Artykuły

Opowieści Grzegorz Wojciechowskiego: Buddyści z Gór Stołowych

Gompa w Darnkowie ( Wikimedia )

.

Grzegorz Wojciechowski

.

 

W sąsiedztwie Parku Narodowego Gór Stołowych, niedaleko Lewina Kłodzkiego, w zacisznym miejscu z dala od ludzkiego zgiełku i komercyjnej turystyki, leży mała wioska – Darnków, różni się ona znacznie od pozostałych wiosek, stała się bowiem miejscem, gdzie zadomowili się ludzie o egzotycznym dla nas stylu życia i poglądach. W Darnkowie znaleźli  swoje miejsce polscy buddyści. Przebywają tu już od końca ubiegłego wieku, nikomu nie przeszkadzają, żyją w zgodzie i spokoju.

Buddyzm jako religia pochodzi z Indii, liczy już sobie około 2500 lat, za twórcę tej nauki uważany jest książę Siddhartha Gautama. Opiera się on na czterech szlachetnych prawdach, głoszonych przez jego twórcę, wszystkie one odnoszą się do cierpienia, które musi znosić człowiek, a owe cztery szlachetne prawdy mówią nam: o istocie cierpienia, o jego przyczynie, o ustaniu cierpienia i o drodze, która prowadzi do ustania cierpienia.

Według buddyzmu, aby to osiągnąć trzeba iść ośmioraką ścieżką, owa ośmioraka ścieżka jest takim buddyjskim dekalogiem. Najpierw trzeba poznać owe cztery prawdy, aby wiedzieć czym jest cierpienie, następnie należy wyrzec się złej woli; powstrzymać się od mówienia nieprawdy i mówienia rzeczy, które rodzą konflikty, należy też wyrzec się zabijania, nieskromności i robienia złych rzeczy; nie wolno zarabiać na krzywdzie innego człowieka; trzeba kierować się na takim postępowaniu, które jest dobre mentalnie, a nie złe; należy też uważać na wszystko co się robi i wreszcie trzeba dążyć do osi osiągnięcia stanu, w którym zanika ego poprzez medytację.

Człowiek, który wyznaje ten system filozoficzny żyje w zgodzie z wartościami, które wskazał Siddhartha Gautama. Dla buddystów bardzo ważna jest właśnie medytacja i do tego potrzebne jest szczególne miejsce, gdzie można w spokoju oddać się rozmyślaniu.

Idealnym takim miejscem okazał się właśnie niewielki teren koło wioski Darnków, można powiedzieć, że wręcz jest to miejsce wymarzone.

Właśnie to spokojne i urokliwe  miejsce  w roku 1995 podarowało dwóch  członków sanghi czyli zgromadzenia  mnichów  Jego Świętobliwości Czime Rigdzinowi Rinpocze. Było to 7 hektarów gruntu, obdarowany przekazał ziemię Związkowi Khordong w Polsce, po to, aby w Darnkowie założyć ośrodek buddyjski, gdzie można by kultywować swoją naukę. Mimo ewidentnego braku funduszy, przystąpiono jednak z dużym zapałem do pracy nad budową tego tak bardzo potrzebnego tej społeczności ośrodka. Najpierw zaczęto budować drogę, bowiem dojazd na miejsce był bardzo utrudniony, szczególnie zimą i w czasie jesiennych i wiosennych słot. Kiedy zjechano tu po raz pierwszy wszyscy byli zachwyceni tym miejscem – cisza, spokój, bliskość natury i pobliskie góry, czego potrzeba więcej, aby medytować i się wyciszyć. Ripocze był Darnkowem wręcz zachwycony powiedział, że jest tutaj prawie tak jak w Tybecie, z którego pochodził. Polscy buddyści zaliczają się do wyznawców buddyzmu tybetańskiego rozpowszechnionego w Tybecie (skąd pochodzi), w Bhutanie, Sikkimie i Ladakhu oraz w Mongolii, Buriacji i Kałmucji.

Do wioski zaczęli przyjeżdżać wyznawcy z całej Polski, ośrodek budowano społecznie i powoli na raty. Nie było żadnego zaplecza, teren był nieuzbrojony, nie było energii elektrycznej ani sieci wodno-kanalizacyjnej, więc korzystano z toi-toiki. Latem spano w namiotach, jesienią i wiosną, kiedy było zimno i deszczowo korzystano z noclegów w najbliższym pensjonacie, który był jednak odległy od miejsca budowy o kilkadziesiąt minut marszu.

Po wielu latach ciężkiej pracy i wyrzeczeń zbudowano wreszcie ośrodek, którym społeczność buddyjska może się naprawdę pochwalić, chociaż tego robić akurat nie wypada. Jest tutaj obszerna sala do medytacji, kilkuosobowe pokoje dla wiernych, osobne dla nauczycieli czyli lamów, duża stołówka gdzie przyrządza się i spożywa wspólnie posiłki, a latem czynne jest tu pole namiotowe. Wszystko zostało ozdobione rysunkami wykonanymi przez artystów z Bhutanu. Ostatnio wzniesiono tu stupę, czyli buddyjską kapliczkę o stożkowym kształcie, jej zadaniem jest zapewnienie w jej pobliżu spokoju, skupia ona też pozytywną energię, która oddziałuje na przebywających w jej pobliżu ludzi.

Tak więc stale z roku na rok przybywało tu coś nowego i życie społeczności buddyjskiej zaczęło coraz bardziej rozkwitać. W Polsce przez wiele lat nie było tak dużego i ważnego ośrodka buddyzmu tybetańskiego  jak ten w pobliżu  Gór Stołowych. W 2019 roku został zbudowany równie duży i ważny obiekt w Garbniku na Mazowszu.

Ośrodek tętni życiem przez cały rok, przyjeżdżają tu lamowie i liczni mnisi z innych krajów. Można spotkać się, porozmawiać, wspólnie medytować, przygotowywać posiłki i słuchać nauczania lamów. Można też tutaj rozmyślać i wspaniale wyciszyć się spacerując po górskich ścieżkach, oderwać się od komercyjnej cywilizacji, która nas wszystkich otacza i pożera i przenieść się w inny świat, spokojniejszy, gdzie czas wolniej płynie.

Atmosfera wzajemnej życzliwości udziela się tu wszystkim, ponoć kiedyś dotarła tu kilkuosobowa delegacja Świadków Jehowy z zamiarem nawrócenia buddystów na ich wiarę. Nikt ich nie przegonił, ani nie zbył jakimś niesympatycznym gestem, zaproszono ich do środka i prowadzono wspólne dyskusje; każdy jednak pozostał przy swoim i rozstano się w atmosferze wzajemnego szacunku i sympatii.

W 1997 roku zaczęto odprawiać tutaj pierwsze obrzędy, jako że ośrodek dopiero zaczynał powstawać i budowa nie nadawała się do tego celu, czyniono to w pobliskim ośrodku wypoczynkowym.

Jednym z najważniejszych obrzędów tutejszych buddystów jest ceremonia palenia lampek maślanych. W tybetańskich świątyniach wszechobecny jest zapach palonego masła. Na tej wysokości nie ma bowiem materiałów łatwopalnych pochodzenia roślinnego, ponieważ ta jest niezwykle uboga, są natomiast wszechobecne jaki, które służą Tybetańczykom pomocą w ich trudnym życiu. Jaki dają mleko, które jest tam podstawowym źródłem białka. Z mleka robi się też masło, a masło służy tam jako tłuszcz palny. W świątyniach buddyjskich palą się stale lampki, kiedy Tybetańczycy wchodzą tam, to zawsze mają przy sobie masło, które dokładają do nich, aby się dalej paliły.

Palenie lampek jest niezwykle ważnym obrządkiem, pali sie je w intencji bardzo ważnych i szlachetnych celów, takim celem jest walka o pokój na świecie i szacunek pomiędzy ludźmi.

W jednej z takich uroczystości wypala się aż 111 111 lampek, każda z nich pali się około 3 do 4 godzin. Najczęściej jest ich jednak około 3 000 dziennie, po ich wypaleniu,  trzeba je oczyścić, a następnie napełnić olejem, który tutaj zastępuje masło z mleka jaka, tak, aby były gotowe do ponownego ich  zapalenia czyli ofiarowania. Ogień z lampek ma za zadanie wypalić wszystko co jest złe, aby zostało jedynie dobro. Na bieżąco liczy się palące lampki, a wynik umieszcza się na specjalnej tablicy na ścianie budynku.

Ośrodek nosi oficjalną nazwę „Drophan Ling”, co oznacza ” Wspólny pożytek”. albo „Pożytek dla wszystkich”, nazwa ta podkreśla rolę wspólnoty w życiu wyznawców buddyzmu.

.

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Z dziejów kłodzkiej twierdzy. Dwa serca przeciw koronie

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Henryka Worcella kłodzkie lata

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Wiosna Ludów na Dolnym Śląsku. Masakra w Świdnicy

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Lądecki basen, w którym kąpał się sam Fryderyk Wielki

Nowe książki: Grzegorz Wojciechowski – „Sekrety ziemi kłodzkiej|”.

Opowieści Grzegorza Wojciechowskiego: Lisowczycy w Karkonoszach i Kotlinie Jeleniogórskiej

Inne z sekcji 

Bohater getta – kawaler Virtuti Militari

. Lucjan Blit . „Wódz Naczelny nadał 18 lutego 1944 roku pośmiertnie srebrny Krzyż Virtuti Militari inż. Michałowi Klepfiszowi z Warszawy”. Ten krzyż nie zawiśnie na jego grobie. Grób ten pozostanie nieznany, jak prawie wszystkie groby żołnierzy wielkiej Armii Podziemnej w Kraju. Dziwnie, jak sława szła za młodym Michałem. A on sam był zaprzeczeniem wszelkiej za nią pogoni. […]

Opowieści Wojciecha Macha. Dzieje kabaretu

Wojciech Mach   Historia kabaretów jest równie długa jak dzieje ludzkości. Zaczęło się to już przed epoką kamienną, gdy małpy na walnym zebraniu ustaliły, że od następnego roku staną się ludźmi. Zlazły więc z drzew i zorganizowały pierwszy kabaret pod nazwą CZŁOWIEK – TO BRZMI DUMNIE. W efekcie do dziś wielu z nas w przeróżnych […]