Biblioteka Lewicy

Czerwone Harcerstwo TUR

Władysław Uziembło

.

Czerwone Harcerstwo powstało w Polsce w 1926 roku jako przeciwwaga ZHP, przechodzącego coraz wyraźniej na prawicowe pozycje. W miesięczniku „Gromada” pisał na ten temat przewodniczący Czerwonego Harcerstwa Stanisław Dubois: „W roku 1919 harcerstwo w pogoni za korzyściami płynącymi z aparatu państwowego, opanowanego przez endecję (a obecnie przez sanację), poczęło żeglować do obozu polskiej reakcji, w którym poczuło się dobrze, bo dostatnio. W harcerstwie zapanował duch wstecznictwa, klerykalizmu i militaryzmu – wtedy drogi nasze rozeszły się. Byli działacze ZHP, którzy stali na gruncie postępu, nie mogli się pogodzić, aby dzieci klasy robotniczej ulegały wpływom klerykalno-reakcyjno-militarnym, aby stawały się w przyszłości jurgieltnikami, i dlatego zaczęli organizować Czerwone Harcerstwo”.

Pierwsze gromady czerwonych harcerzy, organizowane przez TUR, powstały w Warszawie, a w pierwszym ich kierownictwie byli między innymi: Stanisław Dubois, Stanisław Garlicki, Eugenia Pragierowa, Henryk Jędrzejewski, Józef Deptuła, Kazimierz Wojciechowski i Natasza Kaniówna. Za przykładem Warszawy oddziały OM TUR w innych miastach przystąpiły do powołania na swoich terenach organizacji Czerwonego Harcerstwa. Rozwój jej postępował szybko i wysuwał potrzebę większej samodzielności i własnych władz z wyboru. Toteż ogólnokrajowa konferencja w maju 1931 roku w Warszawie postanawia wydzielić Czerwone Harcerstwo z OM TUR i stworzyć z niego autonomiczną organizację, ustala nowy regulamin i wybiera Radę Główną jako władzę centralną, złożoną z 15 przedstawicieli jednostek terenowych i po dwóch przedstawicieli Zarządu Głównego TUR oraz Organizacji Młodzieży TUR.

W myśl nowego regulaminu pierwsza Rada Główna Czerwonego Harcerstwa wybrała Komitet Wykonawczy, w którego skład weszli: Stanisław Dubois – przewodniczący, Kazimierz Wojciechowski – wiceprzewodniczący, Krystyna Lichaczewska – sekretarz, Natasza Kaniówna – skarbnik oraz jako członkowie: Józef Deptuła i Edward Lenarczyk. Ten ostatni był redaktorem miesięcznika „Gromada”. Wydawany przez Hufiec Warszawski miesięcznik „Gromada” staje się od 1931 roku organem centralnym Czerwonego Harcerstwa.

W miarę swego rozwoju i wzrostu samodzielności Czerwone Harcerstwo wzmacniało łączność dzieci robotniczych z ruchem klasowym proletariatu. Klasowy charakter Czerwonego Harcerstwa był silnie podkreślony w przyrzeczeniu harcerskim składanym przez każdą osobę wstępującą i przyjmowaną do organizacji:

Przyrzekam uroczyście pracować nad wyzwoleniem klasy robotniczej, praw harcerskich przestrzegać, dbać o rozwój Czerwonego Harcerstwa”.

W pierwszych latach swego istnienia ruch harcerski wyznawał zasady ujęte w 10 punktach Praw Czerwonego Harcerstwa. Kierując się głębokim humanizmem i mając na względzie różne formy walki klasowej, ruch ten ze szczególną skrupulatnością przestrzegał punktu trzeciego swych praw, który głosił, że czerwony harcerz szanuje każde szczere przekonanie nawet u przeciwników.

Pod wpływem zwierzęcych, bestialskich praktyk hitleryzmu,  po roku 1933 musiał być ten punkt prawa wyeliminowany. Zmuszeni byliśmy razem z klasą robotniczą zaciskać pięści i nienawidzić zła skumulowanego w faszyzmie. Musieliśmy uczyć czerwonych harcerzy nienawiści do tak okrutnego, nie przebierającego w środkach, zwyrodniałego wroga”. Na nowo przepracowane i ustalone przez Radę Główną 10 Praw Czerwonego Harcerstwa brzmiało od tego czasu następująco:

  1. Czerwony harcerz uznaje się za członka klasy robotniczej i walczy o jej wyzwolenie.
  2. Jest zawsze wierny swoim towarzyszom.
  3. W każdym pracującym widzi przyjaciela i brata.
  4. Staje w obronie słabszych i jest gotów do niesienia pomocy.
  5. Jest odważny i nigdy nie rozpacza.
  6. Mówi prawdę; na jego słowie można polegać.
  7. Jest punktualny, karny i obowiązkowy.
  8. Hartuje się i dba o swoje ciało.
  9. Jest miłośnikiem i obrońcą przyrody.
  10. Jest czysty w myślach, słowach i uczynkach, nie pali, zwalcza alkohol i gry hazardowe.

Regulamin Czerwonego Harcerstwa wprowadził 3 stopnie harcerskie: I – do złożenia przyrzeczenia, II – odpowiadający próbie na przodownika i III – odpowiadający zakresowi wymagań na przewodnika.

W pierwszej fazie swej działalności organizacja posługuje się wytycznymi, które znajdują się w podręcznikach wiedeńskich czerwonych sokołów: „Das Buch der roten Falken” Tesarka i „Kämpfer der Zukunft” Konitza, a ponadto w miesięczniku dla dzieci „Kinderland” oraz miesięczniku dla wychowawców „Sozialistische Erziehung”. Potem jednak, w miarę swego rozwoju, wypracowuje zasady socjalistycznego wychowania i obok przetłumaczonej broszury „Bojowników jutra” Konitza wydaje broszurę „Bądź gotów”, zawierającą ogólne informacje o Czerwonym Harcerstwie, oraz książkę „Praca w gromadzie”, napisaną przez tow. Kazimierza Wojciechowskiego pod pseudonimem Jasiński, a stanowiącą rozwinięcie ideologii Czerwonego Harcerstwa. Jako dodatek do miesięcznika „Gromada” wychodzi też stale „Dodatek Instrukcyjny” dla przewodników gromad i przodowników zastępów.

Szeroko kolportowana książeczka „Praca w gromadzie” zawierała rozdział „Czerwoni Harcerze – to przyszli bojownicy socjalizmu”, w którym czytamy: „Z małych dzieci wyrastają silni, dorośli ludzie, którzy, zależnie od nabytego w młodości kierunku, stają się podporą starego świata lub bojownikami sprawy wyzwolenia. Tym się tłumaczy fakt, iż w czasach dzisiejszych odbywa się gorąca walka o duszę dziecka. Burżuazja pragnie wychować sobie jak najwięcej obrońców /…/ Proletariat zorganizował samoobronę swych dzieci. Nie chce, aby dzieci robotnicze wyrastały na przeciwników klasy robotniczej /…/ W Czerwonym Harcerstwie panuje duch socjalistyczny. Czerwony sztandar jest znakiem gromad. Członkowie śpiewają pieśni robotnicze. Starsi harcerze zrzeszają się w sekcje samokształceniowe i wychowania socjalistycznego”.

W rozdziale „Uwagi pedagogiczne” tej samej książki autor pisał: „Socjalistyczne wychowania tym się różni od burżuazyjnego, że wychowuje w duchu ideałów klasy robotniczej, w duchu solidarności, świadomości i karności proletariackiej (co się równa zespoleniu sił w czasie walki), nie traci z oczu ideałów ogólnoludzkich…”.

Dalej, w rozdziale „Zadania etyczne Czerwonego Harcerstwa”, autor w następujących słowach określał ich cele: „Organizacja nasza musi wychować ludzi dzielnych, zdolnych do takich czynów, aby wszelka niesprawiedliwość przestała istnieć /…/ Każdy harcerz powinien spełniać dobre czyny, ułatwiać jak tylko może ludziom życie. Czerwony harcerz służy chętnie pomocą, radą wnosi wszędzie ideę wolności i braterstwa, wnosi do społeczeństwa uśmiech jasny, pogodę, zapał /…/ Dobre czyny nie mogą prowadzić go jednak do stanu ckliwej, dobrodusznej filantropii. Szlachetne uczucie i rozwinięty umysł doprowadzają czerwonego harcerza do walki o zmianę ustroju”. Autor nie poprzestaje na ogólnikowych wskazaniach, ale dokładnie wyjaśnia, jak należy prowadzić gawędy, aby przynosiły pożytek, jakie stosować gry i ćwiczenia, aby kształciły te czy inne zalety charakteru, jak budzić solidarność proletariacką.

Głoszone w cytowanej książce postulaty miały szersze odbicie w codziennej pracy organizacji. Czerwoni harcerze brali udział w demonstracjach robotniczych. Zbierali składki na strajkujących. W czasie rewolucji lutowej w Austrii śpiewali pieśni Czerwonego Schutzbundu. Przykłady walki dzieci robotników w Wiedniu opisywane w „Gromadzie” kształtowały wzór postawy człowieka, walczącego o prawa klasy robotniczej, pogłębiały ideę internacjonalizmu. Zasady międzynarodowej solidarności proletariatu przejawiały się w ruchu Czerwonego Harcerstwa również w postaci zbierania funduszów na pomoc walczącej Hiszpanii, a także w walce z szowinizmem w kraju.

Gromady Czerwonego Harcerstwa urządzały wspólne wycieczki z żydowskimi czerwonymi harcerzami zorganizowanymi w Skifie. W okresie rozwydrzenia antysemickiego, szczególnie w ostatnich latach przed drugą wojną światową, takie wycieczki chroniły członków Skifu przed wypadami „rycerzy” spod znaku ONR. Były to więc ogniowe próby internacjonalizmu we własnej społeczności.

Czerwone Harcerstwo polskie, obok Robotniczego Towarzystwa Przyjaciół Dzieci i Skifu, należało do Międzynarodowej Organizacji Wychowania Socjalistycznego, jednoczącego organizacje dzieci robotniczych w Austrii, Belgii, Anglii, Francji, Danii, Norwegii, Rumunii, Szwajcarii, Czechosłowacji, na Węgrzech i nawet w Stanach Zjednoczonych Ameryki.

Artykuły zamieszczane w miesięczniku „Gromada” rozwijały, pogłębiały i popularyzowały zasady 10 Praw Czerwonego Harcerstwa i założenia wychowania socjalistycznego. W artykule redakcyjnym styczniowego numeru z r. 1937 pisano: „»Gromada« jest wydawnictwem dzieci robotników i chłopów. Związana jest więc z całym walczącym ruchem robotniczo-chłopskim, biorąc udział w jego codziennej walce i pracy. Przeżyliśmy i przeżywać będziemy dole i niedole ludu pracującego, tkwiąc w pierwszych jego szeregach”. Korespondencje z terenu obrazowały wysiłki, prace i osiągnięcia poszczególnych gromad oraz przygody harcerskie.

W styczniu 1932 roku ukazał się numer „Gromady” z podtytułem „Numer harcerzy piotrkowskich”, poświęcony w całości życiu Hufca Piotrkowskiego. Z umieszczonego w tym numerze „Gromady” artykułu Olgi Boguszówny „Dzieje Hufca Piotrkowskiego” wynikało, że pierwsze gromady w Piotrkowie zapoczątkowane zostały przez OM TUR w roku 1927, ale dopiero w kwietniu roku 1928 zaczyna normalnie pracować gromada męska imienia Stefana Okrzei pod kierownictwem tow. Mycke, który wystąpił z ZHP i przeszedł do OM TUR, oraz przeszkolonych na centralnych kursach Czerwonego Harcerstwa towarzyszy Karola Hilgerta i Stanisława Gonery, a nieco później gromada żeńska pod kierunkiem Eugenii Kurnikowskiej i Olgi Boguszówny. W grudniu powstaje Rada Hufca składająca się z przedstawicieli TUR, PPS, OM TUR i harcerzy.

Powołanie organizacji dzieci robotniczych ze szkół powszechnych napotykało niemałe trudności. Zanim Czerwone Harcerstwo przejawiło swój charakter klasowy i internacjonalistyczny, zwolennicy KPP nie mieli zaufania do organizacji tworzonej przez PPS i TUR. Na innych szykany i prześladowania ze strony władz szkolnych i administracyjnych działały odstraszająco. „Dwójka z religii i wyrzucenie ze szkoły za należenie do robotniczej organizacji było dość częstym zjawiskiem u harcerzy” („Dziesięć lat czerwonego harcerstwa 1926-1936”). Natężenie fali prześladowań przypada na lata 1926-1930, kiedy to ówczesny wiceminister oświaty Czerwiński postawił ku radości całej reakcji zarzut, że „Czerwone Harcerstwo jest klinem wbijanym w podstawy państwa”.

Ostre represje wobec postępowych nauczycieli w Piotrkowie, współpracujących w organizowaniu Czerwonego Harcerstwa /…/ były przyczyną, że liczba dzieci zwerbowanych i nie uciekających z organizacji była niewielka. Jakby ukoronowaniem represji władz, szkolnych i administracyjnych stał się w Piotrkowie fakt zamordowania przez zbira sanacyjnego jednego z najdzielniejszych działaczy w związkach zawodowych i wśród młodzieży robotniczej – towarzysza Teofila Jaszkowskiego.

Na utratę kochanego towarzysza omturowcy zareagowali wzmożeniem działalności Czerwonego Harcerstwa. Nowa Rada Hufca dała silniejszą podstawę organizacji w formie ustalenia instrukcji, jak opracowywać plany pracy i projekty zajęć harcerskich.

Pracując na terenie szkół powszechnych w charakterze higienistki szkolnej, tow. Bogusz zdobywała sobie coraz większy autorytet wśród uczniów. Wiedziano, że jest ona organizatorką Czerwonego Harcerstwa. Coraz częściej co śmielsze dzieci, chłopaki i dziewczęta, odwiedzały tow. Olgę w lokalu związków zawodowych. Czasem po przyjściu – jak to dzieci – nagle zawstydzone uciekały. Trzeba je było nieraz formalnie gonić, przywoływać, ośmielać, cierpliwie wyjaśniać i rozwijać przed nimi opracowane projekty wspólnych zabaw, wycieczek i imprez. Dużo inicjatywy przejawiała też Tonia Sobczyk, która jakiś czas była „jedynaczką” w drużynie męskiej czerwonych harcerzy, zanim po zjednaniu przez nią koleżanek spośród dzieci hutników mogła powstać drużyna żeńska. Toteż, jak wspomina tow. Bogusz, po tych wszystkich wstrząsach praca w gromadach się wzmogła. Urządzono „powitanie wiosny”, które rozpoczęło szereg przepięknych wycieczek. Harcerze wzięli udział w manifestacji 1-majowej, a w lipcu zorganizowano kurs instruktorski w Sulejowie. „W maju 1930 roku – czytamy w styczniowym numerze »Gromady« z 1932 r. – hufiec nasz bierze udział w zlocie łowickim, organizuje szereg wycieczek, bierze udział w Święcie Młodzieży Robotniczej, wypełniając swymi popisami sporą część akademii. Rada Hufca nawiązuje ściślejszy kontakt z rodzicami, zwołując specjalne zebranie rodziców czerwonych harcerzy, na którym wyjaśnia cele organizacji i daje sprawozdanie ze swej działalności”.

Wiosną roku 1931 powstaje druga drużyna męska. ,,Wysłaliśmy 11 harcerzy na obóz centralny do Puszczy Mariańskiej /…/ Jednym słowem, mimo represji w szkołach, w fabryce i urzędach, organizacja nasza żyje i pracuje, a choć nie jest liczna, lecz silna, gdyż na terror odpowiada cierpliwą i wytrwałą pracą”.

Takie były mniej więcej początki piotrkowskiej organizacji Czerwonego Harcerstwa, opisane w styczniowym numerze „Gromady”. Niebawem jednak Hufiec Piotrkowski przystąpił do nowej akcji. Oto w następnym, lutowym numerze „Gromady” z 1932 r. ukazuje się notatka zawiadamiająca o tym, że piotrkowska Rada Hufca powzięła uchwałę w sprawie utworzenia spośród starszych harcerzy i harcerek zastępu koedukacyjnego. Zadaniem tego zastępu miało być wyszkolenie przodowników i przewodników gromad „przez przeprowadzanie odczytów, referatów, dyskusji i zbiórek w programie prac zespołu”. /…/

Rosły więc kadry, rosła samodzielność, rosła organizacja liczebnie. A przede wszystkim rosło zrozumienie dla znaczenia, jakie mają współpraca i wzajemna pomoc, czynniki rodzące przywiązanie do organizacji samowychowawczej i najszlachetniejsze uczucia ludzkie.

Charakterystyczną cechą Czerwonego Harcerstwa, a w szczególności Hufca Piotrkowskiego, było to, że wszelkie wycieczki, imprezy, a zwłaszcza obozy letnie nie były improwizowane, lecz z reguły starannie obmyślane, planowane i uprzednio dyskutowane z uczestnikami.

Dziecko proletariackie, spotykające się najczęściej z osamotnieniem w rodzinie, w której na próżno walczy o uznanie, instynktownie ciągnie do organizacji, /…/ musi więc ta organizacja proletariacka przyjąć go jako pełnowartościowego członka i dać odpowiednie pole do działania” (Antoni Tesarek, O socjalistycznym wychowaniu dziecka, w dodatku instrukcyjnym „Gromady” nr 1/1933). Najszersze pole do działania dzieciom zorganizowanym w Czerwonym Harcerstwie dawały obozy letnie. W artykule dyskusyjnym „Jak ja sobie wyobrażam przyszły obóz”, zamieszczonym w „Gromadzie” Olga Boguszówna wystąpiła z inicjatywą ustalenia następujących zasad organizowania obozu: „Pierwsze 3 dni dzieci znajdują się pod władzą tymczasowej rady obozowej, która rozbija, porządkuje obóz, przeprowadza podział dzieci, ustala nazwy grup. W czwartym dniu zarządza wybory ciała samorządowego i sądu obozu. Obrana rada wyłania ciało wykonawcze, które wraz z zastępowymi tworzy komisję administracyjną. Rada obozu dzieli się na szereg komisji: kulturalno-oświatową, sanitarną, bezpieczeństwa publicznego, gospodarczą i inne. Po wyborach uroczyste otwarcie obozu”. Zasady to były przedmiotem szerokiej dyskusji na lamach „Gromady”, a Hufiec Piotrkowski przyjął je i przestrzegał ich przy organizacji obozów.

Gdy włączałem się do pracy wśród młodzieży robotniczej jako przewodniczący Koła Przyjaciół Czerwonego Harcerstwa, Hufiec Piotrkowski obejmował również gromady sąsiednich miast Sulejowa i Bełchatowa, ogółem 16 gromad. /…/ Koło Przyjaciół miało za zadanie udzielanie pomocy materialnej przez związki zawodowe w zaopatrzeniu organizacji w sprzęt turystyczny i mundurki, a takie w przygotowaniu obozów i wycieczek harcerskich.

Największą atrakcję dla czerwonych harcerzy stanowiły gromadne wycieczki za miasto na cały dzień, a w mniejszym gronie kilkudniowe, najbardziej zaś uroczystą jednodniową wycieczką było „Powitanie wiosny”. Już o świcie w pierwszy wiosenny, ciepły dzień świąteczny starsi harcerze wyruszyli na miejsce zbiórki do pobliskiego lasu z cięższym sprzętem gospodarczym i prowiantami. Pomagali im omturowcy, a niekiedy i rodzice. Czasem posługiwano się nawet furmanką. Za nimi z menażkami, kubkami i lżejszym sprzętem szły poszczególne gromady. Urządzano piec polowy, ustawiano kotły do gotowania kawy i strawy, rozbijano prowizoryczny obóz, i zaczynały się popisy. Członkowie każdej gromady czy zastępu przygotowywali coś na ten dzień: pieśni, recytacje, popisy gimnastyczne, monologi, satyry, gry sportowe i pogadanki ideologiczne. Na jednej z takich uroczystości poproszono członków TUR, by ustawili się osobno, a grupa harcerzy ze swoich postaci utworzyła przed nimi napis TUR. Z jakąż dumą najmniejsza wzrostem harcerka Wiesia Grodkówna, wyciągnięta jak struna, pozwoliła się podnieść silnemu harcerzowi i trzymać poziomo nad głową, by utworzyć kreskę nad T. Nazwano ją też „kreseczką nad T”. W tym dniu sfotografowano mnie w grupie obierających kartofle przy kotle. Siedząca koło mnie w marynarskiej bluzce „kreseczka” filuternie przyglądała się, jak obieram kartofle. Fotografię tę puścili potem towarzysze w obieg w magistracie z napisem: „Co robi wiceprezydent miasta, gdy nie urzęduje”.

Powitanie wiosny” stanowiło otwarcie wielu mniejszych wycieczek, na których z reguły odbywały się pogadanki o sprawach społecznych, o fragmentach z historii ruchu robotniczego, czy o prawach czerwonych harcerzy. Większym wycieczkom dzieci lubiły dawać nazwy, jak powitanie lata, powitanie lasu czy jesieni, pożegnanie lata, pożegnanie lasu itp. Powitanie zimy i powitanie Nowego Roku odbywały się już w sali zebrań.

Za przykładem starszych dzieci od lat 12 również i mniejsze od lat 8 zaczęły się garnąć do Czerwonego Harcerstwa. Zorganizowaliśmy więc dla nich grupy czerwonych sokołów przy gromadach męskiej i żeńskiej. Byli to niejako kandydaci do Czerwonego Harcerstwa, dla których ustalone zostały specjalne reguły. Prawa Czerwonych Sokołów brzmiały jak następuje:

  1. Jesteśmy dziećmi robotniczymi.
  2. Zgadzamy się z towarzyszami i pomagamy słabszym.
  3. Jesteśmy odważni, mówimy prawdę.
  4. Lubimy zwierzęta, nie niszczymy roślin.
  5. Dochowujemy tajemnic.
  6. Chcemy zostać czerwonymi harcerzami.

Przyrzeczenie swe czerwony sokół mógł złożyć dopiero po dwumiesięcznym pobycie w „szóstce”. Musiał przedtem udowodnić, że w życiu codziennym postępuje w myśl praw czerwonych sokołów, oraz odbyć jedną dzienną wycieczkę, a ponadto wypełnić kilka warunków, jak umieć na pamięć prawa i przyrzeczenie, świętować dzień 1 Maja, śpiewać hymn młodzieży, „Czerwony Sztandar” i „Międzynarodówkę”, znać jakiś wiersz proletariacki, umieć opowiedzieć jakieś wydarzenie, coś narysować. Kandydat na czerwonego sokoła musiał przychodzić na zbiórki, być zawsze czysty, wykazywać spostrzegawczość i zręczność, umieć przyszyć guzik, założyć sznurowadła, obłożyć książkę itp. Przyjęcie czerwonego sokoła odbywało się z reguły uroczyście, przy okazji jakiejś akademii lub święta. Czerwonych sokołów przydzielało się najczęściej do zastępów, w których byli ich starsi bracia lub siostry. Przypominam sobie całe rodzeństwa, które wychowywały się w Czerwonym Harcerstwie, jak np. Kazik Soczewka z dwoma młodszymi braćmi, Mietek, Kazik i Genek Szeliga, Basia, Zosia i Bolek Rudawa, troje Kulemanów, troje Grodków. Trochę było kłopotów z młodszymi dziećmi, gdy upierały się iść na wycieczkę ze starszymi. Nie zawsze przecie można wziąć, dajmy na to, ośmioletnią dziewczynkę na wycieczkę np. kilkudniową. Więc dla małych urządzało się małe wycieczki lub inne przyjemne zajęcia.

Ale i wśród harcerzy z kilkuletnim stażem trafiali się mniejsi i słabsi. Do takich należeli – związani całym sercem z organizacją – Lolek i Wiesia Grodkowie. Zaledwie ukończyli siedem lat, wstąpili do Czerwonego Harcerstwa. Było to w roku 1931 i 1932. Jakże tu w dziesiątym lub w jedenastym roku życia nie dorównać starszym harcerzom! Wątły i maleńkiego wzrostu Lolek zjawiał się pierwszy, z wypakowanym plecakiem, na miejsce zbiórki. Matka starała się go wyposażyć, w co tylko mogła, więc plecak sięgał mu ponad głowę, a u dołu po pośladki. Z trudem starał się nadążyć starszym towarzyszom w marszu. „Pospieszaj Lolek” – wołał do niego zastępowy Zygmunt Michalik. Spieszył się, jak mógł, ale czasem trzeba mu było pomóc i ulżyć w dźwiganiu ciężaru, za którym ledwo był widoczny. Pomoc była życzliwa, koleżeńska, by nie raziła ambicji słabszego, lecz podnosiła ambicję tego, co w myśl punktu 4 Praw Czerwonego Harcerstwa „jest zawsze gotów do niesienia pomocy” słabszemu.

Pamiętam, jak odprowadzałem grupę czerwonych harcerzy na kilkudniową wycieczkę. Wychodzili z pieśnią dzieci robotniczych:

,,Rośniemy w przyszłość, rośniem w moc

 My, przyszły huf żołnierzy

Armii, co zwalczy ciemną noc,

Co w jutro świata wierzy.

Patrz, jak szeroki wkoło świat.

Wre praca, bój się toczy,

To wszędzie ojciec twój i brat,

Mocarny lud roboczy”.

Czułem ze wzruszeniem, że słowa pieśni nie są dla nich wyuczonymi frazesami, ale szczerym przekonaniem chłopców i dziewcząt, co w jutro świata wierzą.

Oto ten sam mały Lolek, by pomóc matce – żywicielce trojga dzieci po śmierci męża, co tylko dorywczo miała pracę na robotach publicznych, a w zimie zapomogę – mając lat 13 idzie do ciężkiej pracy w hucie i parzy sobie rączęta przy wyjmowaniu gorącej formy, która zaledwie podnieść może, a czasem i nie podoła. Nie wolno było zatrudniać w hucie dzieci do lat 14, ale trzeba było sobie poradzić. Bierze więc metrykę starszego od siebie o trzy lata brata, który nosi imię Jan-Roman, i pracuje już w hucie jako Jan Grodek, wymazuje pierwsze imię, i jako Roman Grodek zostaje przyjęty do pracy. Co tydzień przynosi matce zarobione 9 złotych 65 groszy. Więc matka sama proponuje: „Może chcesz pójść do kina”. Bilet do kina kosztuje 50 groszy na przedstawienie wieczorne, ale na popołudniówkę tylko 25 groszy. Lolek oczywiście chce na popołudniówkę i otrzymuje ze swego tygodniowego zarobku 25 groszy. Starszy brat zarabia tygodniowo aż 11 złotych z groszami, więc jakoś przeżyją. No, a na wycieczkę czerwonych harcerzy to już matka jakoś wyposaży i da trochę chleba i szczyptę soli, herbaty czy kawy, a nawet omasty do kartofli, kt6re sobie upieką. Matka wie, że wycieczka czerwonych harcerzy to zdrowie, odpoczynek i nauka; nauka o życiu – ta prawdziwa. Toteż czerwoni harcerze, idąc rano, z głębi serca śpiewają w takt marszu słowa prawdy z hymnu młodzieży robotniczej:

Pracować nam kazali

Na egzystencję swą,

Jesteśmy już dojrzali

Gdy inni dziećmi są…”

Z dumą dwukrotnie powtarzają refren:

Jesteśmy młodą gwardią proletariackich mas!”.

.

Tekst inkorporowano z portalu Lewicowo.pl, który zaprzestał już działalności.

 

Inne z sekcji 

Biblioteka Lewicy: Uwagi o komunizmie

. „Przedświt” marzec 1919 Mieczysław Niedziałkowski .   Maurycy Barres powiedział, że socjaliści należą do ludzi bardzo konserwatywnych pod względem duchowym. W aforyzmie tym jest dużo prawdy, jeżeli idzie o kraje Europy Wschodniej. Rosyjska socjalna demokracja nie zdobyła się przez lat dwadzieścia swego istnienia na żadną myśl samodzielną, na żadną inicjatywę twórczą. Plechanow, Akselrod, Martow […]

Tadeusz Boy-Żeleński. Nasi okupanci

. Jak niewiele się w Polsce zmieniło przez ostatnie prawie sto lat. Warto przeczytać, jakże wciąż niestety, aktualny felieton Boya. Zachęcamy do lektury. Redakcja . Tadeusz Boy-Żeleński. Nasi okupanci.   Termin użyty w tytule nasunął mi się, kiedy czytałem enuncjację ks. prymasa Hlonda. Istotnie, kiedy się czyta ten list w sprawie nowej ustawy małżeńskiej, przechodzący […]