchanie, badał go ktoś z Warszawy do 3. nad ranem. Gdy zmęczony wracał pod strażą do celi, potknął się o rurę instalacyjną i upadł. Nastąpił atak sercowy, Pużak stracił przytomność. Strażnik wezwał lekarza, przybył dr Andrzej Spyrka, a ja przyniosłem nosze, by przenieść Pużaka do szpitala. Oddziałowy jednak bał się, powiadomił więc naczelnika więzienia Kąkola (następcę Rokickiego), ten zaś skomunikował się z Warszawą. Na decyzję z Warszawy trzeba było czekać przeszło godzinę, podczas której Pużak leżał na noszach. W tym czasie dr Spyrka zrobił mu zastrzyk i Pużak odzyskał przytomność. Po więcej jak godzinie zezwolono z Warszawy na szpital. Pużaka przeniesiono do szpitala więziennego, do celi nr 16 na I piętrze. Przyszło polecenie, by go leczyć i leczyć. Dyżury przy nim pełnili dr Spyrka, Sikorski i ja. Obok Pużaka leżał Kozicki, krewny śpiewaczki Bandrowskiej-Turskiej. Na Wielkanoc 1950 roku otrzymał Pużak ostatnią paczkę od rodziny. Zarówno przedtem w celi więziennej, jak i w szpitalu więziennym Pużak przestrzegał, by wszystko, co otrzymywał w paczkach, było dzielone między wszystkich więźniów w celi. Lubił śpiewy; musiałem często śpiewać mu pieśni, zwłaszcza pieśni Armii Krajowej. Pużak miał wielki talent narratorski, opowiadał, o całym swoim życiu, o swych rodzicach w Tarnopolu, o początkach działalności w PPS, o przeżyciach w więzieniu w Szlisselburgu, o swych poszukiwaniach śladów po Walerianie Łukasińskim w szlisselburskiej twierdzy, o swej rozmowie z Leninem po rewolucji bolszewickiej, o powrocie do Polski w roku 1918. Bardzo lubił młodych i wiele z nimi w celach rozmawiał. Miał w sobie dużą wyrozumiałość, pogodę ducha i opanowanie. Oderwany od bieżącego życia politycznego, pozostał jednak wierny swym przekonaniom socjalistycznym do końca. Jako człowiek był zjawiskiem nadzwyczajnym. Był pod każdym względem wielkim człowiekiem. To wiązało z nim ludzi. Pełniłem przy nim w ostatnich dniach jego życia najprzykrzejsze nawet usługi bez żadnej dla siebie przykrości, z uczuciem podziwu dla tego człowieka.

Zmarł w dniu 30 kwietnia 1950 roku. Do obiadu czuł się doskonale. Czytałem mu na głos „Jana Krzysztofa” Romain Rollanda, rozdział pod tytułem „Krzak gorejący”. W pewnej chwili Pużak zaczął wołać: „Ogień, ogień”. Na moją uspokajającą uwagę, że ognia nigdzie nie widać, Pużak zniecierpliwiony powtórzył: „Ogień” i dodał: „Człowiek umiera”. O godzinie 4 po południu skonał. Sekcji zwłok dokonał dr Spyrka. Sekcja stwierdziła pęknięcie aorty. Rodzinie pozwolono przysłać trumnę. Trumna nadeszła po dwóch dniach. Zalutowano ją, tak że już zwłok Pużaka w trumnie nie oglądałem.

„Robotnik” nr 2 z 1957 roku

Tekst inkorporowano z portalu Lewicowo.pl, który zaprzestał już swojej działalności.

.

Kazimierz Pużak. Szkic życiorysu ( cz. I )

Z Pobytu II Brygady w Rosji

Inne z sekcji 

Bohater getta – kawaler Virtuti Militari

. Lucjan Blit . „Wódz Naczelny nadał 18 lutego 1944 roku pośmiertnie srebrny Krzyż Virtuti Militari inż. Michałowi Klepfiszowi z Warszawy”. Ten krzyż nie zawiśnie na jego grobie. Grób ten pozostanie nieznany, jak prawie wszystkie groby żołnierzy wielkiej Armii Podziemnej w Kraju. Dziwnie, jak sława szła za młodym Michałem. A on sam był zaprzeczeniem wszelkiej za nią pogoni. […]

Biblioteka Lewicy: Uwagi o komunizmie

. „Przedświt” marzec 1919 Mieczysław Niedziałkowski .   Maurycy Barres powiedział, że socjaliści należą do ludzi bardzo konserwatywnych pod względem duchowym. W aforyzmie tym jest dużo prawdy, jeżeli idzie o kraje Europy Wschodniej. Rosyjska socjalna demokracja nie zdobyła się przez lat dwadzieścia swego istnienia na żadną myśl samodzielną, na żadną inicjatywę twórczą. Plechanow, Akselrod, Martow […]